- O! Wstała nasza śpiąca królewna! - przywitał mnie rozbawiony Ross, kiedy tylko mnie zobaczył. Tylko się uśmiechnełam i podeszlam do Ellingtona, który uśmiechnął się, objąl mnie jedną ręką i pocałował w policzek. Spojrzałam na Rikera... Palił... No cóż, teraz przynajmniej nie musiał się przede mną kryć.
- Oj, ale ta księżniczka to chyba się nie wyspała? - powiedział uśmiechnięty brunet.
- Spokojnie, bywało gorzej. - odpowiedziałam uśmiechnięta.
- Rocky z Rydel jeszcze śpią? - zapytał Riker.
- Tak... I chyba szybko nie wstaną. - wzruszyłam ramionami.
- To jak, budzimy ich? - zaproponował Ross.
- Dopiero po dziewiątej, no przed dziesiątą. Mają jeszcze czas. - odpowiedział.
- Czyli macie zamiar tu tak siedzieć, aż tamci sie obudzą? - spojrzałam na blondynów, a następnie na Ratliff'a.
- No coś ty. Przecież zanim Rocky wstanie będzie czternasta. - zaśmiał się najstarszy.
- Poważnie? - spojrzałam na niego.
- Ta, ale przecież tak długo czekać, aż łaskawie wstanie. Poczekamy może do dziesiątej i się zwijamy. - wyjaśnił.
- A tak... Dziś macie ten występ? - uśmiechnełam się i spojrzałam na chłopaków.
- Tak. Kolejny występ na żywo. - powiedział dumnie Ross.
- Naprawdę cieszę się, że jesteście już tak znani i doceniani. - oznajmiłam uśmiechnięta i po chwili spojrzałam na Ellingtona.
- A będzie jeszcze lepiej. - odparł Ell.
- Właśnie, przecież za kilka miesięcy wyjeżdżamy w trasę. Będziemy w Europie. Tyle koncertów... Może długo nie będzie nas w domu, ale za to wszystko zdecydowanie będzie warto. - powiedział najmłodszy. Słuchając go uśmiech stopniowo znikał z mojej twarzy, aż w końcu zachciało mi się płakać. Nie będzie ich aż tak długo? Może teraz to wydać się cholernie egoistyczne, ale nie chcę, aby na tak długo wyjeżdżali. Ellington też spoważniał, Riker to samo. Chyba tylko Ross nie przejmował się tym, co mówi. Ale już o tym wiedzieli... Ciekawe od jak dawna... Po chwili zapadła cisza, którą dopiero przerwał Riker.
- No, ale w każdym razie dzisiaj mamy ten występ, a do trasy jeszcze daleko, prawda Ell? -powiedzial Riker.
- Dokładnie i jeszcze wszystko może się zmienić. - przytaknął. Uśmiechnął się lekko i spojrzał na mnie, jednak ja tylko spuściłam wzrok. Riker spojrzał na brata z miną "Are you fuckin kidding me?", a młodszy dopiero wtedy zrozumiał, o co chodzi.
- To znaczy trasa jest tak planowana, ale znając nasze szczęście, albo nieszczęscie, skróci się o połowę... - powiedział Ross.
- Dobra, nie waże.. Riker, wracamy? - zapytałam ze spuszczonym wzrokiem, nie patrząc na żadnego z nich ponownie wróciłam do środka.
Chłopcy spojrzeli na siebie, lekko zdziwieni.
- Czekajcie, aż nie wrócę z nią za ręke. - oznajmił jak najbardziej poważnie Ratliff, na co blondyni przytakneli.
- Musiałeś mówić o trasie, głupku? - odezwał się Riker.
- Oj przepraszam, musi być świadoma. Ma sławnego chłopaka, to chyba oczywiste, że jako zespół będziemy jeździć w trasy. Poza tym, skoro jest taka zadowolona? - wyjaśnił nieco... Obojętnie.
Kiedy tylko weszłam do pokoju dostrzegłam, że Rydel najwyraźniej właśnie się obudziła, nie zdążyła nic powiedzieć, bo do salonu wszedł Ratliff.
- Yvonne! - zawołał nie zwracając uwagi na Rydel i śpiącego jeszcze Rocky'ego, którego właśnie obudził. W tej samej chwili odwróciłam się do niego z zaszklonymi oczami.
