Powoli zaczynało się ściemniać, a okolica w której właśnie byłam wydawała się nie być zbyt bezpieczna. Przechodziłam różnymi uliczkami tylko po to, aby wyjść stąd, żeby wrócić do... żeby stąd wyjść. Na moje nieszczęście zaczęło padać. Wszyscy ludzie chowali się w domach, samochodach, ulice w mgnieniu oka stały się puste. Tylko ja szłam. Ubrałam swoją bluzę i założyłam kaptur na głowę. Czułam na sobie mnóstwo spojrzeń, ale nie przejmowałam sie tym, szłam dalej, przed siebie, bo nie wiedziałam gdzie jestem. W końcu zapadł zmrok, a deszcz nie ustępował. Szłam ze spuszczonym wzrokiem, błąkałam się od kilku godzin i szczerze mówiąc nie obchodziło mnie, co teraz robią Lynch'owie, czy Stormie się o mnie martwi, czy Ryland powiedział im, co mi powiedział. Nie myślałam o tym, w końcu jestem dla nich zupełnie obca, dlaczego mieliby się mną przejmować? Mają problem z głowy, ja nie jestem im potrzebna.
Nie zauważyłam, kiedy weszłam w kompletnie ciemną uliczkę. Chciałam szybko się wycofać, ale poczułam, że ktoś złapał mój nadgarstek.
- Szukasz tu czegoś? - usłyszałam groźny, męski głos.
- Nie... Właśnie wracałam... - powiedziałam nerwowo. Po chwili z z ciena wyłonił się mężczyzna w dresie, a za nim dwójka pozostałych i jeszcze jakaś dziewczyna. Od facetów mocno było czuć alkoholem.
- Oj, jak nam przykro, to teraz już nie wrócisz. - odparł jeden z nich. Próbowałam wyrwać swój nadgarstek, ale mężczyzna był silniejszy i nadal trzymał. Po krótkiej chwili jeden z nich podszedł do mnie obiął mnie w pasie, mocno, że nie mogłam się ruszyć, a wtedy z kieszeni bluzy wypadła moja komórka.
- Puśćcie mnie.. - mruknęlam patrząc na każdego z osobna. Dziewczyna, która stała za nimi tylko się zaśmiała, podeszła do mnie. Zilustrowała wzrokiem i uderzyła mnie pięścią w twarz, a pózniej trochę niżej. Normalnie bym upadła, ale ten facet nadal mnie trzymał, poczułam, jak z mojego nosa i wargi zaczął płynąć strumień krwi.
- Dobra, zostawicie ją. - powiedziała obojętne blondynka.
- O poważnie? Już ze trzy puścilismy, po co je łapiemy? - zamarudził jeden z nich.
- Ta i tak nam sie nie przyda, chcesz, to możesz się z nią zabawić, byle szybko. - dodała jeszcze i odeszła. Cała trójka spojrzała na mnie i uśmiechneli się ironicznie. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ale cały czas się ich bałam.
- Słyszałaś Sylvie... - uśmiechnął sie jeden z nich i podszedł do mnie. Poczułam alkohol, jeszcze bardziej, niż przedtem.
- Zostawcie mnie. - wyszeptałam i chcąc uniknąć wzroku któregoś z nich odwróciłam wzrok.
- Co tutaj robisz? Uciekłaś z domu? - zapytał chyba najmłodszy z nich, blondyn. On nie zachowywał się, jakby był pijany, chyba jako jedyny.
- Nie mam domu... - powiedziałam, a do moich oczu napłyneły łzy.
- Daj spokój, Troy, chcesz z nią jeszcze gadać? - zwrócił się do blondyna mężczyzna, który nadal mnie trzymał. Blondyn zastanowił się chwile, spojrzał na mnie i już nic nie powiedział.
- Jak masz na imię? - zapytał stojący przede mną mężczyzna.
- Maia.. - szepnęłam nadal nie patrząc na żadnego z nich.
- Maia! Jakie ładne imię, co taka dziewczyna jak ty, robi tutaj, o takiej porze? - kontynuował.
