Nadeszła mnie tylko jedna myśl, ale powstrzymałam się słysząc czyjeś kroki zbliżające się do drzwi pokoju. Byłam przygotowana tak naprawdę na najgorsze, na to, że przyjdzie tu Ryland, właściwie byłam tego pewna, ponieważ Rocky i Riker od dobrych 30 minut nie wracali. Słysząc, że ktoś otwiera drzwi westchnęłam cicho i spuściłam wzrok, a po chwili usłyszłam swoje imię wypowiedziane przez... Ellingtona. Od razu sppjrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam wystraszonego Ratliff'a, stojącego przed drzwiami. Okropnie się ucieszyłam na jego widok, szybko zeszłam z łóżka , a brunet podszedł do mnie i od razu przytulił. Ja również mocno go przytuliłam. Tak się cieszyłam, że przyszedł.
- Ellington... Przyszedłeś tutaj... - wypowiedziałam chyba najciszej, jak potrafiłam, przy Ell'u naprawdę czułam sie bezpieczna.
- Dla ciebie. - szepnął.
- Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że cię widzę... - powiedziałam cicho, ani na chwile się od niego nie odsuwając.
- Riker dał mi znać... Co się stało? - odsunął sie trochę ode mnie i spojrzał w oczy.
- Ryland... On...
- Znou on? - przytaknęłam i jemu postanowiłam powiedzieć wszystko. To, co sie tu stało i to, dlaczego tak się go bałam.
- Chciałam przyjść do Delly, żeby do ciebie zadzwonić, ale on wyszedł z pokoju i miał ten nóż w ręce...
- Zaraz, zaraz... Jaki nóż, czy on coś ci zrobił?! - zapytał przejęty.
- Nie, nic mi nim nie zrobił... Ale było blisko i nie wiem, co stałoby sie, gdyby nie było za mną drzwi, tylko ściana... Weszłam do tego pokoju, Rocky'ego... Tam przyszedł tez Riker, a później wszedł Ryland. Znowu się go przestraszyłam... Ale to nie dlatego, że miał sobie jakiś nożyk do papieru... Chodzi o to, że mój ojciec... - znowu zacięłam się w tym samym miejscu. Trudno było mi o tym mówić, ale chciałam, aby Ell wiedział. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, cały czas patrzyłam w oczy brunetowi, wzięłam głęboki oddech:
- On właśnie takim nożem... Na moich oczach zrobił mojej matce... - mocno zacisnęłam powieki. - wyciął jej napis "DZIWKA" na plecach... - powiedziałam szybko i przypominając sobie ten widok wybuchnęlam płaczem i szybko schowałam twarz w dłoniach. Ellington wszystko uważnie wysłuchał i od razu mocno mnie przytulił. Sam wyglądał na przerażonego, ale on przynajmniej tego nie widział...
- Maia, nie... Zapomnij o tym... A w każdym razie nie myśl o tym teraz... Najważniejsze jest to, że tobie nic takiego nie zrobił... - powiedział cicho, a do jego oczu również napłynęły łzy. - Bo... Tobie nic nie zrobił, prawda? - spojrzał na mnie. Nic nie odpowiedziałam, bo nie chciałam go kłamać.
- Maia...
- Nie zdążył... Nie zdążył całego... - powiedziałam cicho przez łzy.
- Jak to, nie zdążył 'całego'? - zapytał uważnie na mnie patrząc.
- Był wtedy naprawdę na nas zły... To zresztą, jak zwykle... Chciał się jakoś wyżyć, czy coś... Najpierw zrobił to mojej matce, mnie zaraz po niej, ale ja zdążyłam mu się wyrwać... Później już nie miał do tego okazji. Teraz ja mam "DZI"... Powiedział, że jeżeli on teraz tego nie dokończy, na pewno zrobi to ktoś inny...
- Nie... Nikt tego nie dokończy. Zapewniam cię, że ja do tego nigdy nie dopuszczę...
- Dopóki tutaj jestem... Kiedyś wrócę... A tam...
- Nie. Nawet tak nie myśl. Dobrze wiem, że kiedyś wrócisz, ale mimo t ja zawsze będę przy tobie i nic złego ci sie już nie stanie. - uważnie wysłuchałam słów Ellingtona i już nic nie odpowiedziałam tylko mocno się do niego przytuliłam. Chwile tak staliśmy, ja płakałam, a Ratliff próbował mnie pocieszyć.
- Ellington... - mruknęłam cicho i spojrzałam mu w oczy.
- Tak?
- Zostaniesz dziś ze mną? - zapytałam z nadzieją, chociaż tak naprawdę dobrze wiedziałam, że to wprawdzie niemożliwe.
- No jasne... - odpowiedział cicho, zdziwiłam się, naprawdę bardzo się zdziwiłam, ale równocześnie ogromnie ucieszyłam. Tak naprawdę tylko jemu ufałam na tyle, abym mogła teraz z nim zostać.
- Naprawdę? - zapytałam dla pewności.
- Tak... Porozmawiam z Rikerem i Rocky'm... Muszą się zgodzić... Muszą nas zrozumieć. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. - szepnęłam. - Jesteś wspaniały, wiesz o tym, prawda? - uśmeichnęłam się lekko, na co chłopak przecząco pokręcił głową.
- Nie nie jestem. -również uśmiechnął się delikatnie.
- Dla mnie jesteś i zapamiętaj, że zawsze będziesz. - uśmiechnęłam się lekko, co chłopak odwzajemnił, a do pokoju wszedł Rocky, od razu spojrzałam w tamtą stronę, ponieważ obawiałam, sie, że to może być Ryland.
- Ooo, Ratliff... To ten, mam sprawę... Emm, zostaniesz dziś tu, z Maią? - zapytał podchodząc do nas.
- No właśnie, emm... - zaczął, ale Rocky mu przerwał:
- No Ell... Sądze, że tak byłoby najlepiej. No wiesz, jak ty z nią zostaniesz. - odparł cicho, spojrzałam na Ellingtona. Czyżby zaczął się wahać? Przecież przed sekundą od razu sie zgodził! Wescthnęłam cicho i spuściłam wzrok i wtedy usłyszałam głos Ell'a:
- Jasne. - a jednak się zgodził. Bardzo się ucieszyłam, ale mimo to nadal miałam spuszczony wzrok.
- A co z waszymi rodzicami? - zapyał starszy brunet.
- Powiemy im, że zostajesz dziś u nas, a Maia... Powiemy, że zostaje z nami lub u Rydel. - objaśnił i uśmiechnął sie lekko. - Także... To ja was zostawiam, a później przejdziemy do was z Rikerem, Rossem i Rydel, oczywiście jeśli chcecie? - kiwnęłam głową na zgodę, a Ell powiedział ciche "spoko" i się uśmiechnął. Lynch przytaknął i wyszedł z pokoju. Przez chwile staliśmy z Ellingtonem w ciszy, którą postanowiłam przerwać.
- Nie chciałeś tego... - powiedziałam cicho.
- Co? - lekko się zdziwił.
- Od razu nie odpowiedziałeś, że chcesz zostać, dopiero za drugim razem... - wyjaśniłam równie cicho, co przedtem.
- Co? Nie, nie o to mi chodziło... - zaczął sie tłumaczyć.
- A więc o co? - cofnęłam się o krok i spojrzałam na niego.
- Posłuchaj... Naprawde uważasz, że nie chciałbym zostać, po tym, jak przed minutą mówiłem, że zostanę?
- Umm... Masz racje... Przepraszam. - odrzekłam cicho.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. - uśmiechnął się lekko, podszedł do mnie i mnie przytulił, na co się uśmiechnęłam. - Nie masz nic przeciwko, aby tu przyszli?
- Nie, nie... O ile Ryland z nimi nie przyjdzie nie mam nic przeciwko... - odpowiedziałam cicho.
- Nie, Rylanda nie będzie, możesz być spokojna. - uśmiechnął się lekko.
- Ellington... Mam prośbę...
- O co chodzi? - spojrzał na mnie.
- Mogłabym zadzwonić? - zapytałam cicho.
- Umm, no jasne. - kiwnął głową i wyciągnął z kieszeni bluzy swoją komórke i podał mi.
- Dzięki... - uśmiechnęłam się lekko i wzięłam telefon do ręki.
- To może ja ten... Ee... Wyjdę?
- Co? Nie. - uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. - Nie musisz.
- Jak wolisz. - wzruszył ramionami i usiadł na łóżku. Wpisałam numer przyjaciółki i zadzwoniłam, a po chwili odebrała:
- Hej, Caroline... Tu Maia... - zaczęłam, ale dziewczyna mi przerwała.
- Maia?! O mój boże, dlaczego nie odpisywałaś i nie odbierałaś?! Wiesz, jak się o ciebie martwiłam?! Myślałam, że twój ojciec coś ci zrobił... - powiedziała nerwowo Caroline.
- Przepraszam, ale zgubiłam telefon, ale to nie istotne... Chodzi o to, że nie jestem w domu i raczej szybko nie wrócę... Bądź spokojna, jestem cała i nic mi się nie stanie. - wyjaśniłam cicho.
- A gdzie jesteś? - zapytała.
- Nie mogę... Tego powiedzieć... Ale możesz być spokojna, tu jestem bezpieczna. - spojrzałam na Ellingtona i uśmiechnęłam sie lekko, a następnie spuściłam wzrok.
- No jasne, w porządku... Mam nadzieje, że niedługo się odezwiesz i... Czekamy na ciebie Maia, tutaj. - powiedziała miło.
- Muszę kończyć... Narazie, Caroline. - powiedziałam szybko i nie czekając już na słowa przyjaciolki rozłączyłam się, a do moich oczu szybko napłyneły łzy. Westchnęłam cicho i usiadłam obok Ratliff'a, który najwyraźniej domyślił sie, o co chodzi, dlatego od razu mnie przytulił.
- Pewnie chcesz jak najszybciej tam wrócić? - odezwał sie po chwili.
- Sama nie wiem... Nie mam do kogo tam wracać... - odpowiedziałam cicho.
- Jak to nie masz dla kogo? Chociażby Caroline, z którą rozmawiałaś... Twoja mama...
- Nie... Do nich wcale nie chce wracać... Caroline strasznie sie zmieniła, ostatnio nie widywałyśmy się tak często, jak zwykle... Jeszcze jej nie powiedziałam, że tutaj jestem.. A mama... Nie chce do niej wracać. Po prostu. - wyjaśniłam i spuściłam wzrok. Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy na ten temat, ale niedługo, ponieważ do pokoju, zgodnie ze słowami Rocky'ego, weszła czwórka rodzeństwa Lynch, oczywiście bez najmłodszego członka rodziny.
- No więc jesteśmy. - powiedział uśmiechnięty Rocky wchodząc do pokoju. - A i powiedziałem rodzicom, ale oni i tak gdzieś wyszli i pewnie wrócą rano, więc spoko.
- A Ryland? - zapytałam troche niepewnie.
- Ryland ma się ogarnąć. Już z nim rozmawiałem, więc powinien być z nim spokój. - odpowiedział najstarszy blondyn i uśmiechnął się lekko, a ja kiwnęłam głową. Wszyscy się rozsiadli: Ross usiadł obok Ell'a, Rocky obok mnie, Riker na fotelu obok łóżka, a Rydel na oparciu fotela.
- A więc... Co chcecie robić? - zapytał Ross i spojrzał na każdego z osobna.
- To wy tutaj przyszliście, myślcie. - odpowiedział rozbawiony Ellington. Chłopcy właściwie nic nie wymyślili, ale to nie było potrzebne, bo w sumie rozmawialiśmy, a to nie było takie złe. Przynajmniej nie poruszali tematu dotyczącego Rylanda, mojej ucieczki, mnie i Ell'a i nic innego ze mną związanego. Właściwie na czymś takim zeszło nas do późna, choć właściwie to wczesnego ranka, kiedy reszta rozeszła się do swoich pokojów było koło czwartej rano. Riker zgodził się przenocować Rocky'ego, a ja z Ellingtonem zostaliśmy w jego pokoju.
Obudziłam sie koło godziny dziewiątej, Ell też już nie spał i oznajmił mi, że pilnie ma coś do załatwienia, dlatego zaraz potym wyszedł, a ja cicho zeszłam do 'mojego' pokoju. Chcoiaż z tym nie było trudności, bo państwa Lynch nie było na dole, więc bez problemu przeszłam. Kiedy tylko weszłam do pokoju westchnęłam cicho i usiadłam na łóżko i zaczęłam myśleć o tym, co będzie, kiedy będę w jednej klasie z Rylandem. Z "przemyśleń" wyrwał mnie głos Stromie, która weszła do pokoju.
- Widzę, że już nie śpisz... - uśmiechnęła się i podeszła do mnie, ja tylko lekko się uśmiechnęłam. Tak, cieszyłam się, że jest, przy niej Ryland na pewno by się nie odezwał.
- Tak... O co chodzi? - zapytałam cicho i spojrzłam na nią.
- Mam jedno pytanie.
- Jakie?
- Widzę, że trochę się tu nudzisz, zgadza się?
- Nie... To znaczy... Trochę, ale to nie ważne. - pokręciłam głową i spuściłam wzrok.
- Tak właśnie myślałam, więc... Mam do ciebie to pytanie: czym się interesujesz? - zapytała patrząc na mnie.
- Przepraszam... Co?
- No czym się interesujesz? Nie chcę, abyś się tutaj nudziła. Wiem, że na pewno nie zastąpimy ci tutaj rodziny, ale przynajmniej chce, abyś dobrze się tu czuła. Stąd moje pytanie. - wyjaśniła, będąc nadal uśmiechnięta.
- Rozumiem... Ale... Niczym specjalnie się nie interesuje... - powiedziałam już nieco ciszej.
- Na pewno musi być coś, co lubisz robić... No dalej.
- Naprawdę... W domu nie miałam...
- No jasne... Rozumiem. - kiwnęła głową. - Ale może jest coś, no nie wiem... Może kiedyś chciałaś nauczyć się na czymś grać?
- Nie.. Raczej nie. - uśmiechnęłam się lekko, a Stromie widząc mój uśmiech wyraźnie się ucieszyła.
- Na pewno? Jeśli byś chciała to Rocy może zacząć uczyć cię grać na gitarze, Riker basie, Rydel keyboardzie, a jeśli nic z tego to Ross może nauczyć cię grać na perkusji lub jeśli by się udało, Ellington mógłby to zrobić. - powiedziała z uśmiechem. Słysząc o Ell'u ucieszyłam sie, ale nic nie okazałam. Jeśli on miałby mnie uczyć spędzalibyśmy ze sobą więcej czasu.
- Hmm, jeszcze się zastanowie, zgoda?
- Oczywiście. A może jednak, hmm, bardziej ciągnie cię do książek?
- Nie, to zdecydowanie nie. - odpowiedziałam lekko rozbawiona.
- No jasne, ale jeśli jednak znajdzie się coś takiego, dzięki czemu byś się nie nudziła... Powiedz, postaram się o to. - uśmiechnęła się nieco szerzej.
- Dziękuje... - powiedziałam cicho i właściwie bez dłuższego zastanowienia przytuliłam się do kobiety. Ona rownież mnie przytuliła, z jednej strony cieszyłam się, że tutaj trafiłam, a z drugiej wolałabym być teraz u siebie, gdzie byłabym z matką. Po chwili cofnęłam się o krok i spuściłam wzrok.
- Jest pani wspaniała. Naprawde... Dziękuje, że chcieliście się mną zająć.
- Nie ma problemu, jesteśmy właśnie po to. - powiedziała uśmiechnięta. - I jakbyś miała jakieś pytania, również śmiało możesz zapytać.
- Właściwie mam jedno... Jaka jest szansa, że wrócę do matki..? - zapytałam niepewnie.
- Będę szczera... Nie mam pojęcia. Wszystko zależy od sądu i od tego, jak on zadecyduje...
- No jasne... A... Co z moim ojcem? - zapytałam już bojąc się odpowiedzi.
- Ehh... To on krzywdził ciebie i twoją mamę, zgadza się? - zapytała, na co przytaknęłam. - A więc zapewne do niego nie wrócisz. - dopowiedziała.
- To wszystko, dziekuje. - wymusiłam delikatny uśmiech, który pani Lynch odwzajemniła, powiedziała "nie ma za co" i wyszła. Westchnęłam cicho i na samą myśl o tym wszystkim, co zrobił mi ojciec wszystkiego mi się odechciało. Wiedziałam, że nie chcę do niego wrócić, ale również nie chce wracać do matki, bo o tym nikt nie wiedział i nie podejrzewał, ale ona sama sobie z tym nie radziła i jeśli nie ojciec... To ona się na mnie 'wyrzywała'. Ściągnęłam z siebie bluzę i spojrzałam na moje ręce. Widok nie był najlepszy: ani moje rany, ani siniaki pozostawione przez rodziców nie schodziły. Po chwili usłyszałam, że ktoś idzie w stronę mojego pokoju, nie zdążyłam ubrać mojej bluzy, bo do pokoju weszła Rydel, z rękoma z tyłu.
- No cześć... - uśmiechnęła się i podeszła do mnie.
- Hej... - odpowiedziałam cicho.
- Słuchaj, mama mówiła mi, że pewnie jesteś tutaj okropnie znudzona, dlatego mam coś dla ciebie. - oznajmiła uśmiechnięta i ukazała mi różowego laptopa i podała go mnie.
- Rydel... Co to ma być?
- Jak to co? To mój laptop, wiem, że musisz się tu nieźle nudzić, dlatego możesz go mnieć do czasu, kiedy tutaj będziesz. - wyjaśniła nadal uśmiechnięta.
- A ty? - zapytałam zdziwiona gestem dziewczyny.
- O mnie się nie martw! Jeśli będę czegoś potrzebowała zawsze mogę skorzystać z laptopów braci, z tym nie ma problemu.
- W takim razie... Dziękuje bardzo. - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie ma problemu... To... Na razie. - dodała uśmiechnięta, podała mi jeszcze ładowarkę od laptopa i wyszła z pokoju. Szczerze? Bardzo mnie to zdziwiło, ale było to niezwykle miłe z jej strony.
~ Rydel ~
Kiedy tylko dziewczyna wyszła z pokoju poszła do kuchni, gdzie była jej matka.
- Byłam u Mai. - powiedziała wchodząc do pomieszczenia.
- I co? Rozmawiałaś z nią? - zapytała i uśmiechnęła się lekko.
- Nawet nie... To znaczy tak, ale o niczym konkretnym. Mówiłaś, że musi jej się nudzić, więc pożyczyłam jej swojeg laptopa. - oznajmiła uśmiechnięta.
- Naprawde? To świetnie. - uśmiechnęła się do córki.
- Tak, ale.. Widziałaś co ma na rękach..?
- Co ma na rękach? - zapytała zdziwiona.
- Naprawde nic nie widziałaś? Ma tam pełno ran i siniaków... Dziewczyna najwyraźniej się cieła... - wyjaśniła.
- Żartujesz? O rany... Muszę dokładniej dowiedzieć się o tym, co działo sie u niej w domu. Dziękuje Rydel. - uśmiechnęła sie lekko.
- Nie ma sprawy, to ja spadam na górę. - odparła lekko uśmiechnięta i wyszła z kuchni.
___
Okej, dodałam kolejny rozdział :) Mam nadzieje, że się spodobał. A i ostatnio na e-mail dostałam pytanie: "Czy w ogóle wiesz coś tym, czym w twoim opowiadaniu znajmują się Lynch'owie, czy piszesz to od tak?"
Odpowiedź brzmi: ”Wiem, ponieważ moi rodzice zajmują się dokładnie czymś takim. Stąd pomysł na opowiadanie", to tak btw :) Aha... I musze powiedzieć, że zaczęłam myśleć nad usunięciem bloga... Ale nic jeszcze na 100% nie postanowiłam.
~ Cat.
sobota, 21 grudnia 2013
czwartek, 12 grudnia 2013
008
Po wyjściu z kina wracaliśmy dosyć wolno, głównie za sprawą chłopaków, którzy po drodze się wygłupiali, jeszcze nie przeszło im z kina. Ale szczerze powiedziawszy nie miałam nic przeciwko, chyba wszyscy dobrze się bawili, ja, chłopcy i mam nadzieję, że Rydel również. Na szczęście... tak, na szczęście po niedługim czasie w końcu się uspokoili, Ellington podszedł do mnie, my zwolniliśmy, a Lynch'owie szli przed nami, abyśmy jeszcze przez chwile mogli pobyć razem.
- A więc... - odezwał się Ell przerywając ciszę, która powoli zaczęła zapadać.
- Więc..? - uśmiechnęłam sie lekko i spojrzałam na chłopaka.
- Więc... Przepraszam. Wiem, że mieliśmy spędzić trochę czasu razem, a wyszło zupełnie inaczej...
- Daj spokój. - uśmiechnęłam się nieco szerzej.
- Nie rozumiem...
- Nic się nie stało. To nic, ty wyszalałeś się z kolegami, a ja bardziej poznałam Rydel, nie było tak źle. - wyjaśniłam.
- Tak? Sądziłem, że zdążyłyście się już dobrze poznać. - również uśmiechnął się lekko.
- Powiedzmy, że jeszcze nie miałyśmy do tego okazji. - wyjaśniłam uśmiechnięta.
- Mhym, rozumiem. - przytaknął. - Następnym razem... Następnym razem musimy iść w miejsce, gdzie oni nie przyjadą.
- A kiedy będzie ten następny raz? - zapytałam i lekko posmutniałam. Ell najwyraźniej nie wiedział, co odpowiedzieć, dlatego przez chwile panowała cisza, którą wzięłam sobie za obowiązek przerwać. - W każdym razie... I tak cieszę się, że przynajmniej dziś spędziliśmy ze sobą troche czasu. - ponownie lekko się uśmiechnęłam.
- Postaram się, abyśmy mieli go więcej, o to bądź spokojna. Myślę, że Riker nas zrozumał i będzie chciał nam w tym pomagać. - odparł, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. - No dobra... To tutaj. - westchnął cicho i się zatrzymał.
- O co chodzi? - również się zatrzymałam i trochę zdziwiona spojrzałam na bruneta.
- Tutaj musimy się rozstać. - powiedział niechętnie.
- Już..?
- Niestety. - kiwnął głową, a za sobą usłyszałam głośne "Na razie Ratliff", wypowiedziane równo przez rodzeństwo Lynch. Westchnęłam cicho i podeszłam do chłopaka i mocno go przytuliłam. Szczerze nie chciałam, aby teraz mnie zostawiał, ale wiedziałam, że nie może być inaczej. I tak byłam wdzięczna za to, ile już dla mnie zrobił, zresztą on i Lynch'owie.
- To... - zaczęłam niepewnie i spojrzałam w jego oczy.
- Do jutra. - uśmiechnął się lekko, ukazując tym samym swoje urocze dołeczki.
- Do jutra?
- Tak, jutro mamy próbę, liczę na to, że ty również się na niej pojawisz.
- Chciałabym... Postaram sie. - uśmiechnęłam się lekko, jednak zaraz usłyszałam, jak Rocky wykrzykuje moje imie, wiedziałam już, że muszę iść, Ell raczej też się już domyślił. Obydwoje spojrzeliśmy na siebie, a ja bez wahania pocałowałam Ratliff'a, który odwzajemnił pocałunek, a kiedy już się od siebie odkleliliśmy uśmiechnęłam się jeszcze lekko.
- To do jutra... - powiedziałam cicho i powoli zaczęłam się cofać.
- Do jutra. - odparł cicho Ell i obydwoje poszliśmy w swoje strony, on do siebie, a ja do Rikera, Rocky'ego, Rossa i Rydel. Oni znowu zaczeli się wygłupiać, jedynie ja szłam w ciszy. Kompletnej. Słowem się nie odezwałam, co in najwyraźniej nie przeszkadzało. Dopiero po kilkunastu minutach Ross się uspokoił i podszedł do mnie.
- I jak? - zapytał uśmiechnięty.
- Z czym? - spojrzałam na blondyna nieco obojętnym wzrokiem.
- Z Ratliff'em. - odpowiedział nadal uśmiechnięty.
- Normalnie... - wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Normalnie? Sądziłem, że jest świetnie, super czy coś...
- Bo tak jest... - westchnęłam cicho. - Nawet nie wiesz, jak to jest, kiedy kogoś kochasz, a nie możesz sie z nim spotkać... - spuściłam wzrok.
- Przecież dopiero się widzieliście... Jutro raczej też... - powiedział trochę zdezorientowany.
- Nie chodzi mi o Ellingtona...
- A więc o kogo? - zapytał dziwiony moją odpowiedzią. Spojrzałam na niego oczami pęłnymi łez.
- Chodzi o moją matkę... Nie widziałam się z nią tak dawno, poza tym... Martwię się o nią... Nie wiem czy ojciec wrócił już do domu, jeśli tak... Znowu będzie robił to samo... - wyjaśniłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Ale.. Co miałoby się st...
- Naprawdę nie domyślasz się, dlaczego tutaj jestem? To raczej nie był mój pomysł... - ponownie spuściłam wzrok.
- A tak, racja... Ale, hej... Zapewniam cię, że Twojej mamie nic nie jest. Na pewno... Poza tym niedługo się z nią zobaczysz, racja? - próbował mnie pocieszyć, raczej średnio mu to wyszło, ale i tak to doceniałam.
