!Przypominam, że w opowiadaniu nie ma Mai Mitchell, jest tylko bohaterka o takim imieniu :p (i tak, jest w nagłówku)!
Niezbyt długo używałam laptopa Rydel, właściwie to tylko sprawdziłem kilka stron i odłożyłam do na szafke nocną. Później właściwie czas minął mi szybko, nim się obejrzałam było już po 13, a wtedy do pokoju wpadła Rydel, która zawołała mnie na obiad, a więc trochę niechętnie wyszłam z pokoju i przeszłam do kuchni, gdzie była już cała rodzina Lynch'ów. W kuchni było lekkie zamieszanie, bo praktycznie każdy w czymś pomagał, a ja czując się nieswojo zajęłam pierwsze, wolne miejsce, kiedy prawie wszystko było już gotowe rodzina zaczęła siadać przy stole, a ja zorientowałam się, że ktoś stoi za mną. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Rylanda, 'No świetnie...' - pomyślałam, a wtedy chłopak się odezwał:
- To chyba moje miejsce. - powiedział całkiem poważnie i najwyraźniej czekał, aż mu je zwolnie. Wszyscy, z wyjątkiem państwa Lynch, którzy robili jeszcze coś przy blacie i raczej nic nie słyszeli, spojrzeli na mnie.
- Ryland, daj spokój... - upomniał brata Riker.
- Ta, zapomnij. - spojrzał na brata i parchnął cicho, a następnie zwrócił swój wzrok na mnie. Chłopak dalej czekał, ale to w końcu tylko jakieś głupie miejsce przy stole, nie miałam zamiaru się o to kłócić czy coś.
- Ryland! - krzyknęła Delly, a Stromie odwróciła się do nas.
- Coś się stało? - zapytała przejęta kobieta. Pokręciłam sprzecznie głową.
- Nie, nic... - powiedziałam cicho i wstałam i zajęłam miejsce obok Rikera, który na chwile położył dłoń na moim ramieniu.
- Wszystko ok? - zapytał i spojrzał na mnie.
- Tak... No jasne... - kiwnęłam głową, tak naprawdę już miałam dość tego Rylanda i nie chciałam nawet na niego patrzeć. Po chwili państwo Lynch również odsiedli się do stołu i cała nasza ósemka zaczęła jeść obiad. Mnie szło to dosyć wolno, a cały czas czułam na sobie czyiś wzrok, zapewne Rylanda. Po chwili ciszy odezwał się Riker:
- A właśnie, Maia, idziemy dzisiaj z Ratliff'em do kina, chcesz wybrać się z nami? - zapytał, jakby nie znał odpowiedzi. To miłe, że o to zapytał, ale żeby nie było dziwnie, chwile się wahalam nad odpowiedzią, w końcu ich rodzice nie mogą dowiedzieć się o tym, że jestem z Ellingtonem.
- No dawaj, przy okazji może troche lepiej go poznasz. - dodał Ross.
- Właśnie, może przynajmniej się do niego przekonasz... Na wczorajszej próbie siedziałaś dziwnie cicho, daj chłopakowi szanse! - powiedział Rocky, na co cała reszta 'wtajemniczonych' wybuchnęła śmiechem. Dopiero Rocky szturchnął Rikera, a ten się ogarnął, lekko szturchnął młodszą siostrę, a ona uspokoiła Rossa.
- Dobra, to było dziwne... - powiedział Ryland, trochę niepewnie na niego spojrzałam.
- Nieważne, zapomnijcie o tym. - powiedział zakłopotany Ross.
- Nie ma problemu. - uśmiechnęła sie Stromie. - Idziecie tylko ty z Ellingtonem, czy...
- Ja, Rocky, Rydel, Ross i Ratliff, a i może Maia. - dokończył uśmiechnięty dwudziestodwulatek.
- Może weźcie ze sobą Rylanda? - zaporponował Mark. Od razu miała ochotę powiedzieć głośne "NIE!", ale przeiceż nie mogłam tego zrobić. Riker spojrzał na mnie, a następnie na rodziców.
- No pewnie, Ry, idziesz z nami? - zapytał, udawając zadowolenie. Chłopak przez chwilę się wahał, a ja miałam ogromną nadzieje, że jednak odmówi. Ten jak na złość się zgodził.
