wtorek, 17 września 2013

005.


Czas z Ellingtonem minął szybko, bardzo szybko. Kiedy tylko wyszliśmy z domu zaczęliśmy sobie o sobie opowiadać, znaczy ja nie miałam wiele do powiedzenia, ale za to z uwagą słuchałam Ratliff'a. Opowiedział mi trochę o R5... Naprawdę szczerze się zdziwiłam, kiedy się dowiedziałam, że Ryland to ich menadżer... Jakoś przy mnie nie zrobił zbyt dobrego wrażenia. Cóż, pozory jednak mylą. Nim się obejrzałam zbliżał się wieczór, co wiązało się z tym, że niedługo będę musiała wracać do Lynch'ów, a po tak świetnie spędzonym czasie z Ell'em, wcale tego nie chciałam. Ellington oznajmił, że najwyższy czas wracać, a ja posłusznie mu przytaknęłam. W drodze powrotnej panowała cisza, którą postanowiłam w końcu przerwać.

- Mam nadzieję, że kiedy mnie odwieziesz, będziemy się jeszcze widywać..?- powiedziałam i westchnęłam przy tym cicho.

- Oczywiście, że będziemy. - odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Już chciałam odpowiedzieć, ale usłyszałam dobrze znajomy mi głos.

- Maia..?! - szybko się odwróciłam, a Ell zrobił to samo. Przed nami stanęła lekko uśmiechnięta blondynka.

- Emily... - mruknęlam cicho. Spojrzałam na Ellingtona, a następnie na Emily.

- Co tutaj robisz? Myślałam, że mieszkasz z ojcem...

- Hah, zabawna jesteś...

- Coś mnie ominęło? Umm, nie ważne. Nie przedstawisz mnie swojemu nowemu koledze? - zapytała po chwili i zilustrowała Ell'a wzrokiem.

- Jasne, ee... Elington, mój...

- Chłopak. - przerwał mi i spojrzał na blondynkę.

- Tak, to mój chłopak.. I Ellington, to jest Emily... Córka mojego ojca... - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok, a w tej chwili Emily i Ratliff podali sobie ręce.

- Czyli... Jesteście siostrami? - zapytał po chwili brunet.

- Nie... To... Emily jest córką mojeo ojca, ale mamy inne matki... To skomplikowane. - odparłam i spojrzałam na chłopaka.

- Jasne, rozumiem.

- Taa... Ja mieszkam z matką, a Maia z ojcem i jego nową partnerką. - wyjaśniła blondynka.

- Yhym... Jasne, powiedzmy, że rozumiem. To może ja was na chwilę zostawię? Tak, to ja będę... tam. - powiedział szybko i odszedł od nas trochę.

- Nie mówiłaś, że będziesz w okolicy. - zaczęła uśmiechnięta Emily.

- Sama nie wiedziałam, że tutaj będę...

- Ojciec wie? Puścił cię tu? W ogóle od kiedy tutaj jesteś? Jest z tobą ojciec, czy matka? - zaczęła wypytywać.

- Słuchaj... Nie, ojciec na szczęcie nie wie, gdzie jestem, to po pierwsze. Po drugie, od kilku dni, ale to nie istotne i nie, nikogo tutaj ze mną nie ma i nikt nie wie, że tutaj jestem. - wyjaśniłam.

- Czyli, że... Uciekłaś? - zapytała zdziwiona.

- Nie... Zostałam zabrana...

- Co? Ej, Maia, nic nie rozumiem. O czym ty mówisz?

- To jest... bardzo, naprawdzę mega skomplikowane, ale nie mam czasu, żeby wszystko ci teraz tłumaczyć. Powiedzmy, że od wczoraj jestem u Ellingtona, a wieczorem wracam.

- Wracasz? Hmm, no to... powiedz ojcu, że mnie widziałaś?

- Ale ja nie... Nie wracam do ojca...

- Jak to? To gdzie?