- Mam nadzieje... - powiedziałam szybko, otarłam swoje łzy i spojrzałam przed siebie. - Nieważne... Chodźmy już... - dodałam po czym przyśpieszyłam, chłopak bez słowa zrobił to samo, on dołączył do reszty, a ja szłam nieco za nimi. Zadręczałam się tą jedną myślą... Nie wiedziałam, co teraz dzieje się z moją matką, ani z ojcem... Nie chciałam o tym wszystkim myśleć, ale nie potrafiłam nawet na chwilę zapomnieć...
Kiedy tylko wróciliśmy do domu od razu miałam zamiar iść do swojego pokoju, jednak przed wejściem zatrzymała mnie pani Lynch.
- Maia, jutro jadę zapisać cię do nowej szkoły, chcesz jechać ze mną? Od razu zobaczysz szkołe, twoją nową klasę. - powiedziała z uśmiechem. Przez chwilę nic nie odpowiadałam. Zastanawiałam się czy warto; z jednej strony chciałam zobaczyć te szkołe, ale z drugiej strony był tam Ryland... Wolałam jednak nie.
- Może lepiej nie... - mruknęłam cicho i szybko weszłam do pokoju. Na samą myśl o tym, że będę w jednej klasie z najmłodszym Lynch'em w jedej klasie od razu wiedziałam, że to będzie istny koszmar. Spojrzałam na zegarek, tak bardzo chciałam zadzwonić do Ellingtona, po prostu usłyszeć jego głos. Potrzebowałam teraz jego głosu i bez wahania bym to zrobiła, gdybym nie zgubiła tego głupiego telefonu. Szybko postanowiłam iść do Rydel. Powód? Byłam pewna, że ona pozwoli mi zadzwonić so Ellingtona, chociaż przez chwilę z nim porozmawiać. Problem polegał na tym, że nie wiedziałam, gdzie konkretnie jest jej pokój, wiedziałam jedynie, że na górze. Ale postamowiłam to zrobić, więc trochę niepewnie wyszłam z pokoju. Na korytarzu zobaczyłam przechodzącą Stormie, która na mój widok promiennie sie uśmiechnęła.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytała.
- Nie... Czy mogę zobaczyć się z Rydel? - zapytałam niepewnie. Byłam nieśmiała, to trzeba mi przyznać.
- No jasne, jest u siebie, u góry. Jej pokój... Myślę, że go rozpoznasz - uśmiechnęła się i przeszła do kuchni. Wescthnęłam cicho i poszłam na schody, będąc na górze rozejrzałam się za pokojem Delly, w oczy rzuciły mi się drzwi z namalowanym Hello Kitty na drzwiach, uśmiechnęłam się lekko wiedząc, że to właśnie jej pokój. Znajdował się on na samym końcu, tak więc postanowiłam iść w tamtą stronę. Minęłam już inne dwa pokoje, kiedy drzwi od jednego szybko się otworzyły, a z pokoju wyszedł Ryland. Najwyraźniej nie był zadowolony na mój widok, ja zresztą też nie cieszyłam się, że go widzę.
- Co ty tutaj robisz?! - zapytał niespokojnie i lekko uniósł ręce. Przeraziłam sie, bo w jednej z nich trzymał nóż do papieru, a z tym widokiem powróciła jedna z moich największych traum. Kiedy tak to uniósł przypomniało mi się, co kiedyś zrobił mój ojciec. Na sam widok narzędzia bardzo się przeraziłam, a fakt, że miał go Ryland zaniepokoił mnie jeszcze bardziej. Wystraszona zaczęłam się cofać, a za mną były jakieś drzwi, czyli dla mnie koszmar, bo nie miałam, jak uciec, a Ryland zaczął się do mnie przybliżać. Do moich oczu napłynęły łzy, brunet wyraźnie wiedział, że się boje, dlatego to zapewne wprawiło go w większą satysfakcję. Chłopak lekko wysunął ostrze nożyka, a wtedy postanowiłam zrobić cokolwiek, byle by jak najszybciej od niego uciec. Położyłam dłoń na klamce od drzwi i pomimo, że nie miałam pojęcia, do kogo należy ten pokój nacisnęłam na klamkę, otworzyłam drzwi i szybko weszłam do środka. Wchodząc do pokoju szybko zamknęłam za sobą drzwi, a sama się o nie oparłam i zjechałam po nich na ziemie i chowając twarz w dłoniach zaczęłam cicho płakać.
- Maia? - usłyszałam znajomy mi głos. To był zdziwion Rocky, który podszedł do mnie i przykucnął obok. - Co się stało?! - zapytał niespokojny. Chciałam powiedzieć o co chodzi, ale po pierwsze: za bardzo sie bałam, a po drugie: usłyszałam pukanie do drzwi.
- Maia... - powiedział moje imię, ponieważ najwyraźniej chciał otworzyć drzwi.
- Nie... To on... Proszę cię, nie otwieraj... - powiedziałam ledwo nadal płacząc.
- On? Emm... To Riker. - wyjaśnił spokojnie, wstał i pomógł wstać mnie, ponieważ sama ledwo trzymałam sie na nogach. Do pokoju rzeczywiście wszedł Riker, a ja otarłam swoje łzy, chlciaż to nie miało znaczenia, ponieważ moje oczy były całe spuchnięte od tego płaczu.
- Rocky... Eemm... Co tu sie stało?! Zapytał blondyn. Sama nie wiedziałam, co powiedzieć... Przeiceż Rocky sam nie wiedział, co zrobiłam. Obydwoje spojrzeli na mnie. Chciałam wziąć sie na odwagę i wszystko im powiedzieć, ale do pokoju nie pukając wszedł Ryland. W swojej dłoni nadal trzymał ten pieprzony nóż, widząc to znowu przestraszyłam się równie mocno, jak za pierwszym razem. Mimo, że przy Rikerze i Rocky'm czułam się już w jakimś sensie bezpieczniejsza, to cały czas bałam się Rylanda.
- Nie! - krzyknęłam przez płacz i w związku, że Rocky stał bliżej mnie stanęłam bardzo blisko niego, a wtedy ten mnie obiął. Riker i Rocky porozumieli sie wzrokiem i mimo, że nadal nie wiedzieli o co chodzi, a w każdym razie Rocky nie wiedział (bo Rikerowi mówił Ross), chłopcy spojrzeli na Rylanda, a następnie na mnie.
- Odejdź... Proszę... - wypowiedziałam ledwo te słowa i nie myśląc długo przytuliłam sie mocno do Rocky'ego.
- Przyszedłem tutaj do Rocky'ego, nie do ciebie d...
- Ryland! - upomniał brata blondyn.
- Nieważne. - rzucił obojętnie i wyszedł z pokoju. Przez chwilę panowała cisza, ja tylko stałam wtulona w bruneta zaciskając pięści na jego koszulce i nadal płacząc. To powróciło, ten strach...
- Idę z nim pogadać. - powiedział poważnie Riker i wyszedł z pokoju. Rocky przytulił mnie, ale w końcu musiał zacząć temat, to oczywiste.
- Maia... Powiesz mi, co się stało? - zapytał, ale zrobił to w tak delikatny sposób... Odsunęłam sie troche od nieo i rękawem wytarłam swoje łzy. Spojrzałam w jego oczy i wzięłam głęboki oddech.
- Chodzi o Rylanda... - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Zauważyłem, ale... Dlaczego tak zareagowałaś? Czy ty się go... Boisz..? - zapytał, na co przytaknęłam.
- Dlaczgo? Czy on coś ci zrobił? - wypytywał.
- Uciekłam... Uciekłam przez niego. On... On mnie straszył... Wtedy tylko się go przestraszyłam. Ellington i Ross mówili mi, abym sie nim nie przejmowała... Tak chciałam zrobić, ale... Tak chciałam zrobić. A teraz... Chciałam porozmawiać z Rydel... Kiedy wyszłam do góry... On wyszedł z pokoju z tym... Nożem w ręce... - wyjaśniłam sie, cały czas się jąkając lub na chwilę przerywając.
- Czekaj... Ryland cię straszył? Przez niego uciekłaś? Ale... Zobaczyłaś go tu... I co? Myślałaś, że coś ci nim zrobi?
- To nie tak... - pokręciłam sprzecznie głową. - To właśnie takim nożykiem ojciec... - zacięłam się... To było dla mnie za ciężkie, abym mówiła o tym wprost. Dopiero co opanowałam swój płacz, a teraz z moich oczu znowu zaczęły płynąć strumienie łez.
- Ale.... Nie, nie myśl o tym... - powiedział podchodząc do mnie i przytulił mnie. - Posłuchaj, nie możesz bać sie Rylanda... On przecież nic ci nie zrobi... Tutaj naprawdę możesz czuć się bezpieczna...
- Nie... Dopóki jest tu Ryland...
- Ale jestem tu ja. Riker, Ross, Rydel... Moi rodzice, przecież tutaj nic się nie stanie... Dlatego tutaj jesteś, tutaj jesteś bezpieczna, a jakiś głupi Ryland nie może sprawić, że będziesz myślała, że jest inaczej. Proszę cię, zapamiętaj to. - powiedział cichym tonem głosu.
- Rocky... Dziękuje... - szepnęłam.
- Nie ma sprawy... Spróbujmy z Rikerem rozwiązać to sami, ale jeśli to się nie uda, zwrócimy się z tym do rodziców...
- Nie! - przerwałam mu. - Nie możecie do nich iść...
- Co? Dlaczego nie?
- Bo...
- Ryland? - zapytał od razu, na co przytaknęłam, chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale do pokoju wszedł Riker.
- Rocky, możemy porozmawiać? - zapytał blondyn.
- No jasne. - kiwnął głową. - Maia... Jeśli chcesz możesz tu na mnie poczekać. - uśmiechnął się lekko.
- Wolałabym nie... - mruknęłam i spojrzałam na Rikera.
- Ryland jest na dole, a my zaraz wrócimy. - oznajmił najstarszy.
- To w porządku... - dodałam już znacznie ciszej, a chłopcy wyszli z pokoju. Nie wiedziałam, co z sobą zrobić, dlatego usiadłam na łóżku z nadzieją, że bracia szybko wrócą. Na szafce obok biórka dostrzegłam komórkę Rocky'ego, coś pokusiło mnie, abym ją wzięła i zadzwoniła do Ellingtona, ale nie chciałam tego robić. Mimo, że potrzebowałam tu teraz jego... Nie chciałam niczym go martwić. Po mojej głowie chodziło jedno, koszmarne wspomnienie... Jedno z najgorszych. Moja trauma, mój koszmar, mój strach... To wszystko było dla mnie za trudne. W oczy rzuciły mi się kawałki rozbitej szklanki, które leżały na szafce, obok kosza. Teraz nadeszła mnie tylko jedna myśl, ale powstrzymałam się słysząc czyjeś kroki zbliżające się do drzwi pokoju...
~~~
Dano tu nic nie dodawałam... Wiem! Ale naprawdę nie miałam czasu. Sądze, że rozumiecie; wolontariat, Caritas, plus dwa razy w tygodniu pomagam dzieciom na świetlicy i odwiedzam starszą panią... Poza tym 3 gim i właśnie od wtorku do czwartku miałam próbne testy gimnazjalne, więc musiałam się uczyć >_< Kolejny postaram się dodać jak najszybciej, ale nie wiem, kiedy konkretnie, loczę na cierpliwość z Waszej strony i oczywiście mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu (;
~ Cat <3
- A więc... - odezwał się Ell przerywając ciszę, która powoli zaczęła zapadać.
- Więc..? - uśmiechnęłam sie lekko i spojrzałam na chłopaka.
- Więc... Przepraszam. Wiem, że mieliśmy spędzić trochę czasu razem, a wyszło zupełnie inaczej...
- Daj spokój. - uśmiechnęłam się nieco szerzej.
- Nie rozumiem...
- Nic się nie stało. To nic, ty wyszalałeś się z kolegami, a ja bardziej poznałam Rydel, nie było tak źle. - wyjaśniłam.
- Tak? Sądziłem, że zdążyłyście się już dobrze poznać. - również uśmiechnął się lekko.
- Powiedzmy, że jeszcze nie miałyśmy do tego okazji. - wyjaśniłam uśmiechnięta.
- Mhym, rozumiem. - przytaknął. - Następnym razem... Następnym razem musimy iść w miejsce, gdzie oni nie przyjadą.
- A kiedy będzie ten następny raz? - zapytałam i lekko posmutniałam. Ell najwyraźniej nie wiedział, co odpowiedzieć, dlatego przez chwile panowała cisza, którą wzięłam sobie za obowiązek przerwać. - W każdym razie... I tak cieszę się, że przynajmniej dziś spędziliśmy ze sobą troche czasu. - ponownie lekko się uśmiechnęłam.
- Postaram się, abyśmy mieli go więcej, o to bądź spokojna. Myślę, że Riker nas zrozumał i będzie chciał nam w tym pomagać. - odparł, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. - No dobra... To tutaj. - westchnął cicho i się zatrzymał.
- O co chodzi? - również się zatrzymałam i trochę zdziwiona spojrzałam na bruneta.
- Tutaj musimy się rozstać. - powiedział niechętnie.
- Już..?
- Niestety. - kiwnął głową, a za sobą usłyszałam głośne "Na razie Ratliff", wypowiedziane równo przez rodzeństwo Lynch. Westchnęłam cicho i podeszłam do chłopaka i mocno go przytuliłam. Szczerze nie chciałam, aby teraz mnie zostawiał, ale wiedziałam, że nie może być inaczej. I tak byłam wdzięczna za to, ile już dla mnie zrobił, zresztą on i Lynch'owie.
- To... - zaczęłam niepewnie i spojrzałam w jego oczy.
- Do jutra. - uśmiechnął się lekko, ukazując tym samym swoje urocze dołeczki.
- Do jutra?
- Tak, jutro mamy próbę, liczę na to, że ty również się na niej pojawisz.
- Chciałabym... Postaram sie. - uśmiechnęłam się lekko, jednak zaraz usłyszałam, jak Rocky wykrzykuje moje imie, wiedziałam już, że muszę iść, Ell raczej też się już domyślił. Obydwoje spojrzeliśmy na siebie, a ja bez wahania pocałowałam Ratliff'a, który odwzajemnił pocałunek, a kiedy już się od siebie odkleliliśmy uśmiechnęłam się jeszcze lekko.
- To do jutra... - powiedziałam cicho i powoli zaczęłam się cofać.
- Do jutra. - odparł cicho Ell i obydwoje poszliśmy w swoje strony, on do siebie, a ja do Rikera, Rocky'ego, Rossa i Rydel. Oni znowu zaczeli się wygłupiać, jedynie ja szłam w ciszy. Kompletnej. Słowem się nie odezwałam, co in najwyraźniej nie przeszkadzało. Dopiero po kilkunastu minutach Ross się uspokoił i podszedł do mnie.
- I jak? - zapytał uśmiechnięty.
- Z czym? - spojrzałam na blondyna nieco obojętnym wzrokiem.
- Z Ratliff'em. - odpowiedział nadal uśmiechnięty.
- Normalnie... - wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Normalnie? Sądziłem, że jest świetnie, super czy coś...
- Bo tak jest... - westchnęłam cicho. - Nawet nie wiesz, jak to jest, kiedy kogoś kochasz, a nie możesz sie z nim spotkać... - spuściłam wzrok.
- Przecież dopiero się widzieliście... Jutro raczej też... - powiedział trochę zdezorientowany.
- Nie chodzi mi o Ellingtona...
- A więc o kogo? - zapytał dziwiony moją odpowiedzią. Spojrzałam na niego oczami pęłnymi łez.
- Chodzi o moją matkę... Nie widziałam się z nią tak dawno, poza tym... Martwię się o nią... Nie wiem czy ojciec wrócił już do domu, jeśli tak... Znowu będzie robił to samo... - wyjaśniłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Ale.. Co miałoby się st...
- Naprawdę nie domyślasz się, dlaczego tutaj jestem? To raczej nie był mój pomysł... - ponownie spuściłam wzrok.
- A tak, racja... Ale, hej... Zapewniam cię, że Twojej mamie nic nie jest. Na pewno... Poza tym niedługo się z nią zobaczysz, racja? - próbował mnie pocieszyć, raczej średnio mu to wyszło, ale i tak to doceniałam.
- Mam nadzieje... - powiedziałam szybko, otarłam swoje łzy i spojrzałam przed siebie. - Nieważne... Chodźmy już... - dodałam po czym przyśpieszyłam, chłopak bez słowa zrobił to samo, on dołączył do reszty, a ja szłam nieco za nimi. Zadręczałam się tą jedną myślą... Nie wiedziałam, co teraz dzieje się z moją matką, ani z ojcem... Nie chciałam o tym wszystkim myśleć, ale nie potrafiłam nawet na chwilę zapomnieć...
Kiedy tylko wróciliśmy do domu od razu miałam zamiar iść do swojego pokoju, jednak przed wejściem zatrzymała mnie pani Lynch.
- Maia, jutro jadę zapisać cię do nowej szkoły, chcesz jechać ze mną? Od razu zobaczysz szkołe, twoją nową klasę. - powiedziała z uśmiechem. Przez chwilę nic nie odpowiadałam. Zastanawiałam się czy warto; z jednej strony chciałam zobaczyć te szkołe, ale z drugiej strony był tam Ryland... Wolałam jednak nie.
- Może lepiej nie... - mruknęłam cicho i szybko weszłam do pokoju. Na samą myśl o tym, że będę w jednej klasie z najmłodszym Lynch'em w jedej klasie od razu wiedziałam, że to będzie istny koszmar. Spojrzałam na zegarek, tak bardzo chciałam zadzwonić do Ellingtona, po prostu usłyszeć jego głos. Potrzebowałam teraz jego głosu i bez wahania bym to zrobiła, gdybym nie zgubiła tego głupiego telefonu. Szybko postanowiłam iść do Rydel. Powód? Byłam pewna, że ona pozwoli mi zadzwonić so Ellingtona, chociaż przez chwilę z nim porozmawiać. Problem polegał na tym, że nie wiedziałam, gdzie konkretnie jest jej pokój, wiedziałam jedynie, że na górze. Ale postamowiłam to zrobić, więc trochę niepewnie wyszłam z pokoju. Na korytarzu zobaczyłam przechodzącą Stormie, która na mój widok promiennie sie uśmiechnęła.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytała.
- Nie... Czy mogę zobaczyć się z Rydel? - zapytałam niepewnie. Byłam nieśmiała, to trzeba mi przyznać.
- No jasne, jest u siebie, u góry. Jej pokój... Myślę, że go rozpoznasz - uśmiechnęła się i przeszła do kuchni. Wescthnęłam cicho i poszłam na schody, będąc na górze rozejrzałam się za pokojem Delly, w oczy rzuciły mi się drzwi z namalowanym Hello Kitty na drzwiach, uśmiechnęłam się lekko wiedząc, że to właśnie jej pokój. Znajdował się on na samym końcu, tak więc postanowiłam iść w tamtą stronę. Minęłam już inne dwa pokoje, kiedy drzwi od jednego szybko się otworzyły, a z pokoju wyszedł Ryland. Najwyraźniej nie był zadowolony na mój widok, ja zresztą też nie cieszyłam się, że go widzę.
- Co ty tutaj robisz?! - zapytał niespokojnie i lekko uniósł ręce. Przeraziłam sie, bo w jednej z nich trzymał nóż do papieru, a z tym widokiem powróciła jedna z moich największych traum. Kiedy tak to uniósł przypomniało mi się, co kiedyś zrobił mój ojciec. Na sam widok narzędzia bardzo się przeraziłam, a fakt, że miał go Ryland zaniepokoił mnie jeszcze bardziej. Wystraszona zaczęłam się cofać, a za mną były jakieś drzwi, czyli dla mnie koszmar, bo nie miałam, jak uciec, a Ryland zaczął się do mnie przybliżać. Do moich oczu napłynęły łzy, brunet wyraźnie wiedział, że się boje, dlatego to zapewne wprawiło go w większą satysfakcję. Chłopak lekko wysunął ostrze nożyka, a wtedy postanowiłam zrobić cokolwiek, byle by jak najszybciej od niego uciec. Położyłam dłoń na klamce od drzwi i pomimo, że nie miałam pojęcia, do kogo należy ten pokój nacisnęłam na klamkę, otworzyłam drzwi i szybko weszłam do środka. Wchodząc do pokoju szybko zamknęłam za sobą drzwi, a sama się o nie oparłam i zjechałam po nich na ziemie i chowając twarz w dłoniach zaczęłam cicho płakać.
- Maia? - usłyszałam znajomy mi głos. To był zdziwion Rocky, który podszedł do mnie i przykucnął obok. - Co się stało?! - zapytał niespokojny. Chciałam powiedzieć o co chodzi, ale po pierwsze: za bardzo sie bałam, a po drugie: usłyszałam pukanie do drzwi.
- Maia... - powiedział moje imię, ponieważ najwyraźniej chciał otworzyć drzwi.
- Nie... To on... Proszę cię, nie otwieraj... - powiedziałam ledwo nadal płacząc.
- On? Emm... To Riker. - wyjaśnił spokojnie, wstał i pomógł wstać mnie, ponieważ sama ledwo trzymałam sie na nogach. Do pokoju rzeczywiście wszedł Riker, a ja otarłam swoje łzy, chlciaż to nie miało znaczenia, ponieważ moje oczy były całe spuchnięte od tego płaczu.
- Rocky... Eemm... Co tu sie stało?! Zapytał blondyn. Sama nie wiedziałam, co powiedzieć... Przeiceż Rocky sam nie wiedział, co zrobiłam. Obydwoje spojrzeli na mnie. Chciałam wziąć sie na odwagę i wszystko im powiedzieć, ale do pokoju nie pukając wszedł Ryland. W swojej dłoni nadal trzymał ten pieprzony nóż, widząc to znowu przestraszyłam się równie mocno, jak za pierwszym razem. Mimo, że przy Rikerze i Rocky'm czułam się już w jakimś sensie bezpieczniejsza, to cały czas bałam się Rylanda.
- Nie! - krzyknęłam przez płacz i w związku, że Rocky stał bliżej mnie stanęłam bardzo blisko niego, a wtedy ten mnie obiął. Riker i Rocky porozumieli sie wzrokiem i mimo, że nadal nie wiedzieli o co chodzi, a w każdym razie Rocky nie wiedział (bo Rikerowi mówił Ross), chłopcy spojrzeli na Rylanda, a następnie na mnie.
- Odejdź... Proszę... - wypowiedziałam ledwo te słowa i nie myśląc długo przytuliłam sie mocno do Rocky'ego.
- Przyszedłem tutaj do Rocky'ego, nie do ciebie d...
- Ryland! - upomniał brata blondyn.
- Nieważne. - rzucił obojętnie i wyszedł z pokoju. Przez chwilę panowała cisza, ja tylko stałam wtulona w bruneta zaciskając pięści na jego koszulce i nadal płacząc. To powróciło, ten strach...
- Idę z nim pogadać. - powiedział poważnie Riker i wyszedł z pokoju. Rocky przytulił mnie, ale w końcu musiał zacząć temat, to oczywiste.
- Maia... Powiesz mi, co się stało? - zapytał, ale zrobił to w tak delikatny sposób... Odsunęłam sie troche od nieo i rękawem wytarłam swoje łzy. Spojrzałam w jego oczy i wzięłam głęboki oddech.
- Chodzi o Rylanda... - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Zauważyłem, ale... Dlaczego tak zareagowałaś? Czy ty się go... Boisz..? - zapytał, na co przytaknęłam.
- Dlaczgo? Czy on coś ci zrobił? - wypytywał.
- Uciekłam... Uciekłam przez niego. On... On mnie straszył... Wtedy tylko się go przestraszyłam. Ellington i Ross mówili mi, abym sie nim nie przejmowała... Tak chciałam zrobić, ale... Tak chciałam zrobić. A teraz... Chciałam porozmawiać z Rydel... Kiedy wyszłam do góry... On wyszedł z pokoju z tym... Nożem w ręce... - wyjaśniłam sie, cały czas się jąkając lub na chwilę przerywając.
- Czekaj... Ryland cię straszył? Przez niego uciekłaś? Ale... Zobaczyłaś go tu... I co? Myślałaś, że coś ci nim zrobi?
- To nie tak... - pokręciłam sprzecznie głową. - To właśnie takim nożykiem ojciec... - zacięłam się... To było dla mnie za ciężkie, abym mówiła o tym wprost. Dopiero co opanowałam swój płacz, a teraz z moich oczu znowu zaczęły płynąć strumienie łez.
- Ale.... Nie, nie myśl o tym... - powiedział podchodząc do mnie i przytulił mnie. - Posłuchaj, nie możesz bać sie Rylanda... On przecież nic ci nie zrobi... Tutaj naprawdę możesz czuć się bezpieczna...
- Nie... Dopóki jest tu Ryland...
- Ale jestem tu ja. Riker, Ross, Rydel... Moi rodzice, przecież tutaj nic się nie stanie... Dlatego tutaj jesteś, tutaj jesteś bezpieczna, a jakiś głupi Ryland nie może sprawić, że będziesz myślała, że jest inaczej. Proszę cię, zapamiętaj to. - powiedział cichym tonem głosu.
- Rocky... Dziękuje... - szepnęłam.
- Nie ma sprawy... Spróbujmy z Rikerem rozwiązać to sami, ale jeśli to się nie uda, zwrócimy się z tym do rodziców...
- Nie! - przerwałam mu. - Nie możecie do nich iść...
- Co? Dlaczego nie?
- Bo...