- To super, idziecie wszyscy, tak Maia? - zapytała pani Lynch.
- Tak... - powiedziałam cicho.
- Świetnie, o której idziecie? - Dopytywała.
- Nie wiem, za jakąś godzinę, dwie? - odpowiedział najstarszy.
- Tym lepiej. Dziewczyny pomogą mi po obiedzie w kuchni, zgoda? - spojrzała na mnie uśmiechnięta. - Pewnie brakuje ci zabawy w kuchni, co? Często pomagałaś mamie w kuchni? - zapytała miło.
- Nie, właściwie... Zwykle to ja w kuchni tylko po nich zmywałam... - odpowiedziałam cicho i nieco posmutniałam. To była prawda, zwykle w kuchni było pusto, więc albo sama musiałam iść na zakupy, albo po prostu mówiłam sobie 'dziś nie muszę jeść śniadania/obiadu/kolacji'. Spuściłam wzrok, a zaraz poźniej spojrzałam na Rylanda, zobaczyłam, że miał już inny wyraz twarzy, nie widniała złość, tylko bardziej... Współczucie? Nie, to Ryland, to na pewno nie było to, chociaż... Na pewno nie patrzył już na mnie wzrokiem mordercy. Przez chwile panowała cisza, której nikt jak na złość nie przerywał.
- O rany... Bardzo mi przykro.. - powiedziała w końcu Stromie. - Słuchaj, ale mam dla ciebie dobre wieści: do szkoły pójdziesz dopiero na drugie półrocze, a po drugie... Na święta, na kilka dni wracasz do rodziców. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Od razu spojrzałam na nią.
- Jak to..? - zapytałam zdziwiona.
- Twój tata bardzo się zmienił, więc na kilka dni możesz wrócić. Później znowu wrócisz tu, ale jest szansa, że niedługo będziesz mogła wrócić do domu. - wyjaśniła z delikatnym uśmiechem. Tak naprawdę to tylko Riker i Ross wiedzieli o wszystkim, dlatego obydwoje mieli poważne miny, Rydel natomiast się uśmiechnęła.
- To świetnie. Maia, masz szanse wrócić do domu. - powiedziała uśmiechnięta Delly. Spojrzałam na nią, a później na panią Strmie, pokręciłam głową, wstałam od stołu i bez słowa szybko poszłam do pokoju, moje zachowanie było trochę dziwne, ale mimo tego, zaraz za mną poszedł Ross, Riker również chciał to zrobić, ale widząc, że młodszy brat ma taki sam zamiar postanowił odpuścić. Kiedy weszłam do pokoju zakryłam twarz dłońmi, a z moich oczu zaczeły płynąć łzy. Zaraz po mnie wszedł blondyn.
- Maia, co się stało? - zapytał podchodząc do mnie, złapał moje dłonie i odsłonił moją zapłakaną twarz.
- Ross, ja... Nie chcę tam wracać... Nie do nich, wyślijcie mnie gdziekolwiek, byle nie tam... - powiedziałam, co myślałam, nie chciałam wracać do domu, w końcu koszmar powróci...
- Dlaczego nie chcesz? Moja mama powiedziała, że twój t...
- Mój ojciec się nie zmieni, ja to wiem. - przerwałam mu i spojrzałam w jego oczy.
- Jeśli by się nie zmieił, nikt by cię tam nie wysyłał.. Tutaj chcemy twojego dobra... - powiedział czule.
- Jeśli naprawdę tego chcecie, to nie wysyłajcie mnie tam... Wiem, że święta chcecie spędzić razem, beze mnie, jakiejś obcej dziewczyny, ale... Po prostu nie tam. Nie chce też tu zostawać, po prostu boję sie powrotu... - powiedziałam wszystko, co czułam na ten temat, chłopak zbliżył się do mnie i mnie przytulił.
- Postaram się o to... Ale bądź spokojna, w domu nikt nic ci nie zrobi, nie będzie jak kiedyś, zobaczysz... - odparł cicho, a ja mocno się do niego przytuliłam i przegryzła, dolną wargę, zaciskając powieki. Kiedy już odsunęliśmy się od siebie chłopak złapał mój nadgarstek i niepewnie podwinął rękaw mojej bluzy i spojrzał na rany.