- Puśćcie mnie... - odezwałam się niepewnie i spojrzałam na blondyna, który stał kilka metrów ode mnie.
- Troy, chodź tutaj, pomożesz nam.. - zawołał mężczyzna stojący za mną. Chłopak.. Troy przytaknął i zaraz pojawił sie obok niego, nic nie powiedział, tylko ku mojemu zdziwieniu uderzył gościa stojącego przede mną. Był kompletnie pijany, więc od razu upadł na ziemię, drugi chciał zareagować, ale z nim zrobił to samo. Zdziwiło mnie to i do tego nadal nie wiedziałam, co robić.
- Uciekaj stąd! - krzyknął blondyn i spojrzał na mnie.
- A co z tobą?
- Będzie dobrze... Uciekaj, bo zaraz się obudzą. - rozkazał.
- D... Dziękuje. - szepnęłam i szybkim, ale chwiejącym się krokiem zaczęłam iść przed siebie. Nadal nie wiedziałam, gdzie jestem, ale przynajmniej byłam uwolniona od tych dwóch... Na ulicach nie było nikogo, a do tego deszcz nadal padał. Zobaczyłam schody do zamkniętego już sklepu, nad nimi był dach, bez chwili zastanowienia podeszłam tam i usiadłam na schodach, chcąc ochronić się przed deszczem. Patrzyłam na ulicę, co jakiś czas przejezdzały samochody, a w nich wszyscy na mnie patrzyli. Jeszcze nigdy nie miałam czegoś takiego... Tylko raz, kiedy to ojciec był naprawdę zły, uciekłam z domu, aby się od niego uwolnić, ale niestety kiedy tylko wróciłam było jeszcze gorzej. Skuliłam się i miałam nadzieję, że nikt mnie nie znajdzie, a jednak.
- Maia!? - usłyszałam znajomy mi już krzyk, głos należał do Ellingtona. Szukał mnie? Czy Riker mnie szukał? Rydel, Stormie? Nie odzywałam się, jednak to nie było potrzebne, ponieważ Ellington szybko mnie znalazł.
- Maia? - zapytał niepewnie podchodząc do mnie. Domyślałam się, że wyglądałam okropnie, zapłakane oczy, byłam brudna od krwi, a do tego byłam cała mokra. Chłopak jednak to nie przeraziło i podszedł do mnie.
- Maia, co sie stało? - zapytał i podszedł do mnie. Nie odpowiedziałam, tylko cofnęłam się. Wiedziałam, że nie mogę już nikomu zaufać. Brunet jednak nie ustępował i kucnął obok mnie.
- Co się stało? - zapytał po raz traci, tym razem zrobił to spokojnie i zmartwionym tonem. Dalej nie odpowiadałam, tylko spojrzałam mu w oczy. On chwycił moje dłonie i westchnął cicho.
- No dalej... Wracamy. - powiedział cicho.
- Dokąd? - Tak naprawdę domyślałam sie, że chce zabrać mnie z powrotem do Lynch'ów, ale ja nie chciałam.
- Wracasz do Stormie i Marka, nie mogę cię zostawić.
- Nie chcę tam wracać... - szepnęłam patrząc mu w oczy.
- Musisz tam wrócić.
- Nie mogę. - odparłam cicho i spuściłam wzrok, a moje oczy od razu się zaszkliły.
- Dlaczego nie chcesz tam wracać? Myślałem, że dobrze dogadujesz się z Rydel i Rikerem.
- Bo tak jest, ale... Zaraz, zaraz... Rozmawialiście z Rylandem?
- Nie, dlaczego mieli... Maia... Co on ci powiedział? - dopytywał sie brunet.
- On... Po prostu uświadomił mi, że nie powinno mnie tam być. - ponownie na niego spojrzałam.
- Dlaczego? Ale Maia, musisz tam wrócić..
- Ale to ty mnie znalazłeś. Nie chcę iść do nich...
- Słuchaj... To zrobimy tak: teraz wrócisz ze mną, do mne, a jutro razem pojedziemy do Rikera i Rydel, zgoda? - zapytał miłym tonem głosu.