- Ryland? - zapytał od razu, na co przytaknęłam, chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale do pokoju wszedł Riker.
- Rocky, możemy porozmawiać? - zapytał blondyn.
- No jasne. - kiwnął głową. - Maia... Jeśli chcesz możesz tu na mnie poczekać. - uśmiechnął się lekko.
- Wolałabym nie... - mruknęłam i spojrzałam na Rikera.
- Ryland jest na dole, a my zaraz wrócimy. - oznajmił najstarszy.
- To w porządku... - dodałam już znacznie ciszej, a chłopcy wyszli z pokoju. Nie wiedziałam, co z sobą zrobić, dlatego usiadłam na łóżku z nadzieją, że bracia szybko wrócą. Na szafce obok biórka dostrzegłam komórkę Rocky'ego, coś pokusiło mnie, abym ją wzięła i zadzwoniła do Ellingtona, ale nie chciałam tego robić. Mimo, że potrzebowałam tu teraz jego... Nie chciałam niczym go martwić. Po mojej głowie chodziło jedno, koszmarne wspomnienie... Jedno z najgorszych. Moja trauma, mój koszmar, mój strach... To wszystko było dla mnie za trudne. W oczy rzuciły mi się kawałki rozbitej szklanki, które leżały na szafce, obok kosza. Teraz nadeszła mnie tylko jedna myśl, ale powstrzymałam się słysząc czyjeś kroki zbliżające się do drzwi pokoju...
~~~
Dano tu nic nie dodawałam... Wiem! Ale naprawdę nie miałam czasu. Sądze, że rozumiecie; wolontariat, Caritas, plus dwa razy w tygodniu pomagam dzieciom na świetlicy i odwiedzam starszą panią... Poza tym 3 gim i właśnie od wtorku do czwartku miałam próbne testy gimnazjalne, więc musiałam się uczyć >_< Kolejny postaram się dodać jak najszybciej, ale nie wiem, kiedy konkretnie, loczę na cierpliwość z Waszej strony i oczywiście mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu (;
~ Cat <3
czwartek, 14 listopada 2013
007
- Eee... To wy się znacie? - zapytał zdziwiony Rocky, tym samym przerywając ciszę.
- To przecież dzięki niemu ją znaleźliśmy, głupku. - oznajmiła Rydel i lekko szturchnęła brata.
- No wiem, ale... Noo... Czy wy znacie się w takim sensie? Boo... Wy... Jesteście razem? - zapytał nerwowo i spojrzał na nas.
- Właśnie... Jesteście razem? - powtórzył Riker, cały czas na nas patrząc. Spojrzałam na Ellingtona, który wzruszył bezradnie ramionami. Westchnęłam cicho i spojrzałam na Lynch'ów.
- My... - zaczęłam cicho, ale Ross mi przerwał.
- Znacie się od dwóch dni, od tego zacznijmy. - dokończył i spojrzał na Rikera, właściwie spojrzenia wszystkich padły na niego.
- Jesteście razem? - zapytał najstarszy blondyn zwracając się do mnie i Ellingtona. Kiwnęłam głową na znak potwierdzenia.
- Tak. - odparł cicho Ratliff i spojrzał na mnie, a następnie ponownie na blondyna. Zrozumiałam, że teraz decyzja należała do niego... Bo w końcu jest najstarszy. Przez dłuższą chwilę się zastanawiał, w końcu domyślając i obawiając się jego decyzji postanowiłam się odezwać, tak też zrobiłam:
- Wiem, że możesz nie być tym zadowolony, ale... Spróbuj nas zrozumieć, spróbuj zrozumieć mnie... - powiedziałam cicho i spojrzałam na blondyna.
- Dobra, jak chcecie... Ale ani słowa rodzicą, jasne? - odparł dosyć niechętnie i nie czekając na niczyją odpowiedź odwrócił się i odszedł od naszej piątki. Reszta odprowadziła Rikera wzrokiem, a następnie ponownie spojrzeli na nas. Przez chwile staliśmy tak w ciszy, w końcu odezwała się Rydel:
- To na co czekamy? Ratliff już jest, możemy zaczynać próbę. - oznajmiła blondynka i dołączyła do starszego brata, a zaraz poźniej to samo zrobili pozostali Lynch'owie. Spojrzałam na Ellingtona.
- Przepraszam... - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Daj spokój... - odparł równie cicho, co ja i wyminął mnie. Widząc to poczułam się strasznie, dlatego szybko złapałam ręce bruneta, na co się zatrzymał i odwrócił w moją stronę.
- Jesteś na mnie zły? - zapytałam niepewnie. Chłopak przez chwilę nie odpowiadał. W końcu spojrzał w moje oczy i sprzecznie pokręcił głową.
- Chyba nie mam o co być zły... - uśmiechnął się. - dowiedzieli się... Ale to przecież nie jest twoja wina, tak? A więc wszystko w porządku... - dodał lekko uśmiechnięty. Jeszcze pocałował mnie delikatnie w policzek i szepnął:
- Po próbie gdzieś wyskoczymy. - odrzekł i odsunął się ode mnie a następnie dołączył do reszty zespołu. Próba się rozpoczęła, prześpiewali chyba z 15 piosenek, wszystkie były naprawdę świetne. Patrzyłam na każdego z osobna, każdy był bardzo skupiony na grze i śpiewie, co było naprawdę świetne. Po prawie dwóch godzinach w końcu skończyli. Pierwsze co zrobiłam, to podeszłam do Rikera, chciałam podziękować mu za zgodę, abym mogła nadal być z Ell'em.
- Riker... - odparłam podchodząc do blondyna, on spojrzał na mnie i wysłał mi pytające spojrzenie. Postanowiłam kontynuować: - Bardzo ci dziękuje...
- Za co?
- Za to, że... No wiesz... Za to, że pozwoliłeś mi być z Ellingtonem...
- A o to... Nie ma sprawy. - powiedział obojętnie.
- Słuchaj... Dla mnie to naprawdę wiele znaczy i jestem ci za to bardzo wdzięczna.
- Maia... Teraz jesteś u nas i... Po prostu w rodzinie sobie pomagamy, jeśli kochasz Ratliff'a... Chyba nie mogę wam tego zabronić. - powiedział poważnie i uśmiechnął się na koniec.
- Jesteś wspaniały. - również się uśmiechnęłam. - Ale... Mógłbyś nie mówić nic Rylandowi?
- Jemu? Dlaczego nie? - zapytał lekko zdziwiony.
- Po prostu... Proszę... - spuściłam wzrok.
- Dobra, już nie wypytuje... Ok powiem to reszcie, a ty... Ell już na ciebie czeka. - odparł uśmiechnięty.
- Chyba nie rozumiem...
- Zapewne moi rodzice nie pozwoliliby być wam razem, dlatego chcemy wam pomóc i póki co, możemy was kryć.
- Czyli, że...
- My zajmiemy się sobą, później spotkamy się z wami i już razem z tobą wrócimy do domu... Pasuje ci to?
- Czy my pasuje? No jasne! Dziękuje, jesteś wspaniały... - uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam do blondyna.
- Hej, hej, hej... Od przytulenia masz Ell'a. - Zaśmiał się.
- No jasne, w każdym razie, dziekuje. - dopowiedziałam i odeszłam od Lynch'a i poszłam w stronę Ellingtona, z szerokim uśmiechem na ustach.
- I jak? - zapytał brunet, kiedy do niego podeszłam.
- To gdzie mnie zabierasz?
- Zobaczysz... No, a jak spodobała ci się nasza próba?
- Było świetnie! Nie wiedziałam, że jesteście aż tak dobrzy. - odpowiedziałam zadowolona.
- Poważnie?
- Tak, tylko... Mógłbyś w końcu ty coś zaśpiewać.
- Ja? Nie, ja tam wole grać. - Zaśmiał się.
- Naprawde? Nie wolałbyś śpiewać?
- Lubie śpiewać, ale... Wolę grać. Od śpiewania są Riker, Ross, Rocky i Delly, ja tylko gram. - wyjaśnił uśmiechnięty.
- Rozumiem... W każdym razie mam nadzieje, że kiedyś usłyszę twój głos.
- Zapewniam cię, że kiedyś usłyszysz. Dobra, idziemy. - oznajmił uśmiechnięty, na co przytaknęłam. Lekko złapałam jego dłoń i razem wyszliśmy z sali.
Lynch'owie zaczeli zbierać swój sprzęt, kiedy Ross podszedł do swojego najstarszego barta.
- Wiesz, że to przez Rylanda uciekła? - odezwał się młodszy blondyn.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się starszy Lynch.
- Mówiła mi. Nasz Ry ją trochę nastraszył. - wyjaśnił.
- Mówisz poważnie?- dopytywał się, nie chcąc do końca uwierzyć w słowa brata.
- Jak najbardziej. - przytaknął. - Mówiła mi o tym.
- Ryland? Serio on? Czekaj... A co mu odwaliło?
- Nie wiem, pewnie jest zazdrosny. - Machnął ręką.
- Zazdrosny? Ha, a to ciekawe, o co? Hmm? Nie sądzę, że to przez to.
- A ja dalej zostanę przy tej opcji.
- I niby dlaczego miałby to robić? O co miałby być zazdrosny? Oj, Rossie, ta próba chyba nieźle cię wykończła. - pokręcił głową i poklepał brata po ramieniu.
- Dalej mi nie wierzysz, co?
- Wierze, wierze...
- No właśnie nie... Riker, ja mówię poważnie. Mówiła mi, że to Ryland. A ufam jej i wiem, że mnie nie okłamie.
- Ross, skąd wiesz, że nie kłamała?
- Nie wyglądała, jakby kłamała... Dobra, nie chcesz, nie wierz. Ale ja coś z tym zrobię. - upierał się Ross.
- Czekaj, czekaj... Mówiła mi coś, abym nie mówił o niej i Ratliff'ie Rylanowi... To w sumie miałoby sens.
- No widzisz! Too... Co z tym robimy?
- A co możemy zrobić? Ja pogadam z Rylandem, póki co nie mówmy o tym nikomu, a niech teraz ona i Ell dobrze się razem bawią. - oznajmił i uśmiechnął się lekko.
- Jasne. A my?
- Co my?
- Co my robimy? Mamy zająć się sobą, póki oni są teraz razem, zgadza sie?
- No racja... To co, wybieramy się do kina? - zaproponował.
- Mnie pasuje. - odpowiedział zadowolony.
- To zwołaj resztę i zaraz się zbieramy.
- Jasne, nie ma problemu. - zaśmiał się i przedstawił propozycje kina, na co oni oczywiście się zgodzili.
W między czasie Ellington również zaproponował kino. Oczywiście się zgodziłam, dlatego obydwoje udaliśmy się w stronę wyznaczonego celu, jakim było owe kino. Niezbyt się spieszyliśmy, chcieliśmy spędzić razem jak najwięcej czasu, a wiadomo - w kinie raczej powinno zachować się ciszę.
- No dobra, to jaki film wybieramy? - zapytał, kiedy doszliśmy na miejsce.
- Jestem otwarta na twoje propozycje. - puściłam mu oczko.
- Dobra, to... Może być jakiś horror?
- Mnie pasuje. - uśmiechnęłam się lekko. W prawdzie nie przepadałam za takimi filmami, ale cóż, byłam z Ell'em, to nic strasznego.
- Spoko, to czekaj tutaj, a ja pójdę po bilety. - oznajmił uśmiechnięty, na co przytaknęłam. Po kilku minutach brunet wrócił już z biletami. Skoczyliśmy jeszcze po jakiś popcorn i udaliśmy się w stronę sali. Weszliśmy oczywiście razem, a ja cały czas trzymałam jego dłoń, przy nim naprawdę czułam się bezpieczna i szczęśliwa, jak jeszcze nigdy do tąd. Miejsca mieliśmy zarezerwowane prawie na samej górze, czyli rząd 17, jednak przechodząc obok rzędu numer 14 usłyszeliśmy dobrze znajome nam głosy. Okazało sie, że tam zdążyła sie "rozłożyć" rodzina Lynch'ów, ale na szczęście byli bez Rylanda. Rocky i Ross, jak kompletnie idioci zaczeli gadać jakieś głupoty, na szczęście w sali byliśmy sami. Ja nie zwróciłam na nich uwagi i poszłam na wyznaczone miejsce, Ell jeszcze chwilę im odgryzał, jednak w końcu wrócił do mnie. Film się zaczął, a ja już po pierwszych piętnastu minutach zaczęłam zastanawiać się, dlaczego zgodziłam się na horror. W końcu nic nie mam do tego rodzaju filmów, ale... Wolę oglądać je w domu. Ale jednak nie było tak źle, ponieważ mocno trzymałam dłoń Ellingtona. Chłopcą przed nami (Rocky'emu i Rossowi) najwyraźniej film zaczął się nudzić, bo co chwilę coś komentowali. Tak, u nas było to wyraźnie słychać.
- Ja nie mogę, kto wybrał ten idiotyczny film?! - odparł oburzony słabym (według niego) filmem i zwrócił sie do rodzeństwa.
- No ty z Rossem. - odpowiedział mu spokojnie Riker i wrócił do oglądania.
- A teraz już siedź cicho i nie komentuj. - powiedziała Rydel, której oczywiście też przeszkodził.
- Nie! Rany... Ross, idziemy na coś innego? - zapytał znudzony.
- Rocky, zamknij się! - odezwał się w końcu Ell, na co Rocky tylko się zaśmiał, wstał z miejsca i zaczął sie przeciągać.
- Człowieku, usiądź sobie. - wydał polecenie Riker, Rocky niechętnie wykonał polecenie, jednak nie usiadł normalnie, jak wcześniej, tylko usiadł na oparciu jednego fotela tyłem do ekranu, czyli przodem do nas i jakby nigdy nic nam pomachał.
- U was wygląda tak każdy wypad do kina? - zapytałam cicho, ale rozbawionym tonem. Nie ukrywałam, że ta... "akcja" z Rocky'm lekko mnie rozbawiła.
- Czasem. Tylko, że zwykle nie jesteśmy sami w sali i ludzie się go czepiają i zwykle to mnie odwala razem z nim... Hmm... Później się jeszcze gdzieś przejdziemy? - usmiechnął się.
- No jasne. - uśmiechnęłam się lekko i pocałaowałam Ell'a lekko w usta.
- Oh, no proszę was... Nie w kinie! - dosyć głośno zwrócił uwagę rozbaiony Rocky.
- Dobra, koniec. Wychodzisz. - oznajmił również lekko rozbawiony Riker.
- Niee! - Zaśmiał sie i zabrał do ucieczki, ponieważ jego starszy brat wstał i chciał podejść do niego, ale ten szybciej uciekł ze swojego miejsca. Chłopcy zaczeli biegać między fotelami, Rocky wziął do ręki pudełko z popcornem i zaczął rzucać po jednym w brata, który nie ustępował i był cały czas za nim. W końcu stało się to, czego się obawiałam - zaczynali zbliżać się do nas. Rocky przebiegając po fotelach chciał najzwyczajniej nas ominąć, jednak przechodząc obok mnie przypadkowo (mam nadzieję) wysypał całą zawartość kartony z popcornem na mnie.
- Czy ciebie... - zaczęłam mocno tym zdziwiona, jednak Rocky mi przerwał.
- Bardzo cię przepraszam... - powiedział szybko i spojrzał na zbliżającego się Rikera.
- Ja ci dam... - Zaśmiał sie Ellington, wstał z miejsca i również udał się w pościg na brunetem. Zaraz potem do chłopaków dołączył się również Ross, a Rydel nie mając co robić, przysiadła sie do mnie.
- Już widzisz, jak ciekawie tutaj mam. - Zaśmiała się i spojrzała na mnie.
- No widzę... Przynajmniej się nie nudzicie.
- Żartujesz sobie? Z nimi nigdy nie ma nudy. - odpowiedziała zadowolona.
- Właśnie widzę... - zaśmiałam się.
- A powiedz... Jesteś szczęśliwa z Ratliff'em? - zapytała nadal lekko uśmiechnięta.
- To chyba oczywiste... - odpowiedziałam cicho. Rydel kiwnęła głową na znak zrozumienia, po chwili jednak zmieniłyśmy temat, bardzo dobrze się z nią dogadywałam. Podczas, kiedy chłopcy przebiegali chyba cały film, ja i Delly zdążyliśmy przegadać wiele tematów, ogólnie było całkiem zabawnie.
~~~
I kolejny rozdział dodaję tak późno. Przpraszam za to, ale nigdy nie przypuszczałam, że w 3 gimnazjum będzie AŻ tyle nauki, serio :o W każdym razie mam tu dla was rozdział. Zaczęłam go chyba tydzień temu, ale do tej pory go nie ruszłam. I w sumie, gdyby nie Laura, to jeszcze byście na niego poczekali :D Tak więc mam nadzieję, że się spodobał :)
- To przecież dzięki niemu ją znaleźliśmy, głupku. - oznajmiła Rydel i lekko szturchnęła brata.
- No wiem, ale... Noo... Czy wy znacie się w takim sensie? Boo... Wy... Jesteście razem? - zapytał nerwowo i spojrzał na nas.
- Właśnie... Jesteście razem? - powtórzył Riker, cały czas na nas patrząc. Spojrzałam na Ellingtona, który wzruszył bezradnie ramionami. Westchnęłam cicho i spojrzałam na Lynch'ów.
- My... - zaczęłam cicho, ale Ross mi przerwał.
- Znacie się od dwóch dni, od tego zacznijmy. - dokończył i spojrzał na Rikera, właściwie spojrzenia wszystkich padły na niego.
- Jesteście razem? - zapytał najstarszy blondyn zwracając się do mnie i Ellingtona. Kiwnęłam głową na znak potwierdzenia.
- Tak. - odparł cicho Ratliff i spojrzał na mnie, a następnie ponownie na blondyna. Zrozumiałam, że teraz decyzja należała do niego... Bo w końcu jest najstarszy. Przez dłuższą chwilę się zastanawiał, w końcu domyślając i obawiając się jego decyzji postanowiłam się odezwać, tak też zrobiłam:
- Wiem, że możesz nie być tym zadowolony, ale... Spróbuj nas zrozumieć, spróbuj zrozumieć mnie... - powiedziałam cicho i spojrzałam na blondyna.
- Dobra, jak chcecie... Ale ani słowa rodzicą, jasne? - odparł dosyć niechętnie i nie czekając na niczyją odpowiedź odwrócił się i odszedł od naszej piątki. Reszta odprowadziła Rikera wzrokiem, a następnie ponownie spojrzeli na nas. Przez chwile staliśmy tak w ciszy, w końcu odezwała się Rydel:
- To na co czekamy? Ratliff już jest, możemy zaczynać próbę. - oznajmiła blondynka i dołączyła do starszego brata, a zaraz poźniej to samo zrobili pozostali Lynch'owie. Spojrzałam na Ellingtona.
- Przepraszam... - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Daj spokój... - odparł równie cicho, co ja i wyminął mnie. Widząc to poczułam się strasznie, dlatego szybko złapałam ręce bruneta, na co się zatrzymał i odwrócił w moją stronę.
- Jesteś na mnie zły? - zapytałam niepewnie. Chłopak przez chwilę nie odpowiadał. W końcu spojrzał w moje oczy i sprzecznie pokręcił głową.
- Chyba nie mam o co być zły... - uśmiechnął się. - dowiedzieli się... Ale to przecież nie jest twoja wina, tak? A więc wszystko w porządku... - dodał lekko uśmiechnięty. Jeszcze pocałował mnie delikatnie w policzek i szepnął:
- Po próbie gdzieś wyskoczymy. - odrzekł i odsunął się ode mnie a następnie dołączył do reszty zespołu. Próba się rozpoczęła, prześpiewali chyba z 15 piosenek, wszystkie były naprawdę świetne. Patrzyłam na każdego z osobna, każdy był bardzo skupiony na grze i śpiewie, co było naprawdę świetne. Po prawie dwóch godzinach w końcu skończyli. Pierwsze co zrobiłam, to podeszłam do Rikera, chciałam podziękować mu za zgodę, abym mogła nadal być z Ell'em.
- Riker... - odparłam podchodząc do blondyna, on spojrzał na mnie i wysłał mi pytające spojrzenie. Postanowiłam kontynuować: - Bardzo ci dziękuje...
- Za co?
- Za to, że... No wiesz... Za to, że pozwoliłeś mi być z Ellingtonem...
- A o to... Nie ma sprawy. - powiedział obojętnie.
- Słuchaj... Dla mnie to naprawdę wiele znaczy i jestem ci za to bardzo wdzięczna.
- Maia... Teraz jesteś u nas i... Po prostu w rodzinie sobie pomagamy, jeśli kochasz Ratliff'a... Chyba nie mogę wam tego zabronić. - powiedział poważnie i uśmiechnął się na koniec.
- Jesteś wspaniały. - również się uśmiechnęłam. - Ale... Mógłbyś nie mówić nic Rylandowi?
- Jemu? Dlaczego nie? - zapytał lekko zdziwiony.
- Po prostu... Proszę... - spuściłam wzrok.
- Dobra, już nie wypytuje... Ok powiem to reszcie, a ty... Ell już na ciebie czeka. - odparł uśmiechnięty.
- Chyba nie rozumiem...
- Zapewne moi rodzice nie pozwoliliby być wam razem, dlatego chcemy wam pomóc i póki co, możemy was kryć.
- Czyli, że...
- My zajmiemy się sobą, później spotkamy się z wami i już razem z tobą wrócimy do domu... Pasuje ci to?
- Czy my pasuje? No jasne! Dziękuje, jesteś wspaniały... - uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam do blondyna.
- Hej, hej, hej... Od przytulenia masz Ell'a. - Zaśmiał się.
- No jasne, w każdym razie, dziekuje. - dopowiedziałam i odeszłam od Lynch'a i poszłam w stronę Ellingtona, z szerokim uśmiechem na ustach.
- I jak? - zapytał brunet, kiedy do niego podeszłam.
- To gdzie mnie zabierasz?
- Zobaczysz... No, a jak spodobała ci się nasza próba?
- Było świetnie! Nie wiedziałam, że jesteście aż tak dobrzy. - odpowiedziałam zadowolona.
- Poważnie?
- Tak, tylko... Mógłbyś w końcu ty coś zaśpiewać.
- Ja? Nie, ja tam wole grać. - Zaśmiał się.
- Naprawde? Nie wolałbyś śpiewać?
- Lubie śpiewać, ale... Wolę grać. Od śpiewania są Riker, Ross, Rocky i Delly, ja tylko gram. - wyjaśnił uśmiechnięty.
- Rozumiem... W każdym razie mam nadzieje, że kiedyś usłyszę twój głos.
- Zapewniam cię, że kiedyś usłyszysz. Dobra, idziemy. - oznajmił uśmiechnięty, na co przytaknęłam. Lekko złapałam jego dłoń i razem wyszliśmy z sali.
Lynch'owie zaczeli zbierać swój sprzęt, kiedy Ross podszedł do swojego najstarszego barta.
- Wiesz, że to przez Rylanda uciekła? - odezwał się młodszy blondyn.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się starszy Lynch.
- Mówiła mi. Nasz Ry ją trochę nastraszył. - wyjaśnił.
- Mówisz poważnie?- dopytywał się, nie chcąc do końca uwierzyć w słowa brata.
- Jak najbardziej. - przytaknął. - Mówiła mi o tym.
- Ryland? Serio on? Czekaj... A co mu odwaliło?
- Nie wiem, pewnie jest zazdrosny. - Machnął ręką.
- Zazdrosny? Ha, a to ciekawe, o co? Hmm? Nie sądzę, że to przez to.
- A ja dalej zostanę przy tej opcji.
- I niby dlaczego miałby to robić? O co miałby być zazdrosny? Oj, Rossie, ta próba chyba nieźle cię wykończła. - pokręcił głową i poklepał brata po ramieniu.
- Dalej mi nie wierzysz, co?
- Wierze, wierze...
- No właśnie nie... Riker, ja mówię poważnie. Mówiła mi, że to Ryland. A ufam jej i wiem, że mnie nie okłamie.
- Ross, skąd wiesz, że nie kłamała?
- Nie wyglądała, jakby kłamała... Dobra, nie chcesz, nie wierz. Ale ja coś z tym zrobię. - upierał się Ross.
- Czekaj, czekaj... Mówiła mi coś, abym nie mówił o niej i Ratliff'ie Rylanowi... To w sumie miałoby sens.
- No widzisz! Too... Co z tym robimy?
- A co możemy zrobić? Ja pogadam z Rylandem, póki co nie mówmy o tym nikomu, a niech teraz ona i Ell dobrze się razem bawią. - oznajmił i uśmiechnął się lekko.
- Jasne. A my?
- Co my?
- Co my robimy? Mamy zająć się sobą, póki oni są teraz razem, zgadza sie?
- No racja... To co, wybieramy się do kina? - zaproponował.
- Mnie pasuje. - odpowiedział zadowolony.
- To zwołaj resztę i zaraz się zbieramy.
- Jasne, nie ma problemu. - zaśmiał się i przedstawił propozycje kina, na co oni oczywiście się zgodzili.
W między czasie Ellington również zaproponował kino. Oczywiście się zgodziłam, dlatego obydwoje udaliśmy się w stronę wyznaczonego celu, jakim było owe kino. Niezbyt się spieszyliśmy, chcieliśmy spędzić razem jak najwięcej czasu, a wiadomo - w kinie raczej powinno zachować się ciszę.
- No dobra, to jaki film wybieramy? - zapytał, kiedy doszliśmy na miejsce.