- Hej, spójrz, rany powoli znikają... Siniaki to samo... - uśmiechnął się lekko. Spojrzałam na swój nadgarstek i kiwnęłam lekko głową.
- Te blizny kiedyś zejdą... - szepnęłam, a z moich oczu ponownie zaczęły płynąć łzy.
- "te"? - zapytał zdziwiony i od razu spoważniał. - Czyli, że... Są inne..? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Są rany tak głębokie, że już nie zejdą... - szepnęłam przez łzy.
- Czekaj... O co ci chodzi? - dopytywał zdezorientowany, pokręciłam sprzecznie głową.
- Nieważne...
- Maia...
- Posłuchaj, kiedy... - już chciałam mu powiedzieć o co mi chodzi, ale do pokoju weszła Rydel.
- Maia, pomożesz nam w kuchni? - zapytała lekko uśmiechnięta.
- Oo... Tak, jasne. - wymusiłam delikatny uśmiech. - Muszę iść, przepraszam... - powiedziałam cicho do blondyna i razem z Delly poszłam do kuchni.
- No to jak dziewczyny robimy babeczki. Co wy na to? - zaproponowała uśmiechnięta Stormie, na co Rydel od razu z chęcią się zgodziła, a ja kiwnęłam głową, co również oznaczało zgodę. Tak więc szybko wzięłyśmy się do pracy, a po kilkudziesięciu minutach babeczki wylądowały w piekarniku. Muszę przyznać, że to było naprawdę miłe z ich strony, że mi to zaproponowały. Chociaż przez chwile mogłam zapomnieć o swoich problemach, byłam wtedy uśmiechnięta, to coś dziwnego, bo ja nigdy nie miałam tak dobrych relacji z matką, jak Rydel ze Stromnie. Szczęściary. Kiedy zaczęliśmy sprzątać w kuchni w końcu odezwała sie Delly:
- Maia... A jak to było u was w domu? - zapytała niepewnie i obydwie blondynki spojrzały na mnie. Westchnęłam cicho, a uśmiech powoli znikał z mojej twarzy.
- Hmm... Na pewno nie jadaliśmy razem jak wy... I nigdy też nie miałam tak dobrego kontaktu z matką, jak wy razem... - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Rozumiem... - przytaknęła Rydel.
- Właśnie, że nie... - mruknęłam cicho i spojrzałam na dwudziestolatkę. - Nie rozumiesz mnie... Twoja rodzina jest taka... Idealna... Jestem pewna, że tutaj nigdy nie wydarzyły się rzeczy, które działy się u mnie w ciągu jednego dnia... Nie, nie rozumiesz mnie. - powiedziałam ledwo powstrzymując sie od płaczu.
- Maia, ja... - zaczęła zdziwiona moją reakcją, Rydel.
- Nieważne... - powiedziałam szybko i jeszcze szybciej wyszłam z kuchni, kierując się oczywiście do swojego pokoju. Rydel w między czasie spojrzała na matkę.
- Przepraszam... - powiedziała spuszczając wzrok.
- Ehh, powinnaś porozmawiać z Maią. - uśmiechnęła się lekko.
- Przecież teraz nie będzie chciała z nikim rozmawiać, chyba, że...
- 'Chyba, że'? - zapytała matka.
- Nie, nieważne... - odprała zamyślona. - Daj znać, kiedy babeczki będą gotowe, w porządku?
- No jasne. - uśmiechnęła się, pocałowała córkę w policzek, a Delly szybko poszła na górę, do swojego pokoju. Kiedy ja weszłam do swojego zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku. Zaczęłam wpatrywać sie przed siebie i myśleć o tym, co tak naprawdę powiedziałam Rydel, chyba źle zareagowałam. Westchnęłam cicho, siedziałam tu jeszcze przez dobrą godzinę, w między czasie chłopcy zdążyli podbić salon, bo było od nich dosyć głośno. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi, wzięłam głęboki oddech, czekając aż ktoś wejdzie do środka.
- Babeczki gotowe. - usłyszałam radosny, doskonale znany mi głos. Szybko spojrzałam w tamtą stronę i widząc bruneta od razu do niego podeszłam, rzucając mu się na szyje.