- Do ciebie?
- Tak, a jutro wrócisz do Lynch'ów. - uśmiechnął się delikatnie, a wręcz niewidocznie. Pomyślałam chwilę, sama nie byłam do końca przekonana, ale w końcu postamowiłam się zgodzić, nie wiem dlaczego, ale zaufałam mu... Nie znałam go długo i właściwie znałam tylko jego imię, ale widziałam, że mogę mu zaufać.
- A będę u ciebie bezpieczna? - zapytałam niepewnie.
- Oczywiście. Pamiętaj, że przy mnie zawsze będziesz bezpieczna. - kiwnął głową. - To jak, idziemy? - zapytał wstając i wyciągnął w moją stronę swoją prawą dłoń. Spojrzałam na niego, a później ujęłam jego dłoń. Złapałam lekko jego dłoń, ale mimo to wstając lekko sie zachwiałam, a przed oczami zobaczyłam ciemność, zakręcił mi sie w głowie i gdyby nie chłopak, upadłabym na ziemię. Ten jednak złapał mnie w odpowiednim momencie. Nie dałam rady iść, byłam zbyt słaba, chłopak sciągnął z siebie bluzę i okrył nią mnie. Ellington wziął mnie na ręce i przeszliśmy tak prosto do domu bruneta. Kiedy tylko weszliśmy do domu chłopak wszedł do salonu i położył mnie na kanapie w salonie. Leżałam chwile, a on wyszedł z pomieszczenia. Po kilku minutach czułam się już odrobinę lepiej. Wstałam, odłożyłam bluzę bruneta na grzejniku, usłyszałam jego głos "Tak, jest u mnie. Niech twoja mama się nie martwi, jutro rano odstawię ją do was". Wzięłam głęboki oddech i poszłam w tamtą stronę. Zaczekałam, aż skończył rozmawiać i stanęłam w drzwiach, chłopak widząc mnie uśmiechnął się lekko.
- Jak się czujesz? - zapytał podchodząc do mnie.
- Bywało gorzej. - odpowiedziałam cicho i wymusiłam delikatny uśmiech.
- Dobra... Ale wyglądasz okropnie, chodź, pokaże ci, gdzie jest łazienka... - powiedział i podszedł nieco bliżej, aby wyjść, jednak go zatrzymałam. Spojrzałam w jego oczy i bez chwili zastanowienia zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej, a zaraz potem złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, wyczułam, że wcale tego nie chciał, dlatego po chwili odsunęłam się od niego przerywając tym samym pocałunek, spuściłam wzrok.
- Przepraszam... - powiedziałam cicho, chłopak uśmiechnał się delikatnie.
- W porządku.
- To, gdzie jest ta łazienka? - zapytałam po chwili. Ell złapał mnie za rękę i zaprowadził na miejsce.
- Zaczekaj tutaj chwile. - odparł i zaraz zniknął z pomieszczenia. Rozejrzałam sie, to w żadnym stopniu nie przypominało mojej łazienki, w domu. Po chwili chłopak ponownie pojawił się przy mnie.
- Tutaj masz ręcznik i coś, w czym możesz dziś się przespać. - uśmiechnął się lekko i podał mi rzeczy. Wzięłam je, a chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi. Szybko poszłam pod prysznic, zaczęłam myśleć, dlaczego go pocałowałam, przecież on może mieć dziewczynę. Powoli zaczęłam tego żałować. Wyszłam spod prysznica i ubrałam się, jak sądzę w jego koszulkę. Podeszłam do niewielkiego lustra, dopiero teraz zobaczyłam, jak bardzo moje włosy są zniszczone, a na wardze została niewielka rana po dzisiejszej akcji...Nie chciałam tak wychodzić do niego. Koszulka chłopaka sięgała mi zaledwie do połowy ud, a na moich nogach było pełno siniaków, to samo na rękach, chociaż do nich dochodziły rownież rany. Miałam ochotę rozbić to lustro. Nienawidziłam swojego odbicia, siebie... W końcu wzięłam oddech i wyszłam z łazienki. Nie do końca wiedziałam, gdzie mam iść, dlatego poszłam do salonu. Tam siedział Ellington, uśmiechnął się na mój widok, jednak uśmiech zaraz zniknął z jego twarzy, kiedy zobaczył moje siniaki.