- Jestem otwarta na twoje propozycje. - puściłam mu oczko.
- Dobra, to... Może być jakiś horror?
- Mnie pasuje. - uśmiechnęłam się lekko. W prawdzie nie przepadałam za takimi filmami, ale cóż, byłam z Ell'em, to nic strasznego.
- Spoko, to czekaj tutaj, a ja pójdę po bilety. - oznajmił uśmiechnięty, na co przytaknęłam. Po kilku minutach brunet wrócił już z biletami. Skoczyliśmy jeszcze po jakiś popcorn i udaliśmy się w stronę sali. Weszliśmy oczywiście razem, a ja cały czas trzymałam jego dłoń, przy nim naprawdę czułam się bezpieczna i szczęśliwa, jak jeszcze nigdy do tąd. Miejsca mieliśmy zarezerwowane prawie na samej górze, czyli rząd 17, jednak przechodząc obok rzędu numer 14 usłyszeliśmy dobrze znajome nam głosy. Okazało sie, że tam zdążyła sie "rozłożyć" rodzina Lynch'ów, ale na szczęście byli bez Rylanda. Rocky i Ross, jak kompletnie idioci zaczeli gadać jakieś głupoty, na szczęście w sali byliśmy sami. Ja nie zwróciłam na nich uwagi i poszłam na wyznaczone miejsce, Ell jeszcze chwilę im odgryzał, jednak w końcu wrócił do mnie. Film się zaczął, a ja już po pierwszych piętnastu minutach zaczęłam zastanawiać się, dlaczego zgodziłam się na horror. W końcu nic nie mam do tego rodzaju filmów, ale... Wolę oglądać je w domu. Ale jednak nie było tak źle, ponieważ mocno trzymałam dłoń Ellingtona. Chłopcą przed nami (Rocky'emu i Rossowi) najwyraźniej film zaczął się nudzić, bo co chwilę coś komentowali. Tak, u nas było to wyraźnie słychać.
- Ja nie mogę, kto wybrał ten idiotyczny film?! - odparł oburzony słabym (według niego) filmem i zwrócił sie do rodzeństwa.
- No ty z Rossem. - odpowiedział mu spokojnie Riker i wrócił do oglądania.
- A teraz już siedź cicho i nie komentuj. - powiedziała Rydel, której oczywiście też przeszkodził.
- Nie! Rany... Ross, idziemy na coś innego? - zapytał znudzony.
- Rocky, zamknij się! - odezwał się w końcu Ell, na co Rocky tylko się zaśmiał, wstał z miejsca i zaczął sie przeciągać.
- Człowieku, usiądź sobie. - wydał polecenie Riker, Rocky niechętnie wykonał polecenie, jednak nie usiadł normalnie, jak wcześniej, tylko usiadł na oparciu jednego fotela tyłem do ekranu, czyli przodem do nas i jakby nigdy nic nam pomachał.
- U was wygląda tak każdy wypad do kina? - zapytałam cicho, ale rozbawionym tonem. Nie ukrywałam, że ta... "akcja" z Rocky'm lekko mnie rozbawiła.
- Czasem. Tylko, że zwykle nie jesteśmy sami w sali i ludzie się go czepiają i zwykle to mnie odwala razem z nim... Hmm... Później się jeszcze gdzieś przejdziemy? - usmiechnął się.
- No jasne. - uśmiechnęłam się lekko i pocałaowałam Ell'a lekko w usta.
- Oh, no proszę was... Nie w kinie! - dosyć głośno zwrócił uwagę rozbaiony Rocky.
- Dobra, koniec. Wychodzisz. - oznajmił również lekko rozbawiony Riker.
- Niee! - Zaśmiał sie i zabrał do ucieczki, ponieważ jego starszy brat wstał i chciał podejść do niego, ale ten szybciej uciekł ze swojego miejsca. Chłopcy zaczeli biegać między fotelami, Rocky wziął do ręki pudełko z popcornem i zaczął rzucać po jednym w brata, który nie ustępował i był cały czas za nim. W końcu stało się to, czego się obawiałam - zaczynali zbliżać się do nas. Rocky przebiegając po fotelach chciał najzwyczajniej nas ominąć, jednak przechodząc obok mnie przypadkowo (mam nadzieję) wysypał całą zawartość kartony z popcornem na mnie.
- Czy ciebie... - zaczęłam mocno tym zdziwiona, jednak Rocky mi przerwał.
- Bardzo cię przepraszam... - powiedział szybko i spojrzał na zbliżającego się Rikera.
- Ja ci dam... - Zaśmiał sie Ellington, wstał z miejsca i również udał się w pościg na brunetem. Zaraz potem do chłopaków dołączył się również Ross, a Rydel nie mając co robić, przysiadła sie do mnie.
- Już widzisz, jak ciekawie tutaj mam. - Zaśmiała się i spojrzała na mnie.
- No widzę... Przynajmniej się nie nudzicie.
- Żartujesz sobie? Z nimi nigdy nie ma nudy. - odpowiedziała zadowolona.
- Właśnie widzę... - zaśmiałam się.
- A powiedz... Jesteś szczęśliwa z Ratliff'em? - zapytała nadal lekko uśmiechnięta.
- To chyba oczywiste... - odpowiedziałam cicho. Rydel kiwnęła głową na znak zrozumienia, po chwili jednak zmieniłyśmy temat, bardzo dobrze się z nią dogadywałam. Podczas, kiedy chłopcy przebiegali chyba cały film, ja i Delly zdążyliśmy przegadać wiele tematów, ogólnie było całkiem zabawnie.
~~~
I kolejny rozdział dodaję tak późno. Przpraszam za to, ale nigdy nie przypuszczałam, że w 3 gimnazjum będzie AŻ tyle nauki, serio :o W każdym razie mam tu dla was rozdział. Zaczęłam go chyba tydzień temu, ale do tej pory go nie ruszłam. I w sumie, gdyby nie Laura, to jeszcze byście na niego poczekali :D Tak więc mam nadzieję, że się spodobał :)
wtorek, 22 października 2013
006
Całą noc nie mogłam zasnąć, myślałam tylko o tym, co mnie czeka. Skoro nie wrócę do domu, to znaczy, że... Chwila... To właściwie lepiej, bo będę mogła widywać się z Ellingtonem, ale z drugiej Ryland... Ale postanowiłam suchać się słów Ell'a. Mówił, że mam się nim nie przejmować, że przecież nic nie zrobi, ale kto wie? Rozmyślałam tak przez dłuższy czas, gdyby nie zegarek, który był w pokoju pewnie nawet nie wiedziała bym, która jest godzina, a dochodziła czwarta... To w zasadzie żadne zaskoczenie, ponieważ można było dostrzec, że na zewnątrz zaczyna robić się już widno, minimalnie, ale zawsze. W końcu postanowiłam zmusić się do snu, nie chciałam już myśleć o tym wszystkim i na moje szczęście usunęłam w miarę szybko.
Rano obudził mnie zwyczajny szmer domowników, westchnęłam cicho i po niespęłna czterech godzinach snu wstałam z łóżka i poszłam się trochę ogarnąć. Wcześniej zaczynałam się przyzwyczajać już do tego miejsca, ale po ostatnich dwóch dniach, teraz znowu czuje się tutaj obco, dziwnie. Przebrałam się i wtedy do pokoju weszła Rydel.
- Maia, ooo, już nie śpisz. Świetnie, mama wola na śniadanie. - powiedziała stając w drzwiach, a na jej twarzy jak zwykle gościł przyjazny uśmiech. Naprawdę ją podziwiałam, że chyba cały czas jest uśmiechnięta, ale czemu się dziwić? Ma normalną rodzinę i nigdzie nie musi być wbrew woli. Ale już trudno, jedni mają lepiej natomiast inni o wiele gorzej. Ja tylko przytaknęłam i uśmiechnęłam się lekko, na do blondynka wyszła z pokoju. Jeszcze chwile siedziałam w ciszy, a później postanowiłam wyjść na to śniadanie. Wyszłam z pokoju i teraz tak... Zaraz, zaraz, gdzie to było? Gdzie ta kuchnia? - zaczęłam się zastanawiać, w końcu byłam w tym pomieszczeniu może ze tezy razy... W końcu wyszło na to, że od razu trafiłam, a w chwili kiedy przekroczyłam próg kuchni poczułam na sobie spojrzenia wszystkich, poczułam się conajmniej głupio i dziwnie, ale zaraz potem usłyszałam miły głos Stromie.
- Dzień dobry. Siadaj do stołu i w końcu coś zjedz. - wydała polecenie rownież uśmiechnięta. Posłusznie udałam się w stronę stołu, były jeszcze dwa wolne miejsca, ponieważ dzieci państwa Lynch'ów zajęły większość, zostało jeszcze dla mnie i Stormie, a Mark.... Jak sie domyślam w pracy lub cokolwiek, w każdym razie wolne miejsca były: jedno między Rylandem, a Rydel, drugie między Rossem i Rikerem. Bez wahania wybrałam te drugą opcję i trochę niepewnie usiadłam między dwoma blondynami. Wyraźnie widziałam, że przerwałam im ich wesołą rozmowę, ale głupioby było teraz bez niczego stąd wyjść. Po chwili do stołu dosiadła się Stormie.
- Maia, jak już zjesz zostań jeszcz chwile, zgoda? - zapytała będąc nadal uśmiechnięta, kiwnęłam głową na znak zrozumienia i wzięłam do ręki szklankę z jakimś pomarańczowym sokiem.
- Coś ty taka małomówna? - zapytał Rocky coś przeżuwając.
- Rocky... - mruknęła Rydel?
- No co? Jestem po prostu ciekawy, każdy w tym domu gada ile wlezie.
- Ale mógłbyś sie już łaskawie zamknąć?
- A czy ty byś mogła.
- Rocky, twoja siostra ma racje. - przerwała mu Stromnie. - Poza tym, jak ty się do No niej odnosisz? - dopowiedziała już z lekkim oburzeniem.
- Dobra... Maia, Rydel, przepraszam... - powiedział cicho brunet, a Pani Lynch ponownie lekko się uśmiechnęła. Później rozmowa już jakoś przeszła, bracia razem z siostrą jeszcze chwilę się wygłupiali, ale w końcu ich dobra zabawa zdążyła przenieść się do pokoju Rikera, a ja zostałam w kuchni ze Stromnie. Kiedy tylko wyszli kobieta obok mnie i lekko spoważniała. Oczywiście doskonale wiedziałam, co mnie czeka. Westchnęłam cicho czekając na pierwsze słowa kobiety.
- Wiesz już chyba, że ta rozmowa cię nie ominie? - zapytała cicho, najwyraźniej próbując powiedzieć to jak najbardziej delikatnie. Ja tylko jej przytaknęłam.
- A więc? Dlaczego postanowiłaś uciec? - odrzekła oczekując szybkiej odpowiedzi.
- Ja... Bo to przez...- Co? Cii! Maia, idiotko! Nie możesz oowiedzieć jej, że to przez Rylanda! Jeszcze raz... Wzięłam głęboki oddech i niepewnie spojrzałam na Stromie.
- Przez? Przez co?
- Ja po prostu nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że... Że nie szybko nie wrócę do domu... A tutaj czułam się po prostu dziwnie... Powinnaś mnie zrozumieć... - Tak, skłamałam, ale co miałam powiedzieć? Że to przez jej najmłodszego syna? O nie, co to to nie... Spuściłam wzrok, ponieważ Stromnie nie odpowiadała.
- Rozumiem, oczywiście. Ale wiesz, że teraz będziemy musieli bardziej cię pilnować?
- Tak, wiem o tym... - przytaknęłam jej.
- A na razie... Nie wiem jak cię ukarać, dlatego tym razem będzie tylko ostrzeżenie, pierwsze i mam nadzieję, oststnie. - odparła poważnie.
- Będzie ostatnie... - powiedziałam cicho. Będzie oststnie, o ile głupi Ryland znowu nie zwróci sie do mnie z taką idiotyczną sprawą.
- Mam taką nadzieje. - westchneła cicho.
- Mogę już iść? - zapytałam z nadzieją.
- Jazcze chwileczka... Jest jeszcze jedna sprawa.
- O co chodzi? - zaciekawiło mnie, co ma mi jeszcze do powiedzenia.
- Wiesz już, że na razie nie wrócisz jeszcze do domu, tak? No więc to wiąże się z tym, że będziesz co jakiś czas mogła zobaczyć się ze swoją matką. - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Zapewne sądziła, że będę z tego powodu skakać ze szczęścia, a jednak nie...
- Z nią?
- Tak, to chyba dobrze? - zapytała z nieco zmieszaną miną.
- Tak, umm... Pewnie, zobaczę się z matką, to... Super. - powidziałam udawając zadowolenie.
- Mam nadzieję, że chociaż trochę za nią tęsknisz, w końcu to twoja matka... W każdym razie spotkanie będzie za tydzień we czwartek. - oznajmiła miłym tonem.
- Super. Emm, to wszystko?
- Tak, możesz już iść, Maia. - przytaknęła. Szybko wstałam z miejsca i poszłam w stronę pokoju. Do moich oczu napłyneły łzy, wcale nie chciałam się z nią widzieć, jeszcze nie... Nie patrzyłam przed siebie, tylko miałam spuszczony wzrok. W końcu poczułam, że na kogoś wpadłam, miałam tylko cichą nadzieje, że jest to Riker czy Rydel, a nie któreś z ich braci. Podniosłam wzrok i przed sobą zobaczyłam Rossa.
- Przepraszam... - mruknęłam cicho, od razu go wyminęłam i równocześnie ocierając łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach weszłam do pokoju, ale na tym nie koniec, jak się okazało, Ross poszedł za mną.
- Maia, coś się stało? - zapytał wchodząc za mną do pokoju.
- Nie, nic. - odpowiedziałam do razu będąc odwrócona do blondyna plecami.
- Przecież widzę, że coś się stało... O co chodzi? - nie dawał za wygraną, ale ja również nie miałam zamiaru mówić mu o niczym. - No dalej, mnie możesz zaufać. - odparł podchodząc do mnie, jednak ja nadal stałam bez ruchu z założonymi rękami i tylko pokręciłam sprzecznie głową. - Dobra, to po prostu nie mów, ale nie licz na to, że tak szybko stąd wyjdę. - oznajmił lekko uśmiechnięty i oparł ręke na szafce. W końcu jednak postanowiłam się odwrócić.
- I ile będziesz tutaj siedział? - zapytałam unosząc brwi.
- Przypominam, że jestem u siebie. - odpowiedziała zadowolony.
- Dobra, to ja wyjdę. - oznajmiłam szybko i chciałam go wyminiąć i wyjść z pokoju, taki miałam plan, ale przechodząc obok niego nie wszystko wyszło, jak chciałam. Chłopak zatrzymał mnie łapiąc za biodra. Oczywiście chciałam mu się wyrwać, ale to było oczywiste - był silniejszy.
- Możesz mnie puścić?! - zapytałam oburzona.
- Nie, dopóki nie powiesz mi, co się stało i co cię skłoniło do ucieczki z domu. - oznajmił całkiem poważnie.
- A co ci tak na tym zależy?
- Słuchaj, chcąc nie chcąc teraz mieszkasz tutaj, a tutaj nikt nie ma przed nikim tajemnic.
- Ooo, jesteś tego pewny? - zapytałam z ironią wyczuwalną w moim głosie.
- O co ci chodzi? - zdziwił się.
- Zapytaj młodszego brata, a teraz mnie puść.
- Czekaj... Ryland? Co zrobił?!
- Wyobraź sobie, że to przez niego uciekłam. Tak, właśnie przez niego. Zadowolony? Teraz możesz mnie już puścić?!
- Nie... Powiedz mi najpierw, co takiego powiedział ci Ryland. - chłopak twardo nie dawał za wygraną, dlatego postanowiłam powiedzieć mu, co powiedział jego brat. Ross wyraźnie się zdziwił i... Hmm... Zdenerwował? A w każdym razie końcówkę wysłuchiwał już trochę niespokojnie. Później powiedziałam mu też, dlaczego byłam smutna. On próbował mnie pocieszyć i... Mnie przytulił, to było naprawdę bardzo miłe z jego strony.
- Hej, a może wybierzesz się dziś z nami na próbę zespołu? - zaproponował z uśmiechem.
- Sama nie wiem, twoja mama powiedziała, że teraz będę bardziej pilnowania, wątpię, aby teraz mnie puściła, poza tym sama nie wiem, może lepiej, żebym wam nie przeszkadzała...
- Żartujesz? Nie będziesz przeszkadzać i... Serio tak ci powiedziała?
- Tak, w końcu uciekłam...
- A właśnie, powiedziałaś jej, że to przez Rylanda?
- Nie... Nie chcę, aby o tym wiedziała, ty też jej nie mów. Nie mów nikomu, zgoda?
- Jasne, jasne... W każdym razie... Będziesz z nami... Z Rikerem, na pewno cię puści, no nie ma innej opcji. - odparł nadal lekko uśmiechnięty.
- No nie wiem... - nadal nie byłam do końca przekonana, nie chciałam im przeszkadzać.
- Zgódź się! No... Emm... Ell będzie, może troche lepiej się poznacie?
- Czekaj, czekaj... Ellington będzie? - No tak, w końcu on też jest w zespole, idiotka! Ale jeśli będzie... Oh, jak już za nim tęsknię... Tak, muszę się z nim zobaczyć, postanowiłam w końcu sie zgodzić.
- No tak, bez Ratliff'a próby raczej by nie było. - odpowiedział zdziwiony moją reakcją.
- A więc... Tak, pewnie, mogę się przejść. - kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się lekko.
- Super, więc za chwile wychodzimy, a ja oznajmie mamie, że idziesz z nami. - dodał uśmiechnięty już nieco szerzej i wyszedł z pokoju. Nie musiałam długo czekać, bo po niespęłna kilku minutach do pokoju wpadł nikt inny jak Ross. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Oznajmił mi, że Stromie nie miała nic przeciwko i całą piątką za chwilę wychodzimy.
Po około dziesięciu minutach byliśmy już w drodze, z początku szłam równo z Rossem i Rikerem, ale chłopcy razem z Rocky'm zaczeli sie wygłupiać, więc szłam z Rydel. Dobrze nam się razem rozmawiało, nawet bardzo dobrze. Szybko doszliśmy na miejsce. Muszę przyznać, że poraz pierwszy byłam w takim miejscu. Weszliśmy do środka i cała czwórka zaczęła orzkladać swój sprzęt, Ellingtona jeszcze nie było. Jak tak patrzyłam na nich... Naprawdę zazdrościłam im takiej wesołej, zgodnej rodziny. Taka rodzina to skarb. Westchnęłam cicho, miałam zamiar zająć pierwsze, lepsze miejsce ale usłyszałam, że ktoś wchodzi do sali.
- Ratliff! W końcu. - zawołał Ross, który stał już na swoim miejscu. Od razu spojrzałam w tamtą stronę i usłyszałam śmiech Ellingtona. Widząc chłopaka w duchu ucieszyłam się, jak małe dziecko. Ell spojrzał na zespół, a bastęonie jego wzrok padł na mnie. Obydwoje właściwie bez słowa podeszliśmy do siebie i przytuliłam go chyba najmocniej, jak tylko potrafiłam, on również mnie przytulił.
- Tak mi cię brakowało... - szepnęłam będąc nadal wtulona w bruneta.
- Mnie ciebie też. - odpowiedział równie cicho i uśmiechnął sie lekko ukazując tym samym swoje przesłodkie dołeczki. Po chwili stania wtulonych w siebie Ratliff lekko mnie pocałował, co oczywiście odwzajemniłam, a moje oczy lekko się zaszkliły, naprawde bardzo cieszyłam sie, że w końcu go zobaczyłam. Po chwili obydwoje zorientowaliśmy sie, że spojrzenia Lynch'ów zawiesiły się na nas. Odwróciłam się do nich, a Ellington na nich spojrzał. Nie do końca wiedziałam, co powiedzieć, Ell zresztą to samo.
~~~
Po ponad miesiącu dodałam kolejny rozdział. Naprawdę przepraszam, że tak późno, ale jestem już w trzeciej gimnazjum i mam mnóstwo nauki. Poza tym miałam tragedię w rodzinie, także chyba sami rozumiecie... :c Nie mam pojęcia, kiedy dodam kolejny rozdział... Może za tydzień, może za kolejny miesiąc, nie wiem i nic nie obiecuję. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, zaczęłam pisać go wczoraj, choć właściwie już dziś, grubo po północy, przez co w szkole byłam ledwo żywa, ale mam nadzieję, że to docenicie :))
~ Cat.
Rano obudził mnie zwyczajny szmer domowników, westchnęłam cicho i po niespęłna czterech godzinach snu wstałam z łóżka i poszłam się trochę ogarnąć. Wcześniej zaczynałam się przyzwyczajać już do tego miejsca, ale po ostatnich dwóch dniach, teraz znowu czuje się tutaj obco, dziwnie. Przebrałam się i wtedy do pokoju weszła Rydel.
- Maia, ooo, już nie śpisz. Świetnie, mama wola na śniadanie. - powiedziała stając w drzwiach, a na jej twarzy jak zwykle gościł przyjazny uśmiech. Naprawdę ją podziwiałam, że chyba cały czas jest uśmiechnięta, ale czemu się dziwić? Ma normalną rodzinę i nigdzie nie musi być wbrew woli. Ale już trudno, jedni mają lepiej natomiast inni o wiele gorzej. Ja tylko przytaknęłam i uśmiechnęłam się lekko, na do blondynka wyszła z pokoju. Jeszcze chwile siedziałam w ciszy, a później postanowiłam wyjść na to śniadanie. Wyszłam z pokoju i teraz tak... Zaraz, zaraz, gdzie to było? Gdzie ta kuchnia? - zaczęłam się zastanawiać, w końcu byłam w tym pomieszczeniu może ze tezy razy... W końcu wyszło na to, że od razu trafiłam, a w chwili kiedy przekroczyłam próg kuchni poczułam na sobie spojrzenia wszystkich, poczułam się conajmniej głupio i dziwnie, ale zaraz potem usłyszałam miły głos Stromie.
- Dzień dobry. Siadaj do stołu i w końcu coś zjedz. - wydała polecenie rownież uśmiechnięta. Posłusznie udałam się w stronę stołu, były jeszcze dwa wolne miejsca, ponieważ dzieci państwa Lynch'ów zajęły większość, zostało jeszcze dla mnie i Stormie, a Mark.... Jak sie domyślam w pracy lub cokolwiek, w każdym razie wolne miejsca były: jedno między Rylandem, a Rydel, drugie między Rossem i Rikerem. Bez wahania wybrałam te drugą opcję i trochę niepewnie usiadłam między dwoma blondynami. Wyraźnie widziałam, że przerwałam im ich wesołą rozmowę, ale głupioby było teraz bez niczego stąd wyjść. Po chwili do stołu dosiadła się Stormie.
- Maia, jak już zjesz zostań jeszcz chwile, zgoda? - zapytała będąc nadal uśmiechnięta, kiwnęłam głową na znak zrozumienia i wzięłam do ręki szklankę z jakimś pomarańczowym sokiem.
- Coś ty taka małomówna? - zapytał Rocky coś przeżuwając.
- Rocky... - mruknęła Rydel?
- No co? Jestem po prostu ciekawy, każdy w tym domu gada ile wlezie.
- Ale mógłbyś sie już łaskawie zamknąć?
- A czy ty byś mogła.
- Rocky, twoja siostra ma racje. - przerwała mu Stromnie. - Poza tym, jak ty się do No niej odnosisz? - dopowiedziała już z lekkim oburzeniem.
- Dobra... Maia, Rydel, przepraszam... - powiedział cicho brunet, a Pani Lynch ponownie lekko się uśmiechnęła. Później rozmowa już jakoś przeszła, bracia razem z siostrą jeszcze chwilę się wygłupiali, ale w końcu ich dobra zabawa zdążyła przenieść się do pokoju Rikera, a ja zostałam w kuchni ze Stromnie. Kiedy tylko wyszli kobieta obok mnie i lekko spoważniała. Oczywiście doskonale wiedziałam, co mnie czeka. Westchnęłam cicho czekając na pierwsze słowa kobiety.
- Wiesz już chyba, że ta rozmowa cię nie ominie? - zapytała cicho, najwyraźniej próbując powiedzieć to jak najbardziej delikatnie. Ja tylko jej przytaknęłam.
- A więc? Dlaczego postanowiłaś uciec? - odrzekła oczekując szybkiej odpowiedzi.
- Ja... Bo to przez...- Co? Cii! Maia, idiotko! Nie możesz oowiedzieć jej, że to przez Rylanda! Jeszcze raz... Wzięłam głęboki oddech i niepewnie spojrzałam na Stromie.
- Przez? Przez co?
- Ja po prostu nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że... Że nie szybko nie wrócę do domu... A tutaj czułam się po prostu dziwnie... Powinnaś mnie zrozumieć... - Tak, skłamałam, ale co miałam powiedzieć? Że to przez jej najmłodszego syna? O nie, co to to nie... Spuściłam wzrok, ponieważ Stromnie nie odpowiadała.
- Rozumiem, oczywiście. Ale wiesz, że teraz będziemy musieli bardziej cię pilnować?
- Tak, wiem o tym... - przytaknęłam jej.
- A na razie... Nie wiem jak cię ukarać, dlatego tym razem będzie tylko ostrzeżenie, pierwsze i mam nadzieję, oststnie. - odparła poważnie.