- Ło, ło, ostrożnie, jeszcze mi babeczki wywalisz, a ledwo wykradłem je od Rikera i Rocky'ego. - Zaśmiał się i pocałował mnie w policzek. Tak, Elly, kochany, zabawny Elly. Widać, że chciał mnie pocieszyć, co zresztą świetnie mu wyszło. Spojrzałam na niego uśmiechnięta, wtedy odłożył tależyk z babeczkami na szafkę i mocno mnie przytulił.
- Jak się trzymasz? - wyszeptał czule.
- Sama nie wiem... Nie chce wracać do domu, a...
- Wracasz do domu?! - zapytał zdziwiony.
- Tak, to znaczy nie... Ehh, tak, ale tylko na kilka dni, później tu wracam. - wyjaśniłam smutna.
- Ale... To chyba dobrze..?
- Nie! Właśnie to nie dobrze! Nie chce tam wracać, wiem, że ojciec sie nie zmienił i nie zmieni się, matka to samo... - powiedziałam, a z moich oczu zaczeły płynąć łzy, więc spuściłam wzrok.
- Hej... Jestem przekonany, że się zmienił... Zobaczysz, będziesz tam szczęśliwa. - oznajmił cicho, dłonią uniósł mój podbródek, abym spojrzała mu w oczy i wtedy uśmiechnął się lekko, a wręcz nie widocznie.
- Będe bez ciebie... Nie będe szczęśliwa... - powiedziałam cicho.
- Na mnie świat się nie kończy... Spotkasz Caroline, wszystkich starych znajomych. My przecież jeszcze sie spotkamy.
- Nie chce... Nie chcę zostawiać ciebie i nie chcę z nikim się spotykać. Na pewno nie z nikim ze znajomych... Pewnie nawet nie zauważyli, że mnie nie ma, nie zdziwilabym się. I dla mnie świat kończy się właśnie na tobie. - odrzekłam równie cicho.
- Nie mów tak, na pewno bardzo sie tym przejmują, bo pewnie nic nie wiedzą... Posłuchaj... Wrócisz do domu, wszystko będzie dobrze... Świetnie, dobrze dogadasz się z rodzicami, a później do mnie wrócisz. - powiedział nadal lekko uśmiechnięty.
- Ell... - mruknęłam, nie zwarazjąc na jego wcześniejsze słowa.
- Tak?
- Co jeśli moi rodzice jakimś, magicznym cudem naprawde się zmienili i... Wrócę do domu na stałe? - zapytałam wymyślając w głowie masę odpowiedzi. Ellington przez chwile nie odpowiadał, sam najwyraźniej był zdziwiony tym pytaniem.
- Wtedy... Będziemy musieli zerwać... Z nami będzie koniec... Zgadza się..? - zapytałam domyślając się odpowiedzi, a jeśli Ratliff będzie się temu sprzeciwiał będe wiedziała, że mówi to tylko po to, aby mnie pocieszyć... Spojrzałam w jego oczy, a chłopak delikatnym ruchem otarł moje łzy.
- Chce po prostu, abyś była szczęśliwa, ze mną lub bez... - odparł szeptem.
- Co mi ze szczęścia, jeśli nie będe mogła być z tobą?! Poza tym... Po prostu odpowiedz... To będzie koniec, mam rację, prawda?
- Maia, słuchaj... Będe szczery... Nie mam pojęcia co wtedy będzie... Czy będziemy razem, czy nie. Nie wiem, jak to będzie poźniej, ale wiem co jest teraz; teraz jesteśmy tutaj, razem. Bądźmy szczęśliwi, nie przejmując się tym, co może być później. Szkoda naszego czasu, cieszymy sie, że teraz jesteśmy razem... Nie przejmuj się tym, co będzie jutro. Pomyśl o tym, co jest teraz, tutaj. Maia... Ja jestem. - spojrzałam niepewnie w jego oczy i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wiem, że jesteś, wiem o tym, ale... Co będzie później? Kiedy ja wrócę do domu... Nie chce tam wracać, nie na stałe... - powiedziałam częściowo zmieniając ton na szept.