- Maia... - zaczął cicho, podeszłam do niego niepewnie, on wstał wyraźnie zaniepokojony.
- Teraz już chyba wiesz, dlaczego trafiłam do Lynch'ów... - powiedziałam cicho i spojrzałam mu w oczy.
- Czy twój ojciec...
- Tak. - przerwałam mu, a następnie zaczęłam opowiadać o tym samym, o czym powiedziałam Rikerowi. On naprawde się tym przejął. Próbował mnie pocieszyć, co wiele dla mnie znaczyło.
- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju, w którym będziesz spała. - odparł i położył dłoń na moim ramieniu, a później zjechał nią i złapał mnie za rękę. Razem ruszyliśmy do niewielkiego pokoju.
- Musisz odpocząć... - powiedział miło.
- Mieszkasz sam? - zapytałam nie zważając na jego poprzednie słowa.
- Tak, od niedawna...
- Jasne... A ty, gdzie będziesz spał? - spojrzałam na niego niepewnie.
- W pokoju obok, jeśli coś będzie się działo, zawsze możesz mnie obudzić. - odpowiedział cicho.
- Mam prośbę... - powiedziałam niepewnie.
- O co chodzi?
- Mógłbyś spać dziś ze mną? Wiem, że to może głupio brzmieć, ale po tym co się dzisiaj... Nie chcę spać sama... - wyszeptałam patrząc w jego oczy. Nie zdziwiła bym się, gdyby odmówił, w końcu w ogóle mnie nie zna.
- Dobrze, w porządku. - uśmiechnął się lekko.
- Naprawde?
- Tak, jeśli nie chcesz spać sama... Chce, abyś poczuła się bezpieczna. - odparł patrząc mi w oczy.
- Przy tobie czuje się bezpieczna. - Dodałam.
- Pamiętaj, że przy mnie będziesz bezpieczna... Więc zaczekaj na mnie chwilę, skoczę pod prysznic i zaraz do ciebie wrócę, zgoda?
- Jasne... - uśmiechnęłam sie delikatnie.
- Tutaj nie masz sie czego bać, zaraz wrócę. - Dopowiedział i wyszedł z pokoju. Chciałam sprawdzić swoją komórkę, ale przypomniało mi się, że kiedy ci faceci... Już nie mam komórki. Westchnęłam ciężko i usiadłam na łóżku. Czułam się tutaj dziwnie, ale i tak wolałam być tutaj, niż u Lynch'ów, obawiałam się powrotu tam. Po zaledwie kilkunastu minutach Ellington wyszedł z łazienki i przyszedł do pokoju z komórką w ręce i.. I bez koszulki. Uśmiechnęłam się lekko na jego widok.
- Maia, mam pytanie... - zaczął podchodząc do mnie, a następnie usiadł obok i odłożył komórkę na stolik przy łóżku.
- O co chodzi?
- Co takiego się stało, że nie chcesz wracać do Lynch'ów?
- Już mówiłam, Ryland uświadomił mi, że nie powinno mnie tam być...
- I tylko dlatego?
- Powiedział, że mam zapamiętać, że mnie nigdy nie zaakceptują, że jestem dla nich obca, nigdy nie będe kimś więcej, niż obcą osobą. Potem powiedział, że lepiej, abym nie wychodziła z pokoju, bo będzie gorzej... - powiedziałam z łzami w oczach. Chłopak widząc to przytulił mnie.
- Nie przejmuj się Rylandem. - uspokajał mnie.
- Jak mam się nim nie przejmować? - odsunęłam się od niego odrobinę.
- Ryland jest najmłodszy, ona ma najmniej do powiedzenia w tym domu. Jeśli tak dobrze dogadujesz się z Rydel i Rikerem na pewno będzie dobrze. Poza tym Stormie i Mark nigdy nie dopuszczą, by stało ci się coś złego. A Ryland... Może po prostu boi się, że rodzice będą zwracać na ciebie więcej uwagi, niż na niego? - powiedział spokojnie.