- Będzie ostatnie... - powiedziałam cicho. Będzie oststnie, o ile głupi Ryland znowu nie zwróci sie do mnie z taką idiotyczną sprawą.
- Mam taką nadzieje. - westchneła cicho.
- Mogę już iść? - zapytałam z nadzieją.
- Jazcze chwileczka... Jest jeszcze jedna sprawa.
- O co chodzi? - zaciekawiło mnie, co ma mi jeszcze do powiedzenia.
- Wiesz już, że na razie nie wrócisz jeszcze do domu, tak? No więc to wiąże się z tym, że będziesz co jakiś czas mogła zobaczyć się ze swoją matką. - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Zapewne sądziła, że będę z tego powodu skakać ze szczęścia, a jednak nie...
- Z nią?
- Tak, to chyba dobrze? - zapytała z nieco zmieszaną miną.
- Tak, umm... Pewnie, zobaczę się z matką, to... Super. - powidziałam udawając zadowolenie.
- Mam nadzieję, że chociaż trochę za nią tęsknisz, w końcu to twoja matka... W każdym razie spotkanie będzie za tydzień we czwartek. - oznajmiła miłym tonem.
- Super. Emm, to wszystko?
- Tak, możesz już iść, Maia. - przytaknęła. Szybko wstałam z miejsca i poszłam w stronę pokoju. Do moich oczu napłyneły łzy, wcale nie chciałam się z nią widzieć, jeszcze nie... Nie patrzyłam przed siebie, tylko miałam spuszczony wzrok. W końcu poczułam, że na kogoś wpadłam, miałam tylko cichą nadzieje, że jest to Riker czy Rydel, a nie któreś z ich braci. Podniosłam wzrok i przed sobą zobaczyłam Rossa.
- Przepraszam... - mruknęłam cicho, od razu go wyminęłam i równocześnie ocierając łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach weszłam do pokoju, ale na tym nie koniec, jak się okazało, Ross poszedł za mną.
- Maia, coś się stało? - zapytał wchodząc za mną do pokoju.
- Nie, nic. - odpowiedziałam do razu będąc odwrócona do blondyna plecami.
- Przecież widzę, że coś się stało... O co chodzi? - nie dawał za wygraną, ale ja również nie miałam zamiaru mówić mu o niczym. - No dalej, mnie możesz zaufać. - odparł podchodząc do mnie, jednak ja nadal stałam bez ruchu z założonymi rękami i tylko pokręciłam sprzecznie głową. - Dobra, to po prostu nie mów, ale nie licz na to, że tak szybko stąd wyjdę. - oznajmił lekko uśmiechnięty i oparł ręke na szafce. W końcu jednak postanowiłam się odwrócić.
- I ile będziesz tutaj siedział? - zapytałam unosząc brwi.
- Przypominam, że jestem u siebie. - odpowiedziała zadowolony.
- Dobra, to ja wyjdę. - oznajmiłam szybko i chciałam go wyminiąć i wyjść z pokoju, taki miałam plan, ale przechodząc obok niego nie wszystko wyszło, jak chciałam. Chłopak zatrzymał mnie łapiąc za biodra. Oczywiście chciałam mu się wyrwać, ale to było oczywiste - był silniejszy.
- Możesz mnie puścić?! - zapytałam oburzona.
- Nie, dopóki nie powiesz mi, co się stało i co cię skłoniło do ucieczki z domu. - oznajmił całkiem poważnie.
- A co ci tak na tym zależy?
- Słuchaj, chcąc nie chcąc teraz mieszkasz tutaj, a tutaj nikt nie ma przed nikim tajemnic.
- Ooo, jesteś tego pewny? - zapytałam z ironią wyczuwalną w moim głosie.
- O co ci chodzi? - zdziwił się.
- Zapytaj młodszego brata, a teraz mnie puść.
- Czekaj... Ryland? Co zrobił?!
- Wyobraź sobie, że to przez niego uciekłam. Tak, właśnie przez niego. Zadowolony? Teraz możesz mnie już puścić?!
- Nie... Powiedz mi najpierw, co takiego powiedział ci Ryland. - chłopak twardo nie dawał za wygraną, dlatego postanowiłam powiedzieć mu, co powiedział jego brat. Ross wyraźnie się zdziwił i... Hmm... Zdenerwował? A w każdym razie końcówkę wysłuchiwał już trochę niespokojnie. Później powiedziałam mu też, dlaczego byłam smutna. On próbował mnie pocieszyć i... Mnie przytulił, to było naprawdę bardzo miłe z jego strony.
- Hej, a może wybierzesz się dziś z nami na próbę zespołu? - zaproponował z uśmiechem.
- Sama nie wiem, twoja mama powiedziała, że teraz będę bardziej pilnowania, wątpię, aby teraz mnie puściła, poza tym sama nie wiem, może lepiej, żebym wam nie przeszkadzała...
- Żartujesz? Nie będziesz przeszkadzać i... Serio tak ci powiedziała?
- Tak, w końcu uciekłam...
- A właśnie, powiedziałaś jej, że to przez Rylanda?
- Nie... Nie chcę, aby o tym wiedziała, ty też jej nie mów. Nie mów nikomu, zgoda?
- Jasne, jasne... W każdym razie... Będziesz z nami... Z Rikerem, na pewno cię puści, no nie ma innej opcji. - odparł nadal lekko uśmiechnięty.
- No nie wiem... - nadal nie byłam do końca przekonana, nie chciałam im przeszkadzać.
- Zgódź się! No... Emm... Ell będzie, może troche lepiej się poznacie?
- Czekaj, czekaj... Ellington będzie? - No tak, w końcu on też jest w zespole, idiotka! Ale jeśli będzie... Oh, jak już za nim tęsknię... Tak, muszę się z nim zobaczyć, postanowiłam w końcu sie zgodzić.
- No tak, bez Ratliff'a próby raczej by nie było. - odpowiedział zdziwiony moją reakcją.
- A więc... Tak, pewnie, mogę się przejść. - kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się lekko.
- Super, więc za chwile wychodzimy, a ja oznajmie mamie, że idziesz z nami. - dodał uśmiechnięty już nieco szerzej i wyszedł z pokoju. Nie musiałam długo czekać, bo po niespęłna kilku minutach do pokoju wpadł nikt inny jak Ross. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Oznajmił mi, że Stromie nie miała nic przeciwko i całą piątką za chwilę wychodzimy.
Po około dziesięciu minutach byliśmy już w drodze, z początku szłam równo z Rossem i Rikerem, ale chłopcy razem z Rocky'm zaczeli sie wygłupiać, więc szłam z Rydel. Dobrze nam się razem rozmawiało, nawet bardzo dobrze. Szybko doszliśmy na miejsce. Muszę przyznać, że poraz pierwszy byłam w takim miejscu. Weszliśmy do środka i cała czwórka zaczęła orzkladać swój sprzęt, Ellingtona jeszcze nie było. Jak tak patrzyłam na nich... Naprawdę zazdrościłam im takiej wesołej, zgodnej rodziny. Taka rodzina to skarb. Westchnęłam cicho, miałam zamiar zająć pierwsze, lepsze miejsce ale usłyszałam, że ktoś wchodzi do sali.
- Ratliff! W końcu. - zawołał Ross, który stał już na swoim miejscu. Od razu spojrzałam w tamtą stronę i usłyszałam śmiech Ellingtona. Widząc chłopaka w duchu ucieszyłam się, jak małe dziecko. Ell spojrzał na zespół, a bastęonie jego wzrok padł na mnie. Obydwoje właściwie bez słowa podeszliśmy do siebie i przytuliłam go chyba najmocniej, jak tylko potrafiłam, on również mnie przytulił.
- Tak mi cię brakowało... - szepnęłam będąc nadal wtulona w bruneta.
- Mnie ciebie też. - odpowiedział równie cicho i uśmiechnął sie lekko ukazując tym samym swoje przesłodkie dołeczki. Po chwili stania wtulonych w siebie Ratliff lekko mnie pocałował, co oczywiście odwzajemniłam, a moje oczy lekko się zaszkliły, naprawde bardzo cieszyłam sie, że w końcu go zobaczyłam. Po chwili obydwoje zorientowaliśmy sie, że spojrzenia Lynch'ów zawiesiły się na nas. Odwróciłam się do nich, a Ellington na nich spojrzał. Nie do końca wiedziałam, co powiedzieć, Ell zresztą to samo.
~~~
Po ponad miesiącu dodałam kolejny rozdział. Naprawdę przepraszam, że tak późno, ale jestem już w trzeciej gimnazjum i mam mnóstwo nauki. Poza tym miałam tragedię w rodzinie, także chyba sami rozumiecie... :c Nie mam pojęcia, kiedy dodam kolejny rozdział... Może za tydzień, może za kolejny miesiąc, nie wiem i nic nie obiecuję. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, zaczęłam pisać go wczoraj, choć właściwie już dziś, grubo po północy, przez co w szkole byłam ledwo żywa, ale mam nadzieję, że to docenicie :))
~ Cat.
wtorek, 17 września 2013
005.
Czas z Ellingtonem minął szybko, bardzo szybko. Kiedy tylko wyszliśmy z domu zaczęliśmy sobie o sobie opowiadać, znaczy ja nie miałam wiele do powiedzenia, ale za to z uwagą słuchałam Ratliff'a. Opowiedział mi trochę o R5... Naprawdę szczerze się zdziwiłam, kiedy się dowiedziałam, że Ryland to ich menadżer... Jakoś przy mnie nie zrobił zbyt dobrego wrażenia. Cóż, pozory jednak mylą. Nim się obejrzałam zbliżał się wieczór, co wiązało się z tym, że niedługo będę musiała wracać do Lynch'ów, a po tak świetnie spędzonym czasie z Ell'em, wcale tego nie chciałam. Ellington oznajmił, że najwyższy czas wracać, a ja posłusznie mu przytaknęłam. W drodze powrotnej panowała cisza, którą postanowiłam w końcu przerwać.
- Mam nadzieję, że kiedy mnie odwieziesz, będziemy się jeszcze widywać..?- powiedziałam i westchnęłam przy tym cicho.
- Oczywiście, że będziemy. - odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Już chciałam odpowiedzieć, ale usłyszałam dobrze znajomy mi głos.
- Maia..?! - szybko się odwróciłam, a Ell zrobił to samo. Przed nami stanęła lekko uśmiechnięta blondynka.
- Emily... - mruknęlam cicho. Spojrzałam na Ellingtona, a następnie na Emily.
- Co tutaj robisz? Myślałam, że mieszkasz z ojcem...
- Hah, zabawna jesteś...
- Coś mnie ominęło? Umm, nie ważne. Nie przedstawisz mnie swojemu nowemu koledze? - zapytała po chwili i zilustrowała Ell'a wzrokiem.
- Jasne, ee... Elington, mój...
- Chłopak. - przerwał mi i spojrzał na blondynkę.
- Tak, to mój chłopak.. I Ellington, to jest Emily... Córka mojego ojca... - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok, a w tej chwili Emily i Ratliff podali sobie ręce.
- Czyli... Jesteście siostrami? - zapytał po chwili brunet.
- Nie... To... Emily jest córką mojeo ojca, ale mamy inne matki... To skomplikowane. - odparłam i spojrzałam na chłopaka.
- Jasne, rozumiem.
- Taa... Ja mieszkam z matką, a Maia z ojcem i jego nową partnerką. - wyjaśniła blondynka.
- Yhym... Jasne, powiedzmy, że rozumiem. To może ja was na chwilę zostawię? Tak, to ja będę... tam. - powiedział szybko i odszedł od nas trochę.
- Nie mówiłaś, że będziesz w okolicy. - zaczęła uśmiechnięta Emily.
- Sama nie wiedziałam, że tutaj będę...
- Ojciec wie? Puścił cię tu? W ogóle od kiedy tutaj jesteś? Jest z tobą ojciec, czy matka? - zaczęła wypytywać.
- Słuchaj... Nie, ojciec na szczęcie nie wie, gdzie jestem, to po pierwsze. Po drugie, od kilku dni, ale to nie istotne i nie, nikogo tutaj ze mną nie ma i nikt nie wie, że tutaj jestem. - wyjaśniłam.
- Czyli, że... Uciekłaś? - zapytała zdziwiona.
- Nie... Zostałam zabrana...
- Co? Ej, Maia, nic nie rozumiem. O czym ty mówisz?
- To jest... bardzo, naprawdzę mega skomplikowane, ale nie mam czasu, żeby wszystko ci teraz tłumaczyć. Powiedzmy, że od wczoraj jestem u Ellingtona, a wieczorem wracam.
- Wracasz? Hmm, no to... powiedz ojcu, że mnie widziałaś?
- Ale ja nie... Nie wracam do ojca...
- Jak to? To gdzie?
- Posłuchaj, nie mam czasu, aby to wszystko ci teraz wyjaśniać, ale... Ale może kiedyś się spotkamy?
- A przyjdziesz ze swoim chłopakiem? - zaoytała dwukrotnie u osząc brwi.
- Z Ell'em? Nie, po co? Ale wracając...
- No weź, chce go poznać! - uśmiechnęła się.
- Daj spokój...
- Dobra, żartuję... Jakby coś, to dzwoń.
- Taa, powiedzmy, że chwilowo nie mam telefonu.
- Eemm... Dobrze, to czekaj... - sięgnęła do torby, z której wycignęła jakąś kartkę, długopis i szybko zapisała swój numer telefonu. - weź, jak odzyskała swój telefon, to zadzwoń, jakoś sie zgadamy.
- Jasne... - mruknęłam i wzięłam kartkę do ręki. - Ja chyba musze już wracać... Do zobaczenia... - powiedziałam szybko i nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Emily odwróciłam się i podeszłam do Ratliffa.
- Już? - zapytał, a na jego twarzy namalował się delikatny uśmiech.
- Taa... Chodźmy. - odpowiedziałam i złapałam go za rękę, a następnie razem ruszyliśmy w stronę jego domu.
Kiedy tylko doszliśmy na miejsce było już przed dwudziestą pierwszą. Pierwsze, co zrobiłam to chciałam iść do pokoju, po ciuchy Rydel, ale Ell mnie zatrzymał łapiąc za rękę.
- Możesz mnie puścić... Chce tylko wziąć ubrania Rydel.
- No właśnie o to mi chodzi. Nie bierz ich teraz ze sobą, przecież są brudne z krwi... Spokojnie, ja je upiorę i jutro oddasz je Rydel. - uśmiechnął się lekko.
- Umiesz prać? - zaśmiałam się.
- Mieszkam sam. Jakoś muszę sobie radzić. - odpowiedział i również sie zaśmiał.
- Na pewno? - zapytałam i lekko przymrużyłam oczy.
- Taak, a nawet jeśli nie, to kiedyś trzeba się nauczyć.
- No tak, w końcu masz już... Właśnie, nie wiem jeszcze, ile ty masz lat? - ponownie się zaśmiałam.
- Emm, powiedzmy, że jestem od ciebie starszy. - wyszczerzył zęby.
- Tyle to na pewno, ale powiedz mi ile.
- Nie. - uśmiechnał się.
- Ohh, daj spokój! Ell! - odparłam rozbawionym tonem. - powiedz mi... - podeszłam do niego.
- Nie.
- No dalej!
- Zgaduj.
- Mam zgadywać? Dobra... Siedemnaście? - zapytałam z uśmiechem, a w tej chwili Ratliff się zaśmiał.
- Serio? Wyglądam na siedemnaście?
- W sumie... Osiemnaście?
- Jesteś blisko... Dwadzieścia.
- W końcu bym zgadła.
- No jasne, jasne. - powiedział rozbawionym tonem.
- Nie wierzysz mi?
- Oj, wierze, wierze. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. - Ale teraz... Chyba powinniśmy wracać do Lynch'ów.
- A no tak... Jasne, tak... - powiedziałam cicho.
- Hej... Ja też wolałbym, żwbyś została, ale musisz wrócić... Sama dobrze o tym wiesz...
- Tak, wiem to... Więc Ell, chodźmy już. - Dodałam cicho i udałam się w stronę drzwi. Ratliff po chwili zrobił to samo, wyszliśmy z domu i razem z nim weszłam do samochodu. W drodze panowała cisza. Po niespęłna piętnastu minutach byliśmy już na miejscu. Zatrzymaliśmy się, jednak brunet nie wysiadał.
- Maia... - zaczął cicho i spojrzał na mnie.
- Tak? - odparłam patrząc przed siebie.
- Jesteś na mnie zła?
- Na ciebie? Nie, dlaczego pytasz..?
- Bo nie jestem idiotą i widzę.
- Widzisz, co?
- Że coś jest nie tak.
- Wszystko ok...
- Maia... Może i nie znamy się długo, ale widzę, że coś jest wyraźnie nie tak... O co chodzi?
- Nic, po prostu... Nie chcę widzieć Rylanda... Jakoś... Po prostu nie wiem, co mi jeszcze powie...
- Posłuchaj... Cokolwiek ci powie, nie przejmuj się tym. On chyba po prostu boi się, że rodzice będą zwracać na ciebie większą uwagę, niż na niego... On może i umie mówić, ale nic nie zrobi. Zaufaj mi.
Po wysłuchaniu słów Ellingtona spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze... Dobra, zgoda. - kiwnęłam głową i trochę się do niego przybliżyłam, on zrobił to samo, a nasze usta złączyły się w pocałunku. Po parunastu sekundach odsunęłam się od niego.
- Zobaczymy się jutro? - zapytałam niepewnie.
- Mam nadzieję... Może powinniśmy...
- Tak. Chodźmy. - przerwałam mu i obydwoje wyszliśmy z samochodu. Podeszłam do drzwi, a zaraz za mną brunet. Chwilę się zawachałam, ale w końcu nacisnęłam na dzwonek. Nie musieliśmy czekać długo, ponieważ drzwi szybko zostały otwarte, przez Rocky'ego.
- O siema, znalazła się nasza zguba. - powiedział Lynch i sie zaśmiał, a zaraz po tym za nim pojawiła sie Stromie i Rydel.
- Wchodźcie! - rzucił Rocky i otworzył szerzej drzwi. Trochę niepewnie weszłam do środka i spuściłam wzrok.
- Maia! Coś ty zrobiła? - usłyszałam zatroskany głos Stormie.
- Przepraszam, ja... - mruknęłam cicho i spojrzałam na kobietę.
- Ojej, a co ci się stało? - zapytała zaniepokojona widząc moją jeszcze widoczną ranę na wardze.
- Emm, to nic... - odpowiedziałam szybko i ponownie spuściłam wzrok.
- Maia, nie możesz tak robić. Coś mogłoby ci się stać. Całe szczęście, że Ellington cię znalazł. Dobrze... Wrócimy do tego tematu jutro... Teraz idź do swojego pokoju, odpocznij. - powiedziała spokojnie Stromie, spojrzałam na Ell'a, on kiwnął głową i uśmiechnął się lekko. Posłusznie i bez słowa wróciłam do pokoju, natomiast, kiedy Ell chciał już wyjść Rydel na chwilę do zatrzymała.
- Czekaj... Gdzie ją znalazłeś? - zapytała ciekawa.
- Emm... Niedaleko. - powiedział szybko.
- Dobra, a co się jej stało? - kontynuowała pytanie.
- A ja wiem? Nie rozmawiałem z nią na ten temat. - odpowiedział jakby nigdy nic.
- Jaasne, Ell, znam cię i wiem, że coś kręcisz.
- Ja? Oj Rydel, Rydel... Tobie też radzę odpocząć...
- W sumie może i masz rację... W każdym razie, dziekuje, że się nią zaopiekowałeś, mama była mocno zmartwiona, że uciekła... A właściwie, wiesz, dlaczego to zrobiła?
- Zapytaj najmłodszego brata. - odparł i wzruszył ramionami.
- Nie rozumiem...
- Ryland ją nastraszył. Pogadaj z nim. Ja muszę już wracać... Too, do jutra?
- Tak, widzimy się jutro na próbie, chyba nie zapomniałeś?
- Nie, no coś ty. Widzimy sie jutro! Pa! - powiedział i szybko wyszedł, zanim Delly odpowiedziała cokolwiek.
Kiedy tylko weszłam do pokoju spojrzałam w stronę okna, okna przez które oststnio uciekłam. Teraz nie chciałam tego robić, słowa Ellingtona dały mi pewność siebie i w pewnym stopniu przestałam myśleć o Rylandzie i jego słowach. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi, powiedziałam ciche "proszę", a do pokoju weszła Stromie.
- No dobrze... Możesz powiedzieć, dlaczego uciekłaś? Aż tak bardzo ci się tu nie spodobało? - zapytała podchodząc do mnie.
- Nie, to nie to...
- A więc o co chodzi? Słuchaj... Wiem, że bardzo chcesz wrócić do domu, ale na razie zostaniesz tutaj i nie możesz robić takich rzeczy.
- Wiem, przepraszam...
- Już dobrze... W każdym razie.. Dzwoniła do mnie Savannah, może ją znasz?
- Tak... Znam ją, tak właściwe ona jest za mnie odpowiedzialna...
- Tak, o nią chodzi... No więc, po pierwsze, dlaczego od niej nie odebrałaś?
- Dzwoniła do mnie? Ja... Ja... Zgubiłam telefon... - powiedziała, cicho.
- Ale jak to zgubiłaś?
- Po prostu... Kiedy chodziłam po mieście... Zanim znalazł mnie Ellington... Musiała mi gdzieś wypaść.
- Mhym... Dobra, jutro do tego wrócimy... Chodzi o to, że Savannah powiedziała mi, że jeszcze przez dłuższy czas tutaj zostaniesz. Sama nie wiem jeszcze przez ile, ale na pewno nie prędko wrócisz do domu...
Wysłuchałam każdego jej słowa z uwagą i wescthnęłam cicho spuszczając wzrok. Czy chciałam wracać? Cóż, to zależy. Na pewno nie chciałam zostawiać Ellingtona, a przecież tak by się stało. Przez chwilę się nie odzywałam, ciszę przerwała Stromie.
- Wiem, jak możesz się teraz czuć, ale nie martw się. Będzie dobrze...
- To wszystko?
- Nie... Głównie chodziło mi o to, że jeśli masz tutaj zostać musisz zacząć chodzić do tutejszej szkoły.
- Ehh... To konieczne?
- Naturalnie. Musisz, ale spokojnie, dobrze się składa, będziesz w jednej klasie z Rylandem. - powiedziała kobieta i lekko się uśmiechnęła.
- Co? Z nim? Dlaczego? Nie mogę chodzić do innej... Szkoły?
- O czym ty mówisz? Oczywiście, że do innej szkoły nie pójdziesz. Właściwie, dlaczego nie chcesz być z nim w klasie?
- Po prostu... Nie chcę i tyle.
- No, jest mi bardzo przykro, ale jesteś już zapisana.
- Zapisana? Omm, super, świetnie. - mruknęłam ironicznie.
- Ale jutro do tego wrócimy. Domyślam się, że jesteś zmęczona, dlatego odpocznij. - odparła i z delikatnym uśmiechem na twarzy wyszła z pokoju.
Świetnie... Nie dosyć, że tutaj mam z Rylandem pod górkę, to jeszcze będę musiała być z nim w jednej szkole... W jednej klasie. Po prostu idealnie. Przez chwilę wpatrywałam się w pustą ścianę, rozmyślając. W końcu postanowiłam wziąć prysznic i jak najszybciej zasnąć. Tak też zrobiłam, jednak z zaśnięciem miałam niemały problem. Cały czas obawiałam się pójścia z Rylandem do szkoły. Chociaż może tam nie będzie zwracał na mnie uwagi? Taką miałam nadzieję. W domu robiło się cicho, a ja czułam się tam zupęłnie obco. Jedyne, o czym myślałam, to dzień spędzony z Ellingtonem, wprost nie mogłam doczekać się naszego kolejnego spotkania.
~~~
Po dłuższym czasie pojawił się kolejny rozdział <3
Jakoś tak przez oststnie dni kompletnie nie miałam weny na napisanie czegokolwiek, nauka robi swoje .__. Ale mam nadzieję, że w weekend uda mi się coś napisać ^^
~ Cat.
środa, 4 września 2013
004
Wróciłam do Lynch'ów. Tym razem było inaczej, kiedy tylko weszłam do domu zobaczyłam Stormie, która bez słowa, ani nawet uśmiechu zaprowadziła mnie do pokoju. Weszłam do środka, ten pokój wydawał sie być mniej kolorowy, niż wcześniej. Kobieta zostawiła otwarte drzwi, zobaczyłam, że wszyscy przechodzili obok drzwi, ale jednak nikt nawet nie spojrzał w moją stronę, jedynie Ryland przechodząc uśmiechnął sie z satysfakcją, siedziałem chwilę w ciszy, którą przerwał Riker.
- Maia, ktoś do ciebie. - powiedział szybko i wycofał sie, a w drzwiach stanął mój ojciec. Do tej pory sądziłam, że mogę tutaj czuć się bezpiecznie, jednak się pomyliłam. Ojciec podszedł do mnie, wyraźnie był zły, ale nic nie powiedział, tylko uniósł swoją dłoń. Zdążyłam tylko zamknąć oczy. Następnie usłyszałam tylko swoje imię wypowiedziane przez... Ellingtona, otworzyłam oczy. Nad sobą zobaczyłam przestraszonego i lekko zaspanego Ell'a. Przez chwile sie nie odzywałam, tylko rozejrzałam sie po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na brunecie.