- Co jest..? - zapytał już ciszej i podszedł do mnie.
- Przepraszam, nie powinnam tak reagować... - przyznałam i spuścilam wzrok. Ell spojrzał na rodzeństwo Lynch'ów, a następnie na mnie.
- Więc o to jesteś... Umm... Może nie tutaj? - zaproponował, na co przytaknęłam i razem przeszliśmy do innego poloju.
- Więc jesteś zła? Jesteś na mnie zła..? - zapytał i spojrzał mi w oczy.
- Nie... To znaczy... Nie jestem zła... Może tylko trochę smutna... - odpowiedziałam podchodząc do bruneta.
- Rozumiem... Ale posłuchaj... - złapał moje dłonie - Pojadę w te trasę... Później zapewne będą inne, ale nie pozwolę, aby kariera zespołu nam przeszkodziła... Jak mam być szczery, to kariera rozwaliła mi już jeden związek... Nie pozwolę, aby znowu tak się stało... Mimo wszystko... Zespół jest ważny, ale ty jesteś najważniejsza. - powiedział patrząc w moje oczy. Chyba jeszcze nikomu tak na mnie nie zależało... Kiwnełam głową na znak zrozumienia i wzięłam głęboki oddech.
- Obiecujesz..? Że ta trasa czy zespół nic nie zmieni..? - zapytałam z nadzieją.
- Obiecuję. - szepnął i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. - Ale teraz nie bądź smutna... Do trasy naprawdę jeszcze daleko. - dodał równie cicho.
- No jasne... - przytaknełam.
- Teraz musimy myśleć o tym, co jest tutaj, teraz... A nie o tym, co będzie za kilka miesięcy... Zgoda?
- Jasne. - uśmiechnełam się lekko i pocałowałam go. Po tym, jak wszystko sobie wyjaśniliśmy, wróciliśmy do Lynch'ów, tym razem już wszyscy tu byli.
- Dziękuje za interesującą pobudkę. - powiedział ironicznie Rocky. - Ale mogliście sie jeszcze trochę przy nas pokłócić. - zaśmiał się.
- Ale my się nie kłóciliśmy. - powiedziałam cicho i spojrzałam na niego.
- Nie? To to nie był początek kłótni? - zapytał.
- Nie kłóciliśmy się... Po prostu musieliśmy obdagać jedną sprawę, jasne? Żadna kłótnia. - wyjaśnił Ellington. Ross i Riker tylko na siebie spojrzeli, a następnie odezwał się najstarszy:
- Więc... Jak już sobie wszystko wyjaśniliście, my będziemy wracać... Ell, dzięki za przenocowanie nas. - uśmiechnął się.
- Ta, mówicie to za każdym razem. - powiedział już z zdecydowanie lepszym nastrojem.
- Powinieneś się cieszyć. - zaśmiał się Rocky... On chyba nigdy nie traci poczucia humoru.
- Chłopcy... Rodziców chyba dziś nie będzie w domu do wieczora, zgadza się? - odezwała się dla odmiany Rydel.
- To dziś? - zdziwił się Riker.
- Tak, dziś... Więc... Może Yvvy zostałaby z Ell'em, później przyjadą razem i pojedziemy do studio, czy jakoś tak? - zaproponowała uśmiechnięta, spojrzała na mnie i Ell'a, a później na Rikera.
- Pasuje wam? - zwrócił sie do nas. Najpierw spojrzałam na Ellingtona, który od razu się zgodził, więc ja również przytaknęłam.
- Dobra, to Ratliff, bądźcie u nas o 14, dobra? - spojrzał na bruneta.
- Tym razem się nie spóźnię! - zaśmiał się.
- Mam taką nadzieję... Yvonne, liczę na ciebie. - puścił mi oczko. Lynch'owie właściwie szybko się stąd zabrali; nie mineło może piętnaście minut, kiedy zostawili nas samych.
- Gotowy do dziejszego występu? - zapytałam z uśmiechem.
- Ellington Lee Ratliff zawsze gotowy. - zaśmiał się.
- Mam nadzieję, liczę na to, że nie przyniesiesz wstydu zespołowi. - powiedziałam i zaśmiałam sie.