- Mam taką nadzieje... To może zabrzmieć głupio, ale to właśnie przez to uciekłam, przestraszyłam się go...
- Naprawdę nie musisz się go bać. On... To jeszcze dziecko, nie dorósł. - uśmiechnał się lekko.
- Ale ty tak... - wyszeptałam.
- Co? Nie rozumiem...
- Ty dorosnąłeś, tobie mogę zaufać. - powiedziałam równie cicho.
- Tak, możesz zaufać. - przytaknął. - Mam jeszcze jedno pytanie...
- O co chodzi?
- Co sie stało, zanim cię znalazłem? - zapytał.
- Znalazło mnie jakiś trzeci facetów i jedna dziewczyna. Jeden z nich mnie trzymał, wtedy ta dziewczyna podeszła do mnie i uderzyła mnie dwa razy w twarz, później sobie poszła, nie wiem co by się stało, gdyby jeden z nich mnie nie uratował... Później tylko chodziłam po mieście i... I mnie znalazłeś... Dziękuje. - szepnęłam końcówkę.
- Nie ma za co. Dobra... To był dla ciebie ciężki dzień, poza tym jest późno, chodźmy spać. - oznajmił brunet, na co przytaknęłam.
Obydwoje polożyliśmy się na łóżku. Najpierw nie była pewna, ale zaraz po tym przybliżyłam się do chłopaka, a ten lekko mnie przytulił. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a później oparłam dłonie na jego torsie i uśmiechnęłam się delikatnie. W końcu niespodziewane poczułam, że chłopak mnie pocałował, zrobił to kompletnie niespodziewanie, ale mimo to odwzajemniłam pocałunek, który szybko stał się czuły i bardzo namiętny. Nie chciałam go przerywać, był naprawde cudowny i... Był moim pierwszym pocałunkiem. To, co zrobiłam wcześniej nie można nazwać pocałunkiem i chciałam o tym zapomnieć. W końcu chłopak odsunął się ode mnie trochę.
- Przepraszam... - powiedział cicho.
- Nie masz za co. - szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko. Żadne z nas już nic nie powiedziało. Zamknęłam oczy i próbowałam usnąć, ale niestety bezskutecznie. Po głowie cały czas chodził mi dzisiejszy dzień. Najpierw rozmowa z Rylandem, a później cała reszta. Przez to nie mogłam zasnąć, tym bardziej fakt, że jutro wracam do Lynch'ów... Ale przynajmniej obok mnie był Ellington i to się w tej chwili dla mnie liczyło. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale musiała być późna, ponieważ kiedy zdołało mi się usnąć na zewnątrz zaczynało być jasno.
~~~
Witam :3 Dodaje rozdział, ale nie specjalnie mi się podoba, lepiej wyszedł mi kolejny ^^ btw jutro zaczyna się szkoła, więc rozdziały będą jeszcze rzadziej, ale w sumie to jeszcze zobaczę. Jeśli chcecie być na bieżąco, zaobserwujcie mnie na Twitterze: @Cat98R5, tam będę dodawła informacje o nowych wpisach :)
Świetny, świetny, świetny <3
OdpowiedzUsuńczekam na następny
OdpowiedzUsuńSuper <3 Maia i Ellington, słodko ^___^
OdpowiedzUsuńOmg ;oo ale ty super piszesz, ojeju jeju ! ;o Zazdro i ból dupy, bo umiesz lepiej pisać ;ccc
OdpowiedzUsuńNie no czekam na nn :* <3
Jeeej *___* Genialny :3 Zgadzam się z poprzedniczkami, genialny, świetnie piszesz i czekam na następny <3 - Ewa.
OdpowiedzUsuńhttp://ross-and-justine.blogspot.com/ zapraszam na swoj blog!
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwwwwwww <3 To takie sweet :3 Boszeeeeeee to było najlepsze w tym rozdziale z Ellem i Maią xD
OdpowiedzUsuń