- Nie chcę wracać do Lynch'ów... - powiedziałam cicho.
- Maia, to tylko zły sen. - powiedział i przytulił mnie.
- Ale Ryland... Nie chcę wracać do niego... - szepnęłam.
- Posłuchaj... To był tylko zły sen, a Rylandem nie musisz sie przejmować. Znam go, może wczoraj chciał cię tylko wystraszyć, na pewno nic nie zrobi.
- A jeśli?
- Nie ma żadnego "jeśli", on ma szesnaście lat, zapewniam cię, że nic nie zrobi.
- Dobrze... - westchnęłam cicho. Nadal miałam obawy, co do powrotu do Lynch'ów, ale nie chciałam nimi martwić Ellingtona. Ponownie położyłam się na łóżku, a kiedy chłopak zrobił to samo, położyłam głowę na jego ramieniu. Zamknęłam oczy, ale póki co nie planowałam zasnąć. Na zewnątrz było już całkiem widno, jednak domyśliłam się, że jest jeszcze wczesna pora. Ratliff nie miał problemu z zaśnięciem, właściwie, usnął od razu, a wyglądał tak uroczo... Uśmiechnęłam sie mimowolnie. Jeszcze przez chcwilę nie mogłam zasnąć, ale w końcu mi się udało.
Kiedy się obudziłam Ellingtona nie było obok, trochę się przestraszyłam, ale nie potrzebnie, w końcu był u siebie i nikt nie kazał mu czekać aż się obudzę. Wstałam z łóżka, przetarłam swoje oczy i wyszłam z pokoju. Nie wiedziałam, gdzie może być, więc udałam się do pomieszczenia, jak sądziłam do kuchni. Po raz kolejny się nie pomyliłam, a przy okazji brunet właśnie tam był. Od razu mnie zauważył i posłał szczery uśmiech.
- Gotowa? - zapytał patrząc na mnie.
- Nie chcę tam wracać... - wymamrotałam cicho.
- Maia... Wiesz, że musisz. - odparł podchodząc do mnie.
- Nie... - nadal nie dawałam za wygraną.
- Wolisz wrócić do siebie? Do ojca? U Lynch'ów będziesz bezpieczna.
- Nie chcę wracać ani tam, ani tam. - spusćiłam wzrok.
- Musisz... Maia, nie zachowuj się jak dziecko, po prostu tam wróć. - powiedział cały czas patrząc na mnie.
- W porządku... Ale... - westchnęłam cicho.
- Ale? - zapytał unosząc brew.
- Są dwa warunki... - zaczęłam niepewnie.
- Słucham uważnie.
- Pierwszy, będziesz mnie odwiedzał.
- Da się zrobić, a drugi? - uśmiechnął się delikatnie.
- Wrócę do Lynch'ów wieczorem... - spojrzałam w jego oczy.
- Obiecałem Stormie, że odstawię cię z samego rana, a już jest grubo po dziesiątej.
- No to zadzwonisz do niej, że źle się czuje i wrócę wieczorem... Ellington... Proszę. - powiedziałam z nadzieją w głosie. Wiedziałam, że muszę wrócić, ale chciałam zrobić to jak najpóźniej.
- No dobrze... Niech ci już będzie. Dziś wieczorem. - oznajmił.
- Dziękuje. - szepnęłam, a na mojej twarzy namalował się lekki uśmiech.
- Dobra... Co chcesz na śniadanie? - zapytał po chwili.
- Nie jestem głodna...
- Wczoraj nie jadłaś nic prawie cały dzień, po tym wszystkim musisz być głodna.
- Ale naprawdę nie jestem. - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się słodko, choć domyślałam sie, że w moim wykonaniu wyglądało to bardziej żałośnie, niż słodko.
- Dobra, to chociaż się czegoś napijesz?
- Wody...
- Zrobię ci herbaty, siadaj. - powiedział i wskazał wzrokiem miejsce przy stole. Posłusznie zajęłam wyznaczone miejsce i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Po chwili przede mną pojawił się brunet z kubkiem gorącej herbaty i niewielką miseczką cukru, położył to przede mną, a sam zajął miejsce na przeciwko.
- Jeśli nie chcesz, abym siedziała tutaj aż do wieczoru, powiedz. Zrozumiem, jeśli masz swoje sprawy i nie masz dla mnie czasu. - przerwałam ciszę i spojrzałam na bruneta, który miał całkiem poważną minę.
- Daj spokój... - zaczął, ale przerwał mu dźwięk jego komórki, którą miał w kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz i westchnął cicho.
- Riker... Zaraz mu powiem, że odstawię cię wieczorem. - powiedział szybko i wyszedł z pomieszczenia, ukazując mi tym samym otwartą zmywarkę, a w niej błyszczał niewielki kuchenny nóż. Nie zastanawiałam się długo, wstałam z miejsca i podeszłam do zmywarki. Obejrzałam się za siebie, aby sprawdzić, czy Ell nie idzie. Na szczęście słyszałam, że jeszcze rozmawia przez telefon, ale nie słyszałam, co mówił, chociaż właściwie niezbyt mnie to obchodziło. Szybkim ruchem wyciągnełam niewielki nóż , był czysty, dlatego nie zawahałam się, a raczej nie zawahałabym się, gdyby nie jedno...
- Maia? - usłyszałam głos Ellingtona, w tej chwili nóż wypadł mi z rąk. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka stojącego w drzwiach.
- Ja... - zaczęłam, ale szczerze mówiąc nie wiedziałam, jak mam mu to wyjaśnić. Kiedy ten podszedł do mnie szybko go wyminełam i od razu zamknęłam sie w łazience. Zamknęłam drzwi, a następnie zjechałam po nich na zimną podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam myśleć nad tym, co ja tutaj robię? Powinnam teraz być w domu, jak zawsze, a nie być na łasce jakiś, obcych dla mnie ludzi. Po krótkiej chwili usłyszałam pukanie do drzwi, a następnie ciche "Maia?". Nic nie odpowiedziałam, ale wiedziałam, że chcłopak stoi pod drzwiami. Westchnęłam cicho i wstałam z miejsca. Nie chciałam tego robić, ale musiałam... Cicho otworzyłam jedną z szafek i zaczęłam szukać czegoś... Czegoś ostrego.
- Maia, otwórz drzwi.
Spojrzałam w stronę drzwi, a do moich oczu napłyneły łzy. Nadal nie odpowiadałam. W końcu znalazłam nożyczki, przyłożyłam ostrzem do lewego nadgarstka, to właśnie tam miałam więcej ran. Zamknęłam oczy i... Zrobiłam to. Zrobiłam kolejną ranę, z której od razu zaczęła płynąć krew. Poczułam się jeszcze bardziej słaba, nożyczki wyleciały mi z ręki, spadły na płytki na podłodze, robiąc przy tym hałas.
- Maia?! - usłyszałam, że uderzył ręką o drzwi. Teraz było mi już wszystko jedno.
- Maia, otwórz te drzwi!
Westchnęłam cicho i sięgnełam w stronę drzwi i otworzyłam drzwi, przez które od razu wszedł Ellington. Oparłam się rękoma o umywalkę, przez co została ona lekko brudna od krwi.
- Coś ty zrobiła?! - zaniepokoił się Ell, podszedł do mnie i złapał mnie za lewą rękę. - Co ty zrobiłaś..? - mruknął cicho. Ja nie odpowiadałam, czułam się okropnie, okropnie głupio. Chłopak mimo to wyciągnął z szafki wodę utlenioną i paczkę chusteczek. Opatrzył moją ranę, wszystko robił delikatnie, uważając na ruchy. On był uważnie wpatrzony w to, co robił, a ja w niego. Na końcu zalepił moją ranę plastrem. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko, on jednak z poważną miną wyszedł z łazienki. Westchnęłam cicho i wyszłam za nim.
- Ellington, zaczekaj. - powiedziałam pewnie, a chłopak odwrócił się do mnie.
- Dlaczego tak sie tym przejąłeś? Opatrzyłeś te ranę... Przecież w ogóle mnie nie znasz... - Dodałam juz znacznie ciszej.
- A dlatego, że zapewniłem Rikera, że ja również będę ci pomagał, ale ty chyba sama nie chcesz pomocy. - odparł obojętnie.
- Nie... To nie tak... - zaczęłam, jednak brunet mi przerwał.
- Stormie i Mark zgodzili się ci pomóc. Nie musieli tego robić, mogli odmówić, a jednak się zgodzili, bo zależy im, abyś jeszcze wyszła na prostą, bez ojca... Robią wszystko, abyś poczuła sie u nich bezpiecznie. Doceń to. - powiedział patrząc na mnie i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony odwrócił się i wszedł, do jak dobrze pamietam kuchni. Westchnęłam cicho i poszłam do pokoju, w którym spałam. Nadal byłam w koszulce Ellingtona, a w tym pokoju zostawiłam swoje... zostawiła, ubrania, których byłam wczoraj. Wzięłam do ręki bluzkę, była cała brudna z... krwi. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w plamę z krwi na materiale. Świetnie... Zniszczyłam bluzkę Rydel, świetnie! - pomyślałam i westchnęłam ciężko.
- Ekhem, Maia... - usłyszałam głos Ell'a. Odwróciłam sie w jego stronę, ucieszyłam się, że nie jest zły.
- To dla ciebie. - powiedział szybko i wyciągnął w moją stronę ręce, w których trzymał jakieś ubrania. Wstałam i podeszłam do niego.
- Co to? - zapytałam patrząc na niego.
- Ubrania dla ciebie.
- Twoje czy... Twojej dziewczyny? - zapytałam niepewnie z nadzieją, że jednak nie ma dziewczyny, w końcu wczoraj spaliśmy razem i go pocałowałam.
- Nie, nie moje i nie, nie mam dziewczyny... Moja kuzynka często u mnie zostaje, może będą pasować. - powiedział patrząc na mnie. Podeszłam bliżej i wzięłam ubrania, ale szybko odstawiłam je na pierwszą, lepszą szafkę.
- Ellington ja... Naprawdę bardzo przepraszam. - powiedziałam po chwili ciszy.
- Nie rozumiem... Za co przepraszasz? - lekko się zdziwił.
- Zachowuje się kompletna idiotka, a mimo to nadal chcesz mi pomagać...
- Już mówiłem...
- To dla mnie naprawde wiele znaczy. Jeszcze nigdy nikt nie zrobił tak wielu rzeczy dla mnie mimo tego, jak się zachowuje. - szepnęłam patrząc w jego tęczówki.
- Mam nadzieję, że szybko znajdziesz się wsród ludzi, którzy także będą ci pomagać. - odparł nieco obojętnie, chciał wyjść, jednak go zatrzymałam.
- Czekaj... - złapałam go za rękę z nadzieją, że zaczeka.
- Co jeszcze?
- Nie jeszcze... Po prostu bardzo ci dziękuje. Nie chce, abyśmy tak się dziś rozstali...
- Przecież będziemy się jeszcze widywać.
- Nie o to mi chodzi... - szepnęłam i przybliżyłam się do niego, a następnie złożyłam na jego ustach pocałunek. Ku mojemu zdziwieniu chłopak go odwzajemnił, a przy tym całus stał się bardzo czuły i namiętny. Tym razem czułam się już pewniej, ponieważ wiedziałam, że nie ma dziewczyny...
Owinęłam dłonie w okół jego szyi, a on obiął mnie w tali. Ellington lekko przycisnął mnie do ściany, ale nie miałam nic przeciwko. Z pocałunkami zszedł na moją szyję, a ja nie protestowałam, tylko odchywliłam lekko głowę do tyłu. Wplotłam dłonie w jego włosy i poddawałam się jego pocałunkom. Po chwili zaczęłam rozpinać jego koszule, aż w końcu sie jej pozbyłam. Po raz pierwszy się tak czułam... Pocałunki Ellingtona sprawiały mi przyjemność, po raz pierwszy tak się czułam, a było to coś wspaniałego. W końcu jednak wróciłam do rozsądku.
- Ellington, co my robimy? - zapytałam niepewnie, a wtedy chłopak przerwał pocałunki i spojrzał na mnie.
- Spokojnie, Lynch'e się o tym nie dowiedzą. - szepnął czule i wrócił do poprzedniego czynu. Nie protestowałam i nie miałam zamiaru przerywać, ale obydwoje usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Szybko odsuneliśmy się od siebie.
- Powiedziałeś Rikerowi, że wrócę dopiero wieczorem? - spojrzałam zdziwiona na bruneta.
- No tak... To napewno nie on, ale jeśli... Ja otworzę, a ty idź sie przebrać. - powiedział na co przytaknęłam, ale przez chwilę jeszcze go zatrzmałam.
- Ale może lepiej najpierw się ubierz? - uśmiechnęłam się i podałam mu koszule, którą wcześniej miał na sobie.
- No tak. - odwzajemnił uśmiech i pocałował mnie jeszcze lekko, następnie ubrał koszulę i poszedł otworzyć, ja w między czasie poszłam do łazienki, szybko się przebrać. Usłyszałam wesoły, dziewczęcy głos. Nie wiedziałam, kto to może być. Kiedy chciałam już wyjść zobaczyłam się w odbiciu lustra. Na mojej wardze został ślad po wczorajszym, westchnęłam cicho i wyszłam z łazienki. Już w korytarzu dobaczyłam Ell'a, stojącego z jakąś brunetką. Dziewczyna uśmiechnęła się na mój widok.
- Czy to moje ubrania? - zapytała ilustrując mnie wzrokiem i spojrzała na bruneta.
- A bo widzisz... Powiedzmy, że trochę się ubrudziła i...
- I musiałeś dać jej moje ciuchy? - przerwała mu i zaśmiała się. - No nie ważne, dobrze w nich wyglądasz. - ponownie spojrzała na mnie. - A tak w ogóle, to jestem Camille, kuzynka wspaniałego Ellingtona. - powiedziała z uśmiechem.
- Maia... - odpowiedziałam cicho. - Przepraszam, tak naprawdę gdybym nie ubrudziła moich ubrań nigdy nie miałabym tych na sobie. - zaczęłam się tłumaczyć.
- Spokojnie. Przecież nic się nie stało. - uspokoiła mnie Camille.
- No więc... O co chodzi? Mówiłaś, że masz sprawę. - Wtrącił się brunet.
- Nie, już nie ważne... Czy ja wam coś przerwałam? - spojrzała na mnie i Ell'a. Spojrzeliśmy na sobie, a następnie na nią.
- Nie. - powiedziałam szybko.
- Tak. - odparł w tym samym czasie Ell.
- Dobra... Mam nadzieje, że to nic ważnego?
- Nie, właściwie to... - zaczęłam nieco pewniej.
- Właściwie to tak. - przerwał mi, nadal patrząc na dziewczynę.
- Acha... To tego, emm... Wy jesteście razem? - Dopytywała sie brunetka, spojrzałam na Ellingtona i stwierdziłam, że on może odpowiedzieć za nas dwoje.
- Emm tak... Nie... Można to tak nazwać, emm... Co to za sprawa?
- Mówiłam już, nie ważne. Wiesz, chyba wpadnę jutro, no tak, do jutra. - powiedziała szybko i nie czekając na jakąkolwiek reakcje z naszej strony wyszła z domu,
- Co to było? - zapytałam od razu.
- No co? Przerwała nam. - odpowiedział spokojnie.
- Nie o to chodzi... Po tym, co zaszło... My jesteśmy razem..? - zapytałam niepewnie.
- Nie wiem, jak myślisz?
- Nie wiem... Wiesz, wczoraj z tobą... To był mój pierwszy pocałunek.. - przyznałam cicho.
- Naprawdę?
- Tak, wcześniej wiedziałam, że nie zaufam już żadnemu mężczyźnie, a jednak... - uśmiechnęłam się pod nosem - Ale cieszę sie, że mój pierwszy pocałunek był z tobą...
- A ja cieszę sie, że mi zaufałaś. - uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Teraz tym bardziej nie chcę wracać do Lynch'ów. - mruknęlam cicho.
- Spokojnie, przecież ja bywam tam całkiem często, będę teraz przychodził do ciebie. - odparł lekko uśmiechnięty.
- Powiemy im o nas? - zapytałam przegryzając dolną wargę. Chłopak westchnął cicho.
- Sam nie wiem... Chyba nie powinnismy... Nie powinniśmy tego robić.
- Robić, czego?
- Tego, co przerwała nam Camille. - oznajmił z poważną miną, ja też szybko spoważnialam.
- Ale... Posłuchaj mnie... Wiem, że możesz tego nie chcieć, bo przecież w ogóle sie nie znamy, ale ja... Ja cię kocham. Przy nikim jeszcze się tak nie czułam... Nigdy nie sądziłam, że tak szybko sie zakocham, a jednak... - powiedziałam cicho i spojrzałam w jego oczy. Ell nic nie odpowiedział, tylko mnie przytulił. Mocno się do niego przytuliłam, a do moich oczu napłynęły łzy.
- A ty, Ellington..? - zapytałam niepewnie.
- Ja... - zaczął i spuścił wzrok.
- Jasne... - mruknęłam domyślając się, że on nie czuje tego samego do mnie i zrobiłam krok do tyłu, a następnie chciałam odejść, ale on złapał moją dłoń i przyciągnął blisko siebie.
- Ja ciebie też kocham. - szepnął czule i pocałował mnie. Uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Ja naprawde nie chcę tam wracać...
- Maia... Przecież wiesz, że musisz. Nie ma innego wyjścia.
- Wiem, ale wolałabym zostać tu, z tobą.
- Posłuchaj, ja też bym wolał, abyś została tu ze mną, ale niestety nie możesz. Obiecuję, że będę do ciebie przychodził. - powiedział i uśmiechnął się delikatnie, ale za to szczerze.
- To jak... Powiemy im o nas? - zadałem po raz drugi to pytanie.
- Obawiam się, że nie możemy...
- Nie możemy? Czyli, że mogą nam zakazać być razem..?
- Nie wiem, ale nie chcę ryzykować. Przyjaźnię się z Lynch'ami, do tego gramy razem w zespole... Nie chcę ryzykować...
- Rozumiem, nie mówimy im o nas. - westchnęłam cicho, ale mimo to uśmiechnęłam sie lekko.
- Wszystko ok? - zapytał i lekko pogładził mój policzek.
- Tak, jasne... Wszystko ok. - kiwnęłam głową.
- Dobrze, skoro wszystko ok... Chodź, idziemy na miasto. - powiedział po chwili.
- Po co? - lekko się zdziwiłam.
- Na pizzę, jeszcze nic dzisiaj nie jadłaś... Poza tym, to wiele ciekawsze, niż siedzenie w domu, racja? - uśmiechnął się.
- Racja. Ale na pizzę..? - zapytałam, a na mojej twarzy pojawiło się lekkie rozbawienie.
- Tak, chyba, że wolisz na co innego.
- Wiesz... Wolałabym kebaba. - zaśmiałam się.
- Kebaba? Chcesz iść na kebaba? - Zaśmiał się brunet. Nie tylko słodko się uśmiechał, ale też miał świetną minę, kiedy się śmiał.
- Taak, na kebaba. Dlaczego nie? - odpowiedziałam rozbawionym tonem.
- No w sumie dlaczego by nie... Spoko, chodźmy na kebaba. - kiwnął głową i uśmiechnął się wesoło.
~~~
Hej :) Rozdział napisałam za namową Laury (say-you-stay.blogspot.com) ^^ I zaczęła się szkoła, ale nie mam zamiaru zaniedbywać bloga, jeśli o to chodzi, nadal będę dodawała rozdziały przynajmniej raz w tygodniu, a w każdym razie będę się starała.
- Maia, ktoś do ciebie. - powiedział szybko i wycofał sie, a w drzwiach stanął mój ojciec. Do tej pory sądziłam, że mogę tutaj czuć się bezpiecznie, jednak się pomyliłam. Ojciec podszedł do mnie, wyraźnie był zły, ale nic nie powiedział, tylko uniósł swoją dłoń. Zdążyłam tylko zamknąć oczy. Następnie usłyszałam tylko swoje imię wypowiedziane przez... Ellingtona, otworzyłam oczy. Nad sobą zobaczyłam przestraszonego i lekko zaspanego Ell'a. Przez chwile sie nie odzywałam, tylko rozejrzałam sie po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na brunecie.
- Nie chcę wracać do Lynch'ów... - powiedziałam cicho.
- Maia, to tylko zły sen. - powiedział i przytulił mnie.
- Ale Ryland... Nie chcę wracać do niego... - szepnęłam.
- Posłuchaj... To był tylko zły sen, a Rylandem nie musisz sie przejmować. Znam go, może wczoraj chciał cię tylko wystraszyć, na pewno nic nie zrobi.
- A jeśli?
- Nie ma żadnego "jeśli", on ma szesnaście lat, zapewniam cię, że nic nie zrobi.
- Dobrze... - westchnęłam cicho. Nadal miałam obawy, co do powrotu do Lynch'ów, ale nie chciałam nimi martwić Ellingtona. Ponownie położyłam się na łóżku, a kiedy chłopak zrobił to samo, położyłam głowę na jego ramieniu. Zamknęłam oczy, ale póki co nie planowałam zasnąć. Na zewnątrz było już całkiem widno, jednak domyśliłam się, że jest jeszcze wczesna pora. Ratliff nie miał problemu z zaśnięciem, właściwie, usnął od razu, a wyglądał tak uroczo... Uśmiechnęłam sie mimowolnie. Jeszcze przez chcwilę nie mogłam zasnąć, ale w końcu mi się udało.
Kiedy się obudziłam Ellingtona nie było obok, trochę się przestraszyłam, ale nie potrzebnie, w końcu był u siebie i nikt nie kazał mu czekać aż się obudzę. Wstałam z łóżka, przetarłam swoje oczy i wyszłam z pokoju. Nie wiedziałam, gdzie może być, więc udałam się do pomieszczenia, jak sądziłam do kuchni. Po raz kolejny się nie pomyliłam, a przy okazji brunet właśnie tam był. Od razu mnie zauważył i posłał szczery uśmiech.
- Gotowa? - zapytał patrząc na mnie.
- Nie chcę tam wracać... - wymamrotałam cicho.
- Maia... Wiesz, że musisz. - odparł podchodząc do mnie.
- Nie... - nadal nie dawałam za wygraną.
- Wolisz wrócić do siebie? Do ojca? U Lynch'ów będziesz bezpieczna.
- Nie chcę wracać ani tam, ani tam. - spusćiłam wzrok.
- Musisz... Maia, nie zachowuj się jak dziecko, po prostu tam wróć. - powiedział cały czas patrząc na mnie.
- W porządku... Ale... - westchnęłam cicho.
- Ale? - zapytał unosząc brew.
- Są dwa warunki... - zaczęłam niepewnie.
- Słucham uważnie.
- Pierwszy, będziesz mnie odwiedzał.
- Da się zrobić, a drugi? - uśmiechnął się delikatnie.
- Wrócę do Lynch'ów wieczorem... - spojrzałam w jego oczy.
- Obiecałem Stormie, że odstawię cię z samego rana, a już jest grubo po dziesiątej.
- No to zadzwonisz do niej, że źle się czuje i wrócę wieczorem... Ellington... Proszę. - powiedziałam z nadzieją w głosie. Wiedziałam, że muszę wrócić, ale chciałam zrobić to jak najpóźniej.
- No dobrze... Niech ci już będzie. Dziś wieczorem. - oznajmił.
- Dziękuje. - szepnęłam, a na mojej twarzy namalował się lekki uśmiech.
- Dobra... Co chcesz na śniadanie? - zapytał po chwili.
- Nie jestem głodna...
- Wczoraj nie jadłaś nic prawie cały dzień, po tym wszystkim musisz być głodna.
- Ale naprawdę nie jestem. - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się słodko, choć domyślałam sie, że w moim wykonaniu wyglądało to bardziej żałośnie, niż słodko.
- Dobra, to chociaż się czegoś napijesz?
- Wody...
- Zrobię ci herbaty, siadaj. - powiedział i wskazał wzrokiem miejsce przy stole. Posłusznie zajęłam wyznaczone miejsce i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Po chwili przede mną pojawił się brunet z kubkiem gorącej herbaty i niewielką miseczką cukru, położył to przede mną, a sam zajął miejsce na przeciwko.
- Jeśli nie chcesz, abym siedziała tutaj aż do wieczoru, powiedz. Zrozumiem, jeśli masz swoje sprawy i nie masz dla mnie czasu. - przerwałam ciszę i spojrzałam na bruneta, który miał całkiem poważną minę.
- Daj spokój... - zaczął, ale przerwał mu dźwięk jego komórki, którą miał w kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz i westchnął cicho.
- Riker... Zaraz mu powiem, że odstawię cię wieczorem. - powiedział szybko i wyszedł z pomieszczenia, ukazując mi tym samym otwartą zmywarkę, a w niej błyszczał niewielki kuchenny nóż. Nie zastanawiałam się długo, wstałam z miejsca i podeszłam do zmywarki. Obejrzałam się za siebie, aby sprawdzić, czy Ell nie idzie. Na szczęście słyszałam, że jeszcze rozmawia przez telefon, ale nie słyszałam, co mówił, chociaż właściwie niezbyt mnie to obchodziło. Szybkim ruchem wyciągnełam niewielki nóż , był czysty, dlatego nie zawahałam się, a raczej nie zawahałabym się, gdyby nie jedno...
- Maia? - usłyszałam głos Ellingtona, w tej chwili nóż wypadł mi z rąk. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka stojącego w drzwiach.