- Ja? No wiesz! - udał oburzenie, założył ręke za ręke i odwrócił się do mnie tyłem. Wywróciłam oczami, podeszłam do niego i przytuliłam, a wtedy chłopak się zaśmiał. Jako, iż dalej stał do mnie tyłem i był ode mnie wyższy, uniosłam się na palcach i pocałowałam go w policzek.
- Żartowałam... Ellington Lee Ratliff zawsze robi największe show. - szepnełam i uśmiechnełam sie szeroko.
- Wiadome. - zaśmiał się.
- Więc jestem pewna, że pójdzie wam świetnie... Jaką piosenkę zagracie? - zapytałam z pogodnym uśmiechem.
- 'Forget about you' - odpowiedział i w końcu odwrócił się do mnie.
- Powodzenia. - zaśmiałam się. - Moja dobra znajoma chyba jest waszą fanką... - uśmiechnełam się lekko przypominając sobie, jak to było Caroline.
- Tęsknisz za nimi, co..? - zapytał lekko poważniejąc.
- 'Nimi'?
- Znajomymi... Wszystkich tam zostawiłaś.. - wyjaśnił.
- Nawet nie... To było tak; w szkole miałam dobrą opinię, byłam raczej jedną z tych 'fajniejszych', ale... Znajomi, których miałam teraz pewnie nawet nie zauważyli, że mnie nie ma... Tylko Caroline... I Ashton... Car na pewno sie przejmuje, chociaż teraz już mniej, bo do niej dzwoniłam, a Ash...To Ash... Ma ważniejsze rzeczy na głowie...- wyjaśniłam i lekko posmutniałam.
- No jasne, rozumiem... - przytaknął, podszedł do mnie i przytulił widząc, że nie daleko mi do płaczu.
- Nie chcę tam wracać... Nie do szkoły... Domu... - wyszeptałam, a po moich policzkach zaczeły płynąć łzy, które po chwili delikatnie otarł Ellington.
- Nie wrócisz... Kiedy będziesz musiała tam wrócić, zamieszkasz ze mną, pamietasz? - próbował mnie pocieszyć... Po części mu wyszło.
- Pamiętam, pamiętam, ale... Już niedługo tam jadę... W prawdzie chyba tylko na tydzień, ale zawsze to coś... Boję się... - wyszeptałam ostatnie słowa, a z moich oczu mimowolnie zaczeły płynąć łzy.
- Nie, nie, nie. - odsunął się trochę ode mnie i ponownie otarł łzy. - Nie bój się... Nie możesz... Wszystko będzie dobrze... A później wrócisz tu do mnie, cała i zdrowa.
- Chciałabym...
- Tak będzie... Zobaczysz... Nie masz czym się przejmować. - powiedział, na co lekko się uśmiechnełam. - Już..? Wszystko jest w porządku..? - zapytał.
- Ta...- kiwnełam głową i uśmiechnęłam się delikatnie.
~~~
Okej, trochę krótki, ale w końcu jest ;-; Przepraszam, że nie dodawałam nic prawie przez dwa miesiące, ale nie miałam pomysłów i weny, cóż... Kolejny postaram się dodać szybciej niż ten, ale nic nie obiecuje ^^
- Cat.
W końcu, w końcu, w końcu!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejny dodasz jakoś szybciej..:P Licze na Ciebie Cat :D
Co do rozdziału, którtki nie jest, wyszedł Ci też epicko :3 Lubię Yvonne i Ell'a, o tak lubię ich, niech ten Riker im tam nie miesza xD
Czekam na kolejny :3
Yeeey *___* Cat, kocham Cię ^^
OdpowiedzUsuńCzytając podłapałam jakis bląd, ale teraz za cholerę go sobie nie przypomnę xD więc uznajmy, że cały rozdział wyszedł super :D kurcze, mam nadzieję, że na następny nie każesz nam aż tyle czekać? Mam nadzieje ^^ So... Czekaam oczywiście na kolejny, weny życzę ❤️ :3
W końcu :P
OdpowiedzUsuńJa tam nie uważam, że wyszedł krótki, jest ok :) Tutaj zgodzę się z pierwszym komentarzem, Yv i Ell są boscy ;)
Czekam na kolejny ^^ ~ Lulie
Eeeellii i Yvvvoonnee *____*
OdpowiedzUsuńCudny rozdział, oby tak dalej! :3
Życzę powodzenia z pisaniem kolejnego rozdziału :) || Hania.