- A zatem tam nie wracaj. Nie pozwolę, aby znowu zrobili ci coś złego... Wezmę cię do siebie... Będziesz mogła zamieszkać u mnie... Tam nic ci się nie stanie, będziesz bezpieczna i będziemy razem. - powiedział i uśmiechnął się lekko.
- Ellington, ty... Chyba nie mówisz poważnie? - zapytałam zdziwiona.
- Śmiertelnie poważnie. - przytaknął. - oczywiście jeśli tylko chcesz...
- Czy chce? Oh, oczywiście, to byłoby coś wspaniałego, ale... - chwile sie zawahałam, ale w końcu już nic nie powiedziałam.
- Ale co? - spytał.
- Ale nie mogłabym tego zrobić...
- Co? Dlaczego nie? Możesz to zrobić. - upierał się.
- Nie... - pokręciłam sprzecznie głową.
- Dlaczego? Nie chcesz ze mną być? Tylko powiedz, to zakończymy ten temat... - odprał cicho.
- Nie, nie o to mi chodzi...
- Zatem o co? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Jaki on był teraz poważny... Widać, że mu zależy.
- Już kiedyś u ciebie byłam, tylko na dwa dni i wiedziałam, że było ci ze mną ciężko, a co byłoby, gdybym miała zostać na dłużej..? Nie, nie chcę być problemem. - spuściłam głowę i zamknęłam na chwile oczy.
- Co? Ooo nie, nie, nie, nie... - spojrzałam na niego. - Ty nigdy byłaś i nie będziesz problem, może wtedy zachowywałem się troche głupio, ale to dlatego, że właściwie cię nie znałem. Teraz byłoby inaczej.., zupełnie inaczej... - wyjaśnił.
- I chciałbyś, abym tak po prostu z tobą mieszkała?
- Dokładnie tak... Jak już powiedziałem: wtedy kompletnie cię nie znałem, znałem tylko twoje imię i powiedziałaś mi tylko o tym, co działo się u ciebie w domu. A teraz... Teraz cię kocham i nie wyobrażam sobie, abyś kiedykolwiek mnie zostawiła i cierpiała u siebie... Nie pozwolę, aby twoi rodzice znowu zrobili ci coś złego... - powiedział niemalże szeptem, a z moich oczu mimowolnie zaczęły płynąć łzy.
- Jeśli tam wrócę... To jest nie uniknione...
- Dlatego tam nie wracaj...
- Ale... Jesteś pewny..?
- Tak, jestem. - odpowiedział poważnie, patrząc w moje oczy.
- A zatem zgoda... - szepnęłam i się do niego przytuliłam, on rownież mnie przytulił. - Ale wiesz, że mogę zostać tu jeszcze długo...
- To nie ma znaczenia, Maia, kocham cię i wiem, że będziemy razem naprawdę długo. Nie ważne czy wrócisz za tydzień, czy pół roku. - oznajmił patrząc mi w oczy.
- Wiesz, że jesteś jedyną osobą, której w pełni zaufałam? Nikomu nie ufam tak bardzo, jak tobie. - uśmiechnęłam sie lekko i odsunęłam się troche od Ratliff'a.
- Naprawdę? - nieco się zdziwił.
- Tak... Rikerowi zaufałam... Rossowi też, no i Rocky'emu, ale... Żadnemu z nich nie ufam całkowicie, jak tobie... - oznajmiłam z niewielkim, nieśmaiłym uśmiechem.
- Bardzo się cieszę, że mi zaufałaś... - uśmiechnął się delikatnie i złapał moje dłonie.
- A ty... Ufasz mi..? - zapytałam niepewnie, nie zdążyłam spoważnieć, bo chłopak od razu odpowiedział:
- No jasne! Skąd to pytanie? Słuchaj, jeszcze... Do niedawna byłem z Kelly, ale to było coś zupełnie innego, jej nie kochałem tak mocno, jak ciebie. - westchnął cicho.