- Ja... - zaczęłam, ale szczerze mówiąc nie wiedziałam, jak mam mu to wyjaśnić. Kiedy ten podszedł do mnie szybko go wyminełam i od razu zamknęłam sie w łazience. Zamknęłam drzwi, a następnie zjechałam po nich na zimną podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam myśleć nad tym, co ja tutaj robię? Powinnam teraz być w domu, jak zawsze, a nie być na łasce jakiś, obcych dla mnie ludzi. Po krótkiej chwili usłyszałam pukanie do drzwi, a następnie ciche "Maia?". Nic nie odpowiedziałam, ale wiedziałam, że chcłopak stoi pod drzwiami. Westchnęłam cicho i wstałam z miejsca. Nie chciałam tego robić, ale musiałam... Cicho otworzyłam jedną z szafek i zaczęłam szukać czegoś... Czegoś ostrego.
- Maia, otwórz drzwi.
Spojrzałam w stronę drzwi, a do moich oczu napłyneły łzy. Nadal nie odpowiadałam. W końcu znalazłam nożyczki, przyłożyłam ostrzem do lewego nadgarstka, to właśnie tam miałam więcej ran. Zamknęłam oczy i... Zrobiłam to. Zrobiłam kolejną ranę, z której od razu zaczęła płynąć krew. Poczułam się jeszcze bardziej słaba, nożyczki wyleciały mi z ręki, spadły na płytki na podłodze, robiąc przy tym hałas.
- Maia?! - usłyszałam, że uderzył ręką o drzwi. Teraz było mi już wszystko jedno.
- Maia, otwórz te drzwi!
Westchnęłam cicho i sięgnełam w stronę drzwi i otworzyłam drzwi, przez które od razu wszedł Ellington. Oparłam się rękoma o umywalkę, przez co została ona lekko brudna od krwi.
- Coś ty zrobiła?! - zaniepokoił się Ell, podszedł do mnie i złapał mnie za lewą rękę. - Co ty zrobiłaś..? - mruknął cicho. Ja nie odpowiadałam, czułam się okropnie, okropnie głupio. Chłopak mimo to wyciągnął z szafki wodę utlenioną i paczkę chusteczek. Opatrzył moją ranę, wszystko robił delikatnie, uważając na ruchy. On był uważnie wpatrzony w to, co robił, a ja w niego. Na końcu zalepił moją ranę plastrem. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko, on jednak z poważną miną wyszedł z łazienki. Westchnęłam cicho i wyszłam za nim.
- Ellington, zaczekaj. - powiedziałam pewnie, a chłopak odwrócił się do mnie.
- Dlaczego tak sie tym przejąłeś? Opatrzyłeś te ranę... Przecież w ogóle mnie nie znasz... - Dodałam juz znacznie ciszej.
- A dlatego, że zapewniłem Rikera, że ja również będę ci pomagał, ale ty chyba sama nie chcesz pomocy. - odparł obojętnie.
- Nie... To nie tak... - zaczęłam, jednak brunet mi przerwał.
- Stormie i Mark zgodzili się ci pomóc. Nie musieli tego robić, mogli odmówić, a jednak się zgodzili, bo zależy im, abyś jeszcze wyszła na prostą, bez ojca... Robią wszystko, abyś poczuła sie u nich bezpiecznie. Doceń to. - powiedział patrząc na mnie i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony odwrócił się i wszedł, do jak dobrze pamietam kuchni. Westchnęłam cicho i poszłam do pokoju, w którym spałam. Nadal byłam w koszulce Ellingtona, a w tym pokoju zostawiłam swoje... zostawiła, ubrania, których byłam wczoraj. Wzięłam do ręki bluzkę, była cała brudna z... krwi. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w plamę z krwi na materiale. Świetnie... Zniszczyłam bluzkę Rydel, świetnie! - pomyślałam i westchnęłam ciężko.
- Ekhem, Maia... - usłyszałam głos Ell'a. Odwróciłam sie w jego stronę, ucieszyłam się, że nie jest zły.
- To dla ciebie. - powiedział szybko i wyciągnął w moją stronę ręce, w których trzymał jakieś ubrania. Wstałam i podeszłam do niego.
- Co to? - zapytałam patrząc na niego.
- Ubrania dla ciebie.
- Twoje czy... Twojej dziewczyny? - zapytałam niepewnie z nadzieją, że jednak nie ma dziewczyny, w końcu wczoraj spaliśmy razem i go pocałowałam.
- Nie, nie moje i nie, nie mam dziewczyny... Moja kuzynka często u mnie zostaje, może będą pasować. - powiedział patrząc na mnie. Podeszłam bliżej i wzięłam ubrania, ale szybko odstawiłam je na pierwszą, lepszą szafkę.
- Ellington ja... Naprawdę bardzo przepraszam. - powiedziałam po chwili ciszy.
- Nie rozumiem... Za co przepraszasz? - lekko się zdziwił.
- Zachowuje się kompletna idiotka, a mimo to nadal chcesz mi pomagać...
- Już mówiłem...
- To dla mnie naprawde wiele znaczy. Jeszcze nigdy nikt nie zrobił tak wielu rzeczy dla mnie mimo tego, jak się zachowuje. - szepnęłam patrząc w jego tęczówki.
- Mam nadzieję, że szybko znajdziesz się wsród ludzi, którzy także będą ci pomagać. - odparł nieco obojętnie, chciał wyjść, jednak go zatrzymałam.
- Czekaj... - złapałam go za rękę z nadzieją, że zaczeka.
- Co jeszcze?
- Nie jeszcze... Po prostu bardzo ci dziękuje. Nie chce, abyśmy tak się dziś rozstali...
- Przecież będziemy się jeszcze widywać.
- Nie o to mi chodzi... - szepnęłam i przybliżyłam się do niego, a następnie złożyłam na jego ustach pocałunek. Ku mojemu zdziwieniu chłopak go odwzajemnił, a przy tym całus stał się bardzo czuły i namiętny. Tym razem czułam się już pewniej, ponieważ wiedziałam, że nie ma dziewczyny...
Owinęłam dłonie w okół jego szyi, a on obiął mnie w tali. Ellington lekko przycisnął mnie do ściany, ale nie miałam nic przeciwko. Z pocałunkami zszedł na moją szyję, a ja nie protestowałam, tylko odchywliłam lekko głowę do tyłu. Wplotłam dłonie w jego włosy i poddawałam się jego pocałunkom. Po chwili zaczęłam rozpinać jego koszule, aż w końcu sie jej pozbyłam. Po raz pierwszy się tak czułam... Pocałunki Ellingtona sprawiały mi przyjemność, po raz pierwszy tak się czułam, a było to coś wspaniałego. W końcu jednak wróciłam do rozsądku.
- Ellington, co my robimy? - zapytałam niepewnie, a wtedy chłopak przerwał pocałunki i spojrzał na mnie.
- Spokojnie, Lynch'e się o tym nie dowiedzą. - szepnął czule i wrócił do poprzedniego czynu. Nie protestowałam i nie miałam zamiaru przerywać, ale obydwoje usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Szybko odsuneliśmy się od siebie.
- Powiedziałeś Rikerowi, że wrócę dopiero wieczorem? - spojrzałam zdziwiona na bruneta.
- No tak... To napewno nie on, ale jeśli... Ja otworzę, a ty idź sie przebrać. - powiedział na co przytaknęłam, ale przez chwilę jeszcze go zatrzmałam.
- Ale może lepiej najpierw się ubierz? - uśmiechnęłam się i podałam mu koszule, którą wcześniej miał na sobie.
- No tak. - odwzajemnił uśmiech i pocałował mnie jeszcze lekko, następnie ubrał koszulę i poszedł otworzyć, ja w między czasie poszłam do łazienki, szybko się przebrać. Usłyszałam wesoły, dziewczęcy głos. Nie wiedziałam, kto to może być. Kiedy chciałam już wyjść zobaczyłam się w odbiciu lustra. Na mojej wardze został ślad po wczorajszym, westchnęłam cicho i wyszłam z łazienki. Już w korytarzu dobaczyłam Ell'a, stojącego z jakąś brunetką. Dziewczyna uśmiechnęła się na mój widok.
- Czy to moje ubrania? - zapytała ilustrując mnie wzrokiem i spojrzała na bruneta.
- A bo widzisz... Powiedzmy, że trochę się ubrudziła i...
- I musiałeś dać jej moje ciuchy? - przerwała mu i zaśmiała się. - No nie ważne, dobrze w nich wyglądasz. - ponownie spojrzała na mnie. - A tak w ogóle, to jestem Camille, kuzynka wspaniałego Ellingtona. - powiedziała z uśmiechem.
- Maia... - odpowiedziałam cicho. - Przepraszam, tak naprawdę gdybym nie ubrudziła moich ubrań nigdy nie miałabym tych na sobie. - zaczęłam się tłumaczyć.
- Spokojnie. Przecież nic się nie stało. - uspokoiła mnie Camille.
- No więc... O co chodzi? Mówiłaś, że masz sprawę. - Wtrącił się brunet.
- Nie, już nie ważne... Czy ja wam coś przerwałam? - spojrzała na mnie i Ell'a. Spojrzeliśmy na sobie, a następnie na nią.
- Nie. - powiedziałam szybko.
- Tak. - odparł w tym samym czasie Ell.
- Dobra... Mam nadzieje, że to nic ważnego?
- Nie, właściwie to... - zaczęłam nieco pewniej.
- Właściwie to tak. - przerwał mi, nadal patrząc na dziewczynę.
- Acha... To tego, emm... Wy jesteście razem? - Dopytywała sie brunetka, spojrzałam na Ellingtona i stwierdziłam, że on może odpowiedzieć za nas dwoje.
- Emm tak... Nie... Można to tak nazwać, emm... Co to za sprawa?
- Mówiłam już, nie ważne. Wiesz, chyba wpadnę jutro, no tak, do jutra. - powiedziała szybko i nie czekając na jakąkolwiek reakcje z naszej strony wyszła z domu,
- Co to było? - zapytałam od razu.
- No co? Przerwała nam. - odpowiedział spokojnie.
- Nie o to chodzi... Po tym, co zaszło... My jesteśmy razem..? - zapytałam niepewnie.
- Nie wiem, jak myślisz?
- Nie wiem... Wiesz, wczoraj z tobą... To był mój pierwszy pocałunek.. - przyznałam cicho.
- Naprawdę?
- Tak, wcześniej wiedziałam, że nie zaufam już żadnemu mężczyźnie, a jednak... - uśmiechnęłam się pod nosem - Ale cieszę sie, że mój pierwszy pocałunek był z tobą...
- A ja cieszę sie, że mi zaufałaś. - uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Teraz tym bardziej nie chcę wracać do Lynch'ów. - mruknęlam cicho.
- Spokojnie, przecież ja bywam tam całkiem często, będę teraz przychodził do ciebie. - odparł lekko uśmiechnięty.
- Powiemy im o nas? - zapytałam przegryzając dolną wargę. Chłopak westchnął cicho.
- Sam nie wiem... Chyba nie powinnismy... Nie powinniśmy tego robić.
- Robić, czego?
- Tego, co przerwała nam Camille. - oznajmił z poważną miną, ja też szybko spoważnialam.
- Ale... Posłuchaj mnie... Wiem, że możesz tego nie chcieć, bo przecież w ogóle sie nie znamy, ale ja... Ja cię kocham. Przy nikim jeszcze się tak nie czułam... Nigdy nie sądziłam, że tak szybko sie zakocham, a jednak... - powiedziałam cicho i spojrzałam w jego oczy. Ell nic nie odpowiedział, tylko mnie przytulił. Mocno się do niego przytuliłam, a do moich oczu napłynęły łzy.
- A ty, Ellington..? - zapytałam niepewnie.
- Ja... - zaczął i spuścił wzrok.
- Jasne... - mruknęłam domyślając się, że on nie czuje tego samego do mnie i zrobiłam krok do tyłu, a następnie chciałam odejść, ale on złapał moją dłoń i przyciągnął blisko siebie.
- Ja ciebie też kocham. - szepnął czule i pocałował mnie. Uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Ja naprawde nie chcę tam wracać...
- Maia... Przecież wiesz, że musisz. Nie ma innego wyjścia.
- Wiem, ale wolałabym zostać tu, z tobą.
- Posłuchaj, ja też bym wolał, abyś została tu ze mną, ale niestety nie możesz. Obiecuję, że będę do ciebie przychodził. - powiedział i uśmiechnął się delikatnie, ale za to szczerze.
- To jak... Powiemy im o nas? - zadałem po raz drugi to pytanie.
- Obawiam się, że nie możemy...
- Nie możemy? Czyli, że mogą nam zakazać być razem..?
- Nie wiem, ale nie chcę ryzykować. Przyjaźnię się z Lynch'ami, do tego gramy razem w zespole... Nie chcę ryzykować...
- Rozumiem, nie mówimy im o nas. - westchnęłam cicho, ale mimo to uśmiechnęłam sie lekko.
- Wszystko ok? - zapytał i lekko pogładził mój policzek.
- Tak, jasne... Wszystko ok. - kiwnęłam głową.
- Dobrze, skoro wszystko ok... Chodź, idziemy na miasto. - powiedział po chwili.
- Po co? - lekko się zdziwiłam.
- Na pizzę, jeszcze nic dzisiaj nie jadłaś... Poza tym, to wiele ciekawsze, niż siedzenie w domu, racja? - uśmiechnął się.
- Racja. Ale na pizzę..? - zapytałam, a na mojej twarzy pojawiło się lekkie rozbawienie.
- Tak, chyba, że wolisz na co innego.
- Wiesz... Wolałabym kebaba. - zaśmiałam się.
- Kebaba? Chcesz iść na kebaba? - Zaśmiał się brunet. Nie tylko słodko się uśmiechał, ale też miał świetną minę, kiedy się śmiał.
- Taak, na kebaba. Dlaczego nie? - odpowiedziałam rozbawionym tonem.
- No w sumie dlaczego by nie... Spoko, chodźmy na kebaba. - kiwnął głową i uśmiechnął się wesoło.
~~~
Hej :) Rozdział napisałam za namową Laury (say-you-stay.blogspot.com) ^^ I zaczęła się szkoła, ale nie mam zamiaru zaniedbywać bloga, jeśli o to chodzi, nadal będę dodawała rozdziały przynajmniej raz w tygodniu, a w każdym razie będę się starała.
sobota, 31 sierpnia 2013
003
Powoli zaczynało się ściemniać, a okolica w której właśnie byłam wydawała się nie być zbyt bezpieczna. Przechodziłam różnymi uliczkami tylko po to, aby wyjść stąd, żeby wrócić do... żeby stąd wyjść. Na moje nieszczęście zaczęło padać. Wszyscy ludzie chowali się w domach, samochodach, ulice w mgnieniu oka stały się puste. Tylko ja szłam. Ubrałam swoją bluzę i założyłam kaptur na głowę. Czułam na sobie mnóstwo spojrzeń, ale nie przejmowałam sie tym, szłam dalej, przed siebie, bo nie wiedziałam gdzie jestem. W końcu zapadł zmrok, a deszcz nie ustępował. Szłam ze spuszczonym wzrokiem, błąkałam się od kilku godzin i szczerze mówiąc nie obchodziło mnie, co teraz robią Lynch'owie, czy Stormie się o mnie martwi, czy Ryland powiedział im, co mi powiedział. Nie myślałam o tym, w końcu jestem dla nich zupełnie obca, dlaczego mieliby się mną przejmować? Mają problem z głowy, ja nie jestem im potrzebna.
Nie zauważyłam, kiedy weszłam w kompletnie ciemną uliczkę. Chciałam szybko się wycofać, ale poczułam, że ktoś złapał mój nadgarstek.
- Szukasz tu czegoś? - usłyszałam groźny, męski głos.
- Nie... Właśnie wracałam... - powiedziałam nerwowo. Po chwili z z ciena wyłonił się mężczyzna w dresie, a za nim dwójka pozostałych i jeszcze jakaś dziewczyna. Od facetów mocno było czuć alkoholem.
- Oj, jak nam przykro, to teraz już nie wrócisz. - odparł jeden z nich. Próbowałam wyrwać swój nadgarstek, ale mężczyzna był silniejszy i nadal trzymał. Po krótkiej chwili jeden z nich podszedł do mnie obiął mnie w pasie, mocno, że nie mogłam się ruszyć, a wtedy z kieszeni bluzy wypadła moja komórka.
- Puśćcie mnie.. - mruknęlam patrząc na każdego z osobna. Dziewczyna, która stała za nimi tylko się zaśmiała, podeszła do mnie. Zilustrowała wzrokiem i uderzyła mnie pięścią w twarz, a pózniej trochę niżej. Normalnie bym upadła, ale ten facet nadal mnie trzymał, poczułam, jak z mojego nosa i wargi zaczął płynąć strumień krwi.
- Dobra, zostawicie ją. - powiedziała obojętne blondynka.
- O poważnie? Już ze trzy puścilismy, po co je łapiemy? - zamarudził jeden z nich.
- Ta i tak nam sie nie przyda, chcesz, to możesz się z nią zabawić, byle szybko. - dodała jeszcze i odeszła. Cała trójka spojrzała na mnie i uśmiechneli się ironicznie. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ale cały czas się ich bałam.
- Słyszałaś Sylvie... - uśmiechnął sie jeden z nich i podszedł do mnie. Poczułam alkohol, jeszcze bardziej, niż przedtem.
- Zostawcie mnie. - wyszeptałam i chcąc uniknąć wzroku któregoś z nich odwróciłam wzrok.
- Co tutaj robisz? Uciekłaś z domu? - zapytał chyba najmłodszy z nich, blondyn. On nie zachowywał się, jakby był pijany, chyba jako jedyny.
- Nie mam domu... - powiedziałam, a do moich oczu napłyneły łzy.
- Daj spokój, Troy, chcesz z nią jeszcze gadać? - zwrócił się do blondyna mężczyzna, który nadal mnie trzymał. Blondyn zastanowił się chwile, spojrzał na mnie i już nic nie powiedział.
- Jak masz na imię? - zapytał stojący przede mną mężczyzna.
- Maia.. - szepnęłam nadal nie patrząc na żadnego z nich.
- Maia! Jakie ładne imię, co taka dziewczyna jak ty, robi tutaj, o takiej porze? - kontynuował.
- Puśćcie mnie... - odezwałam się niepewnie i spojrzałam na blondyna, który stał kilka metrów ode mnie.
- Troy, chodź tutaj, pomożesz nam.. - zawołał mężczyzna stojący za mną. Chłopak.. Troy przytaknął i zaraz pojawił sie obok niego, nic nie powiedział, tylko ku mojemu zdziwieniu uderzył gościa stojącego przede mną. Był kompletnie pijany, więc od razu upadł na ziemię, drugi chciał zareagować, ale z nim zrobił to samo. Zdziwiło mnie to i do tego nadal nie wiedziałam, co robić.
- Uciekaj stąd! - krzyknął blondyn i spojrzał na mnie.
- A co z tobą?
- Będzie dobrze... Uciekaj, bo zaraz się obudzą. - rozkazał.
- D... Dziękuje. - szepnęłam i szybkim, ale chwiejącym się krokiem zaczęłam iść przed siebie. Nadal nie wiedziałam, gdzie jestem, ale przynajmniej byłam uwolniona od tych dwóch... Na ulicach nie było nikogo, a do tego deszcz nadal padał. Zobaczyłam schody do zamkniętego już sklepu, nad nimi był dach, bez chwili zastanowienia podeszłam tam i usiadłam na schodach, chcąc ochronić się przed deszczem. Patrzyłam na ulicę, co jakiś czas przejezdzały samochody, a w nich wszyscy na mnie patrzyli. Jeszcze nigdy nie miałam czegoś takiego... Tylko raz, kiedy to ojciec był naprawdę zły, uciekłam z domu, aby się od niego uwolnić, ale niestety kiedy tylko wróciłam było jeszcze gorzej. Skuliłam się i miałam nadzieję, że nikt mnie nie znajdzie, a jednak.
- Maia!? - usłyszałam znajomy mi już krzyk, głos należał do Ellingtona. Szukał mnie? Czy Riker mnie szukał? Rydel, Stormie? Nie odzywałam się, jednak to nie było potrzebne, ponieważ Ellington szybko mnie znalazł.
- Maia? - zapytał niepewnie podchodząc do mnie. Domyślałam się, że wyglądałam okropnie, zapłakane oczy, byłam brudna od krwi, a do tego byłam cała mokra. Chłopak jednak to nie przeraziło i podszedł do mnie.
- Maia, co sie stało? - zapytał i podszedł do mnie. Nie odpowiedziałam, tylko cofnęłam się. Wiedziałam, że nie mogę już nikomu zaufać. Brunet jednak nie ustępował i kucnął obok mnie.
- Co się stało? - zapytał po raz traci, tym razem zrobił to spokojnie i zmartwionym tonem. Dalej nie odpowiadałam, tylko spojrzałam mu w oczy. On chwycił moje dłonie i westchnął cicho.
- No dalej... Wracamy. - powiedział cicho.
- Dokąd? - Tak naprawdę domyślałam sie, że chce zabrać mnie z powrotem do Lynch'ów, ale ja nie chciałam.
- Wracasz do Stormie i Marka, nie mogę cię zostawić.
- Nie chcę tam wracać... - szepnęłam patrząc mu w oczy.
- Musisz tam wrócić.
- Nie mogę. - odparłam cicho i spuściłam wzrok, a moje oczy od razu się zaszkliły.
- Dlaczego nie chcesz tam wracać? Myślałem, że dobrze dogadujesz się z Rydel i Rikerem.
- Bo tak jest, ale... Zaraz, zaraz... Rozmawialiście z Rylandem?
- Nie, dlaczego mieli... Maia... Co on ci powiedział? - dopytywał sie brunet.
- On... Po prostu uświadomił mi, że nie powinno mnie tam być. - ponownie na niego spojrzałam.
- Dlaczego? Ale Maia, musisz tam wrócić..
- Ale to ty mnie znalazłeś. Nie chcę iść do nich...
- Słuchaj... To zrobimy tak: teraz wrócisz ze mną, do mne, a jutro razem pojedziemy do Rikera i Rydel, zgoda? - zapytał miłym tonem głosu.
- Do ciebie?
- Tak, a jutro wrócisz do Lynch'ów. - uśmiechnął się delikatnie, a wręcz niewidocznie. Pomyślałam chwilę, sama nie byłam do końca przekonana, ale w końcu postamowiłam się zgodzić, nie wiem dlaczego, ale zaufałam mu... Nie znałam go długo i właściwie znałam tylko jego imię, ale widziałam, że mogę mu zaufać.
- A będę u ciebie bezpieczna? - zapytałam niepewnie.
- Oczywiście. Pamiętaj, że przy mnie zawsze będziesz bezpieczna. - kiwnął głową. - To jak, idziemy? - zapytał wstając i wyciągnął w moją stronę swoją prawą dłoń. Spojrzałam na niego, a później ujęłam jego dłoń. Złapałam lekko jego dłoń, ale mimo to wstając lekko sie zachwiałam, a przed oczami zobaczyłam ciemność, zakręcił mi sie w głowie i gdyby nie chłopak, upadłabym na ziemię. Ten jednak złapał mnie w odpowiednim momencie. Nie dałam rady iść, byłam zbyt słaba, chłopak sciągnął z siebie bluzę i okrył nią mnie. Ellington wziął mnie na ręce i przeszliśmy tak prosto do domu bruneta. Kiedy tylko weszliśmy do domu chłopak wszedł do salonu i położył mnie na kanapie w salonie. Leżałam chwile, a on wyszedł z pomieszczenia. Po kilku minutach czułam się już odrobinę lepiej. Wstałam, odłożyłam bluzę bruneta na grzejniku, usłyszałam jego głos "Tak, jest u mnie. Niech twoja mama się nie martwi, jutro rano odstawię ją do was". Wzięłam głęboki oddech i poszłam w tamtą stronę. Zaczekałam, aż skończył rozmawiać i stanęłam w drzwiach, chłopak widząc mnie uśmiechnął się lekko.
- Jak się czujesz? - zapytał podchodząc do mnie.
- Bywało gorzej. - odpowiedziałam cicho i wymusiłam delikatny uśmiech.
- Dobra... Ale wyglądasz okropnie, chodź, pokaże ci, gdzie jest łazienka... - powiedział i podszedł nieco bliżej, aby wyjść, jednak go zatrzymałam. Spojrzałam w jego oczy i bez chwili zastanowienia zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej, a zaraz potem złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, wyczułam, że wcale tego nie chciał, dlatego po chwili odsunęłam się od niego przerywając tym samym pocałunek, spuściłam wzrok.
- Przepraszam... - powiedziałam cicho, chłopak uśmiechnał się delikatnie.
- W porządku.
- To, gdzie jest ta łazienka? - zapytałam po chwili. Ell złapał mnie za rękę i zaprowadził na miejsce.
- Zaczekaj tutaj chwile. - odparł i zaraz zniknął z pomieszczenia. Rozejrzałam sie, to w żadnym stopniu nie przypominało mojej łazienki, w domu. Po chwili chłopak ponownie pojawił się przy mnie.
- Tutaj masz ręcznik i coś, w czym możesz dziś się przespać. - uśmiechnął się lekko i podał mi rzeczy. Wzięłam je, a chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi. Szybko poszłam pod prysznic, zaczęłam myśleć, dlaczego go pocałowałam, przecież on może mieć dziewczynę. Powoli zaczęłam tego żałować. Wyszłam spod prysznica i ubrałam się, jak sądzę w jego koszulkę. Podeszłam do niewielkiego lustra, dopiero teraz zobaczyłam, jak bardzo moje włosy są zniszczone, a na wardze została niewielka rana po dzisiejszej akcji...Nie chciałam tak wychodzić do niego. Koszulka chłopaka sięgała mi zaledwie do połowy ud, a na moich nogach było pełno siniaków, to samo na rękach, chociaż do nich dochodziły rownież rany. Miałam ochotę rozbić to lustro. Nienawidziłam swojego odbicia, siebie... W końcu wzięłam oddech i wyszłam z łazienki. Nie do końca wiedziałam, gdzie mam iść, dlatego poszłam do salonu. Tam siedział Ellington, uśmiechnął się na mój widok, jednak uśmiech zaraz zniknął z jego twarzy, kiedy zobaczył moje siniaki.
- Maia... - zaczął cicho, podeszłam do niego niepewnie, on wstał wyraźnie zaniepokojony.
- Teraz już chyba wiesz, dlaczego trafiłam do Lynch'ów... - powiedziałam cicho i spojrzałam mu w oczy.
- Czy twój ojciec...
- Tak. - przerwałam mu, a następnie zaczęłam opowiadać o tym samym, o czym powiedziałam Rikerowi. On naprawde się tym przejął. Próbował mnie pocieszyć, co wiele dla mnie znaczyło.
- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju, w którym będziesz spała. - odparł i położył dłoń na moim ramieniu, a później zjechał nią i złapał mnie za rękę. Razem ruszyliśmy do niewielkiego pokoju.
- Musisz odpocząć... - powiedział miło.
- Mieszkasz sam? - zapytałam nie zważając na jego poprzednie słowa.
- Tak, od niedawna...
- Jasne... A ty, gdzie będziesz spał? - spojrzałam na niego niepewnie.
- W pokoju obok, jeśli coś będzie się działo, zawsze możesz mnie obudzić. - odpowiedział cicho.
- Mam prośbę... - powiedziałam niepewnie.
- O co chodzi?
- Mógłbyś spać dziś ze mną? Wiem, że to może głupio brzmieć, ale po tym co się dzisiaj... Nie chcę spać sama... - wyszeptałam patrząc w jego oczy. Nie zdziwiła bym się, gdyby odmówił, w końcu w ogóle mnie nie zna.
- Dobrze, w porządku. - uśmiechnął się lekko.
- Naprawde?
- Tak, jeśli nie chcesz spać sama... Chce, abyś poczuła się bezpieczna. - odparł patrząc mi w oczy.
- Przy tobie czuje się bezpieczna. - Dodałam.
- Pamiętaj, że przy mnie będziesz bezpieczna... Więc zaczekaj na mnie chwilę, skoczę pod prysznic i zaraz do ciebie wrócę, zgoda?
- Jasne... - uśmiechnęłam sie delikatnie.
- Tutaj nie masz sie czego bać, zaraz wrócę. - Dopowiedział i wyszedł z pokoju. Chciałam sprawdzić swoją komórkę, ale przypomniało mi się, że kiedy ci faceci... Już nie mam komórki. Westchnęłam ciężko i usiadłam na łóżku. Czułam się tutaj dziwnie, ale i tak wolałam być tutaj, niż u Lynch'ów, obawiałam się powrotu tam. Po zaledwie kilkunastu minutach Ellington wyszedł z łazienki i przyszedł do pokoju z komórką w ręce i.. I bez koszulki. Uśmiechnęłam się lekko na jego widok.
- Maia, mam pytanie... - zaczął podchodząc do mnie, a następnie usiadł obok i odłożył komórkę na stolik przy łóżku.
- O co chodzi?
- Co takiego się stało, że nie chcesz wracać do Lynch'ów?
- Już mówiłam, Ryland uświadomił mi, że nie powinno mnie tam być...
- I tylko dlatego?
- Powiedział, że mam zapamiętać, że mnie nigdy nie zaakceptują, że jestem dla nich obca, nigdy nie będe kimś więcej, niż obcą osobą. Potem powiedział, że lepiej, abym nie wychodziła z pokoju, bo będzie gorzej... - powiedziałam z łzami w oczach. Chłopak widząc to przytulił mnie.
- Nie przejmuj się Rylandem. - uspokajał mnie.
- Jak mam się nim nie przejmować? - odsunęłam się od niego odrobinę.
- Ryland jest najmłodszy, ona ma najmniej do powiedzenia w tym domu. Jeśli tak dobrze dogadujesz się z Rydel i Rikerem na pewno będzie dobrze. Poza tym Stormie i Mark nigdy nie dopuszczą, by stało ci się coś złego. A Ryland... Może po prostu boi się, że rodzice będą zwracać na ciebie więcej uwagi, niż na niego? - powiedział spokojnie.
- Mam taką nadzieje... To może zabrzmieć głupio, ale to właśnie przez to uciekłam, przestraszyłam się go...
- Naprawdę nie musisz się go bać. On... To jeszcze dziecko, nie dorósł. - uśmiechnał się lekko.
- Ale ty tak... - wyszeptałam.
- Co? Nie rozumiem...
- Ty dorosnąłeś, tobie mogę zaufać. - powiedziałam równie cicho.
- Tak, możesz zaufać. - przytaknął. - Mam jeszcze jedno pytanie...
- O co chodzi?
- Co sie stało, zanim cię znalazłem? - zapytał.
- Znalazło mnie jakiś trzeci facetów i jedna dziewczyna. Jeden z nich mnie trzymał, wtedy ta dziewczyna podeszła do mnie i uderzyła mnie dwa razy w twarz, później sobie poszła, nie wiem co by się stało, gdyby jeden z nich mnie nie uratował... Później tylko chodziłam po mieście i... I mnie znalazłeś... Dziękuje. - szepnęłam końcówkę.
- Nie ma za co. Dobra... To był dla ciebie ciężki dzień, poza tym jest późno, chodźmy spać. - oznajmił brunet, na co przytaknęłam.
Obydwoje polożyliśmy się na łóżku. Najpierw nie była pewna, ale zaraz po tym przybliżyłam się do chłopaka, a ten lekko mnie przytulił. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a później oparłam dłonie na jego torsie i uśmiechnęłam się delikatnie. W końcu niespodziewane poczułam, że chłopak mnie pocałował, zrobił to kompletnie niespodziewanie, ale mimo to odwzajemniłam pocałunek, który szybko stał się czuły i bardzo namiętny. Nie chciałam go przerywać, był naprawde cudowny i... Był moim pierwszym pocałunkiem. To, co zrobiłam wcześniej nie można nazwać pocałunkiem i chciałam o tym zapomnieć. W końcu chłopak odsunął się ode mnie trochę.
- Przepraszam... - powiedział cicho.
- Nie masz za co. - szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko. Żadne z nas już nic nie powiedziało. Zamknęłam oczy i próbowałam usnąć, ale niestety bezskutecznie. Po głowie cały czas chodził mi dzisiejszy dzień. Najpierw rozmowa z Rylandem, a później cała reszta. Przez to nie mogłam zasnąć, tym bardziej fakt, że jutro wracam do Lynch'ów... Ale przynajmniej obok mnie był Ellington i to się w tej chwili dla mnie liczyło. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale musiała być późna, ponieważ kiedy zdołało mi się usnąć na zewnątrz zaczynało być jasno.
~~~
Witam :3 Dodaje rozdział, ale nie specjalnie mi się podoba, lepiej wyszedł mi kolejny ^^ btw jutro zaczyna się szkoła, więc rozdziały będą jeszcze rzadziej, ale w sumie to jeszcze zobaczę. Jeśli chcecie być na bieżąco, zaobserwujcie mnie na Twitterze: @Cat98R5, tam będę dodawła informacje o nowych wpisach :)
Nie zauważyłam, kiedy weszłam w kompletnie ciemną uliczkę. Chciałam szybko się wycofać, ale poczułam, że ktoś złapał mój nadgarstek.
- Szukasz tu czegoś? - usłyszałam groźny, męski głos.
- Nie... Właśnie wracałam... - powiedziałam nerwowo. Po chwili z z ciena wyłonił się mężczyzna w dresie, a za nim dwójka pozostałych i jeszcze jakaś dziewczyna. Od facetów mocno było czuć alkoholem.
- Oj, jak nam przykro, to teraz już nie wrócisz. - odparł jeden z nich. Próbowałam wyrwać swój nadgarstek, ale mężczyzna był silniejszy i nadal trzymał. Po krótkiej chwili jeden z nich podszedł do mnie obiął mnie w pasie, mocno, że nie mogłam się ruszyć, a wtedy z kieszeni bluzy wypadła moja komórka.
- Puśćcie mnie.. - mruknęlam patrząc na każdego z osobna. Dziewczyna, która stała za nimi tylko się zaśmiała, podeszła do mnie. Zilustrowała wzrokiem i uderzyła mnie pięścią w twarz, a pózniej trochę niżej. Normalnie bym upadła, ale ten facet nadal mnie trzymał, poczułam, jak z mojego nosa i wargi zaczął płynąć strumień krwi.
- Dobra, zostawicie ją. - powiedziała obojętne blondynka.
- O poważnie? Już ze trzy puścilismy, po co je łapiemy? - zamarudził jeden z nich.
- Ta i tak nam sie nie przyda, chcesz, to możesz się z nią zabawić, byle szybko. - dodała jeszcze i odeszła. Cała trójka spojrzała na mnie i uśmiechneli się ironicznie. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ale cały czas się ich bałam.
- Słyszałaś Sylvie... - uśmiechnął sie jeden z nich i podszedł do mnie. Poczułam alkohol, jeszcze bardziej, niż przedtem.
- Zostawcie mnie. - wyszeptałam i chcąc uniknąć wzroku któregoś z nich odwróciłam wzrok.
- Co tutaj robisz? Uciekłaś z domu? - zapytał chyba najmłodszy z nich, blondyn. On nie zachowywał się, jakby był pijany, chyba jako jedyny.
- Nie mam domu... - powiedziałam, a do moich oczu napłyneły łzy.
- Daj spokój, Troy, chcesz z nią jeszcze gadać? - zwrócił się do blondyna mężczyzna, który nadal mnie trzymał. Blondyn zastanowił się chwile, spojrzał na mnie i już nic nie powiedział.
- Jak masz na imię? - zapytał stojący przede mną mężczyzna.
- Maia.. - szepnęłam nadal nie patrząc na żadnego z nich.
- Maia! Jakie ładne imię, co taka dziewczyna jak ty, robi tutaj, o takiej porze? - kontynuował.
- Puśćcie mnie... - odezwałam się niepewnie i spojrzałam na blondyna, który stał kilka metrów ode mnie.
- Troy, chodź tutaj, pomożesz nam.. - zawołał mężczyzna stojący za mną. Chłopak.. Troy przytaknął i zaraz pojawił sie obok niego, nic nie powiedział, tylko ku mojemu zdziwieniu uderzył gościa stojącego przede mną. Był kompletnie pijany, więc od razu upadł na ziemię, drugi chciał zareagować, ale z nim zrobił to samo. Zdziwiło mnie to i do tego nadal nie wiedziałam, co robić.
- Uciekaj stąd! - krzyknął blondyn i spojrzał na mnie.
- A co z tobą?
- Będzie dobrze... Uciekaj, bo zaraz się obudzą. - rozkazał.
- D... Dziękuje. - szepnęłam i szybkim, ale chwiejącym się krokiem zaczęłam iść przed siebie. Nadal nie wiedziałam, gdzie jestem, ale przynajmniej byłam uwolniona od tych dwóch... Na ulicach nie było nikogo, a do tego deszcz nadal padał. Zobaczyłam schody do zamkniętego już sklepu, nad nimi był dach, bez chwili zastanowienia podeszłam tam i usiadłam na schodach, chcąc ochronić się przed deszczem. Patrzyłam na ulicę, co jakiś czas przejezdzały samochody, a w nich wszyscy na mnie patrzyli. Jeszcze nigdy nie miałam czegoś takiego... Tylko raz, kiedy to ojciec był naprawdę zły, uciekłam z domu, aby się od niego uwolnić, ale niestety kiedy tylko wróciłam było jeszcze gorzej. Skuliłam się i miałam nadzieję, że nikt mnie nie znajdzie, a jednak.
- Maia!? - usłyszałam znajomy mi już krzyk, głos należał do Ellingtona. Szukał mnie? Czy Riker mnie szukał? Rydel, Stormie? Nie odzywałam się, jednak to nie było potrzebne, ponieważ Ellington szybko mnie znalazł.
- Maia? - zapytał niepewnie podchodząc do mnie. Domyślałam się, że wyglądałam okropnie, zapłakane oczy, byłam brudna od krwi, a do tego byłam cała mokra. Chłopak jednak to nie przeraziło i podszedł do mnie.
- Maia, co sie stało? - zapytał i podszedł do mnie. Nie odpowiedziałam, tylko cofnęłam się. Wiedziałam, że nie mogę już nikomu zaufać. Brunet jednak nie ustępował i kucnął obok mnie.
- Co się stało? - zapytał po raz traci, tym razem zrobił to spokojnie i zmartwionym tonem. Dalej nie odpowiadałam, tylko spojrzałam mu w oczy. On chwycił moje dłonie i westchnął cicho.
- No dalej... Wracamy. - powiedział cicho.
- Dokąd? - Tak naprawdę domyślałam sie, że chce zabrać mnie z powrotem do Lynch'ów, ale ja nie chciałam.
- Wracasz do Stormie i Marka, nie mogę cię zostawić.
- Nie chcę tam wracać... - szepnęłam patrząc mu w oczy.
- Musisz tam wrócić.
- Nie mogę. - odparłam cicho i spuściłam wzrok, a moje oczy od razu się zaszkliły.
- Dlaczego nie chcesz tam wracać? Myślałem, że dobrze dogadujesz się z Rydel i Rikerem.
- Bo tak jest, ale... Zaraz, zaraz... Rozmawialiście z Rylandem?
- Nie, dlaczego mieli... Maia... Co on ci powiedział? - dopytywał sie brunet.
- On... Po prostu uświadomił mi, że nie powinno mnie tam być. - ponownie na niego spojrzałam.
- Dlaczego? Ale Maia, musisz tam wrócić..
- Ale to ty mnie znalazłeś. Nie chcę iść do nich...
- Słuchaj... To zrobimy tak: teraz wrócisz ze mną, do mne, a jutro razem pojedziemy do Rikera i Rydel, zgoda? - zapytał miłym tonem głosu.
- Do ciebie?
- Tak, a jutro wrócisz do Lynch'ów. - uśmiechnął się delikatnie, a wręcz niewidocznie. Pomyślałam chwilę, sama nie byłam do końca przekonana, ale w końcu postamowiłam się zgodzić, nie wiem dlaczego, ale zaufałam mu... Nie znałam go długo i właściwie znałam tylko jego imię, ale widziałam, że mogę mu zaufać.
- A będę u ciebie bezpieczna? - zapytałam niepewnie.
- Oczywiście. Pamiętaj, że przy mnie zawsze będziesz bezpieczna. - kiwnął głową. - To jak, idziemy? - zapytał wstając i wyciągnął w moją stronę swoją prawą dłoń. Spojrzałam na niego, a później ujęłam jego dłoń. Złapałam lekko jego dłoń, ale mimo to wstając lekko sie zachwiałam, a przed oczami zobaczyłam ciemność, zakręcił mi sie w głowie i gdyby nie chłopak, upadłabym na ziemię. Ten jednak złapał mnie w odpowiednim momencie. Nie dałam rady iść, byłam zbyt słaba, chłopak sciągnął z siebie bluzę i okrył nią mnie. Ellington wziął mnie na ręce i przeszliśmy tak prosto do domu bruneta. Kiedy tylko weszliśmy do domu chłopak wszedł do salonu i położył mnie na kanapie w salonie. Leżałam chwile, a on wyszedł z pomieszczenia. Po kilku minutach czułam się już odrobinę lepiej. Wstałam, odłożyłam bluzę bruneta na grzejniku, usłyszałam jego głos "Tak, jest u mnie. Niech twoja mama się nie martwi, jutro rano odstawię ją do was". Wzięłam głęboki oddech i poszłam w tamtą stronę. Zaczekałam, aż skończył rozmawiać i stanęłam w drzwiach, chłopak widząc mnie uśmiechnął się lekko.
- Jak się czujesz? - zapytał podchodząc do mnie.
- Bywało gorzej. - odpowiedziałam cicho i wymusiłam delikatny uśmiech.
- Dobra... Ale wyglądasz okropnie, chodź, pokaże ci, gdzie jest łazienka... - powiedział i podszedł nieco bliżej, aby wyjść, jednak go zatrzymałam. Spojrzałam w jego oczy i bez chwili zastanowienia zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej, a zaraz potem złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, wyczułam, że wcale tego nie chciał, dlatego po chwili odsunęłam się od niego przerywając tym samym pocałunek, spuściłam wzrok.
- Przepraszam... - powiedziałam cicho, chłopak uśmiechnał się delikatnie.
- W porządku.
- To, gdzie jest ta łazienka? - zapytałam po chwili. Ell złapał mnie za rękę i zaprowadził na miejsce.
- Zaczekaj tutaj chwile. - odparł i zaraz zniknął z pomieszczenia. Rozejrzałam sie, to w żadnym stopniu nie przypominało mojej łazienki, w domu. Po chwili chłopak ponownie pojawił się przy mnie.
- Tutaj masz ręcznik i coś, w czym możesz dziś się przespać. - uśmiechnął się lekko i podał mi rzeczy. Wzięłam je, a chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi. Szybko poszłam pod prysznic, zaczęłam myśleć, dlaczego go pocałowałam, przecież on może mieć dziewczynę. Powoli zaczęłam tego żałować. Wyszłam spod prysznica i ubrałam się, jak sądzę w jego koszulkę. Podeszłam do niewielkiego lustra, dopiero teraz zobaczyłam, jak bardzo moje włosy są zniszczone, a na wardze została niewielka rana po dzisiejszej akcji...Nie chciałam tak wychodzić do niego. Koszulka chłopaka sięgała mi zaledwie do połowy ud, a na moich nogach było pełno siniaków, to samo na rękach, chociaż do nich dochodziły rownież rany. Miałam ochotę rozbić to lustro. Nienawidziłam swojego odbicia, siebie... W końcu wzięłam oddech i wyszłam z łazienki. Nie do końca wiedziałam, gdzie mam iść, dlatego poszłam do salonu. Tam siedział Ellington, uśmiechnął się na mój widok, jednak uśmiech zaraz zniknął z jego twarzy, kiedy zobaczył moje siniaki.
- Maia... - zaczął cicho, podeszłam do niego niepewnie, on wstał wyraźnie zaniepokojony.
- Teraz już chyba wiesz, dlaczego trafiłam do Lynch'ów... - powiedziałam cicho i spojrzałam mu w oczy.
- Czy twój ojciec...
- Tak. - przerwałam mu, a następnie zaczęłam opowiadać o tym samym, o czym powiedziałam Rikerowi. On naprawde się tym przejął. Próbował mnie pocieszyć, co wiele dla mnie znaczyło.
- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju, w którym będziesz spała. - odparł i położył dłoń na moim ramieniu, a później zjechał nią i złapał mnie za rękę. Razem ruszyliśmy do niewielkiego pokoju.
- Musisz odpocząć... - powiedział miło.
- Mieszkasz sam? - zapytałam nie zważając na jego poprzednie słowa.
- Tak, od niedawna...
- Jasne... A ty, gdzie będziesz spał? - spojrzałam na niego niepewnie.
- W pokoju obok, jeśli coś będzie się działo, zawsze możesz mnie obudzić. - odpowiedział cicho.
- Mam prośbę... - powiedziałam niepewnie.
- O co chodzi?
- Mógłbyś spać dziś ze mną? Wiem, że to może głupio brzmieć, ale po tym co się dzisiaj... Nie chcę spać sama... - wyszeptałam patrząc w jego oczy. Nie zdziwiła bym się, gdyby odmówił, w końcu w ogóle mnie nie zna.
- Dobrze, w porządku. - uśmiechnął się lekko.
- Naprawde?
- Tak, jeśli nie chcesz spać sama... Chce, abyś poczuła się bezpieczna. - odparł patrząc mi w oczy.
- Przy tobie czuje się bezpieczna. - Dodałam.
- Pamiętaj, że przy mnie będziesz bezpieczna... Więc zaczekaj na mnie chwilę, skoczę pod prysznic i zaraz do ciebie wrócę, zgoda?
- Jasne... - uśmiechnęłam sie delikatnie.
- Tutaj nie masz sie czego bać, zaraz wrócę. - Dopowiedział i wyszedł z pokoju. Chciałam sprawdzić swoją komórkę, ale przypomniało mi się, że kiedy ci faceci... Już nie mam komórki. Westchnęłam ciężko i usiadłam na łóżku. Czułam się tutaj dziwnie, ale i tak wolałam być tutaj, niż u Lynch'ów, obawiałam się powrotu tam. Po zaledwie kilkunastu minutach Ellington wyszedł z łazienki i przyszedł do pokoju z komórką w ręce i.. I bez koszulki. Uśmiechnęłam się lekko na jego widok.
- Maia, mam pytanie... - zaczął podchodząc do mnie, a następnie usiadł obok i odłożył komórkę na stolik przy łóżku.
- O co chodzi?
- Co takiego się stało, że nie chcesz wracać do Lynch'ów?
- Już mówiłam, Ryland uświadomił mi, że nie powinno mnie tam być...
- I tylko dlatego?
- Powiedział, że mam zapamiętać, że mnie nigdy nie zaakceptują, że jestem dla nich obca, nigdy nie będe kimś więcej, niż obcą osobą. Potem powiedział, że lepiej, abym nie wychodziła z pokoju, bo będzie gorzej... - powiedziałam z łzami w oczach. Chłopak widząc to przytulił mnie.
- Nie przejmuj się Rylandem. - uspokajał mnie.
- Jak mam się nim nie przejmować? - odsunęłam się od niego odrobinę.
- Ryland jest najmłodszy, ona ma najmniej do powiedzenia w tym domu. Jeśli tak dobrze dogadujesz się z Rydel i Rikerem na pewno będzie dobrze. Poza tym Stormie i Mark nigdy nie dopuszczą, by stało ci się coś złego. A Ryland... Może po prostu boi się, że rodzice będą zwracać na ciebie więcej uwagi, niż na niego? - powiedział spokojnie.
- Mam taką nadzieje... To może zabrzmieć głupio, ale to właśnie przez to uciekłam, przestraszyłam się go...
- Naprawdę nie musisz się go bać. On... To jeszcze dziecko, nie dorósł. - uśmiechnał się lekko.
- Ale ty tak... - wyszeptałam.
- Co? Nie rozumiem...
- Ty dorosnąłeś, tobie mogę zaufać. - powiedziałam równie cicho.
- Tak, możesz zaufać. - przytaknął. - Mam jeszcze jedno pytanie...
- O co chodzi?
- Co sie stało, zanim cię znalazłem? - zapytał.
- Znalazło mnie jakiś trzeci facetów i jedna dziewczyna. Jeden z nich mnie trzymał, wtedy ta dziewczyna podeszła do mnie i uderzyła mnie dwa razy w twarz, później sobie poszła, nie wiem co by się stało, gdyby jeden z nich mnie nie uratował... Później tylko chodziłam po mieście i... I mnie znalazłeś... Dziękuje. - szepnęłam końcówkę.
- Nie ma za co. Dobra... To był dla ciebie ciężki dzień, poza tym jest późno, chodźmy spać. - oznajmił brunet, na co przytaknęłam.
Obydwoje polożyliśmy się na łóżku. Najpierw nie była pewna, ale zaraz po tym przybliżyłam się do chłopaka, a ten lekko mnie przytulił. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a później oparłam dłonie na jego torsie i uśmiechnęłam się delikatnie. W końcu niespodziewane poczułam, że chłopak mnie pocałował, zrobił to kompletnie niespodziewanie, ale mimo to odwzajemniłam pocałunek, który szybko stał się czuły i bardzo namiętny. Nie chciałam go przerywać, był naprawde cudowny i... Był moim pierwszym pocałunkiem. To, co zrobiłam wcześniej nie można nazwać pocałunkiem i chciałam o tym zapomnieć. W końcu chłopak odsunął się ode mnie trochę.
- Przepraszam... - powiedział cicho.
- Nie masz za co. - szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko. Żadne z nas już nic nie powiedziało. Zamknęłam oczy i próbowałam usnąć, ale niestety bezskutecznie. Po głowie cały czas chodził mi dzisiejszy dzień. Najpierw rozmowa z Rylandem, a później cała reszta. Przez to nie mogłam zasnąć, tym bardziej fakt, że jutro wracam do Lynch'ów... Ale przynajmniej obok mnie był Ellington i to się w tej chwili dla mnie liczyło. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale musiała być późna, ponieważ kiedy zdołało mi się usnąć na zewnątrz zaczynało być jasno.
~~~
Witam :3 Dodaje rozdział, ale nie specjalnie mi się podoba, lepiej wyszedł mi kolejny ^^ btw jutro zaczyna się szkoła, więc rozdziały będą jeszcze rzadziej, ale w sumie to jeszcze zobaczę. Jeśli chcecie być na bieżąco, zaobserwujcie mnie na Twitterze: @Cat98R5, tam będę dodawła informacje o nowych wpisach :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)