- A ja... Nigdy nie miałam chłopaka i byłam święcie przekonana, że nigdy nie będe mieć. Sądziłam, że wszyscy są tacy sami... Byłam taka nieufna. A teraz mam ciebie... - wyzmałam z delikatnym uśmiechem, wzięłam głęboki oddech i przegryzłam wolną wargę. Ellington zbliżył sie do mnie z zamiarem pocałowania, ale ktoś wszedł do pokoju. Szybko odsuneliśmy się od siebie, na szczęście on tego nie zobaczył. Na szczęście, bo do pokoju wszedł Ryland. Spojrzałam na niego wstaraszonym wzrokiem. Wystraszonym nie dlatego, że się go przestraszyłam, tylko dlatego, że nie chciałam, aby nas zobaczył, bo to przecież byłby koniec. Spojrzał podejrzliwie na naszą dwójkę i rzucił szybkie "wychodzimy" i właściwie od razu wyszedł.
- Nie lubię go. - powiedział poważnie Ratliff, po czym się uśmiechnął. Pocałowałam go w policzek i podeszłam do drzwi.
___
Okeej, tak więc po ponad miesiącu dodaję ten rozdział ;o mam nadzieje, że się spodobał :) ogółem zaczęłam go pisać jeszcze przed świętami, ale podczas tej przerwy nie miałam czasu, a poźniej poprawiania, zdawania i nauki było dużo ^^
Jejuu, świetny *____*
OdpowiedzUsuńEj, z tym Rylandem, to jakaś masakra xD Ale ogółem rozdział boisko. Trzeba przyznać, że jeden z Twoich bardziej udanych ;* I ten... Czekam na kolejny! <3
Rozdział świetny, od razu przyznaje :3
OdpowiedzUsuńI ten Ratliff z tą propozycją... Jaki on tu jest kochany, jejku... <3 <3
Pisałam ci to juz nie raz, ale powtórzę: masz ogromny talent i masz mi go tu nie zmarnować :p
Cierpliwie czekam na kolejny <33
Ojaciepierdziele *______*
OdpowiedzUsuńJezuu, rozdział po prostu boski <33 najlepszy na końcu Ell: "Nie lubie go" XDD
Ale uwielbiam Ratliffa w tym opowiadaniu, jest cudny <3 a Ryland to już w ogóle xD
No nic, czekam na kolejny rozdział i mam nadzieje, że nie kazesz nam znowu tyle czekać :p weny życzę <3
CAT COŚ DODAŁA, WOO HOO! <3 XD
UsuńAle Ci tu słodzą :P ale się w sumie muszę z nimi zgodzić, rozdział (jak w sumie każdy, ale kij, też Ci posłodzę >_<) wyszedł świetny <3 i zgadzam się, Elly jest megakochanycudownyboskiiogolniegokocham <33 Doczytaj się, co tam jest napisane! :D
Czekam na kolejny, bye ;**
Mega kochany, cudownym boski i ogólnie go kocham XD <3
UsuńTo trzeba ci przyznać - jeden z twoich bardziej udanych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńKurcze, jak tak myślę, to bardzo się cieszę, że postanowiłaś założyć takiego bloga, jest naprwdę oryginalny, uwielbiam go! <3. || Hania.
Łał, rozdział jest naprawde świetny, is awesome! :DD
OdpowiedzUsuńA ja tu lubię Rylanda, o xD ale uwielbiam też naszą kochaną pare, ale... Mogłabyś coś tam u nich namieszać cx chyba wiesz o co mi chodzi? Kurcze, po prostu taka jest moja propozycja, no! ;D może weźmiesz pod uwagę? Mam nadzieję :P - J <3.
OMG ! Zajebisty rozdział <333 Jak czytałam to byłam taka wzruszona :3 Myślałam, ze zaraz łza mi poleci, ale nwm dlaczego, po prostu tak świetnie opisujesz, że te uczucia odzwierciedlają się na mnie XD Nie wiem jak to wytłumaczyć :* No i to, że Maia zamieszka z Ellem Aww <333 Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i weny życzę :3 :*
OdpowiedzUsuńsuper x1234567890987654321345678909876543234567890-098765434567890 takiej liczby nawt nie ma ale taki zajebisty jest twój blog hehe czekam nn i zapraszam do mnie http://crazzystory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń52 year-old Business Systems Development Analyst Abdul Klejin, hailing from Quesnel enjoys watching movies like Euphoria (Eyforiya) and Inline skating. Took a trip to Archaeological Site of Atapuerca and drives a Ferrari 275 GTB/4. swietny post do poczytania
OdpowiedzUsuńadwokaci rzeszow prawo spadkowe
OdpowiedzUsuń