- Posłuchaj, nie mam czasu, aby to wszystko ci teraz wyjaśniać, ale... Ale może kiedyś się spotkamy?

- A przyjdziesz ze swoim chłopakiem? - zaoytała dwukrotnie u osząc brwi.

- Z Ell'em? Nie, po co? Ale wracając...

- No weź, chce go poznać! - uśmiechnęła się.

- Daj spokój...

- Dobra, żartuję... Jakby coś, to dzwoń.

- Taa, powiedzmy, że chwilowo nie mam telefonu.

- Eemm... Dobrze, to czekaj... - sięgnęła do torby, z której wycignęła jakąś kartkę, długopis i szybko zapisała swój numer telefonu. - weź, jak odzyskała swój telefon, to zadzwoń, jakoś sie zgadamy.

- Jasne... - mruknęłam i wzięłam kartkę do ręki. - Ja chyba musze już wracać... Do zobaczenia... - powiedziałam szybko i nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Emily odwróciłam się i podeszłam do Ratliffa.

- Już? - zapytał, a na jego twarzy namalował się delikatny uśmiech.

- Taa... Chodźmy. - odpowiedziałam i złapałam go za rękę, a następnie razem ruszyliśmy w stronę jego domu.

Kiedy tylko doszliśmy na miejsce było już przed dwudziestą pierwszą. Pierwsze, co zrobiłam to chciałam iść do pokoju, po ciuchy Rydel, ale Ell mnie zatrzymał łapiąc za rękę.

- Możesz mnie puścić... Chce tylko wziąć ubrania Rydel.

- No właśnie o to mi chodzi. Nie bierz ich teraz ze sobą, przecież są brudne z krwi... Spokojnie, ja je upiorę i jutro oddasz je Rydel. - uśmiechnął się lekko.

- Umiesz prać? - zaśmiałam się.

- Mieszkam sam. Jakoś muszę sobie radzić. - odpowiedział i również sie zaśmiał.

- Na pewno? - zapytałam i lekko przymrużyłam oczy.

- Taak, a nawet jeśli nie, to kiedyś trzeba się nauczyć.

- No tak, w końcu masz już... Właśnie, nie wiem jeszcze, ile ty masz lat? - ponownie się zaśmiałam.

- Emm, powiedzmy, że jestem od ciebie starszy. - wyszczerzył zęby.

- Tyle to na pewno, ale powiedz mi ile.

- Nie. - uśmiechnał się.

- Ohh, daj spokój! Ell! - odparłam rozbawionym tonem. - powiedz mi... - podeszłam do niego.

- Nie.

- No dalej!

- Zgaduj.

- Mam zgadywać? Dobra... Siedemnaście? - zapytałam z uśmiechem, a w tej chwili Ratliff się zaśmiał.

- Serio? Wyglądam na siedemnaście?

- W sumie... Osiemnaście?

- Jesteś blisko... Dwadzieścia.

- W końcu bym zgadła.

- No jasne, jasne. - powiedział rozbawionym tonem.

- Nie wierzysz mi?

- Oj, wierze, wierze. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. - Ale teraz... Chyba powinniśmy wracać do Lynch'ów.

- A no tak... Jasne, tak... - powiedziałam cicho.

- Hej... Ja też wolałbym, żwbyś została, ale musisz wrócić... Sama dobrze o tym wiesz...

- Tak, wiem to... Więc Ell, chodźmy już. - Dodałam cicho i udałam się w stronę drzwi. Ratliff po chwili zrobił to samo, wyszliśmy z domu i razem z nim weszłam do samochodu. W drodze panowała cisza. Po niespęłna piętnastu minutach byliśmy już na miejscu. Zatrzymaliśmy się, jednak brunet nie wysiadał.

- Maia... - zaczął cicho i spojrzał na mnie.

- Tak? - odparłam patrząc przed siebie.

- Jesteś na mnie zła?

- Na ciebie? Nie, dlaczego pytasz..?

- Bo nie jestem idiotą i widzę.

- Widzisz, co?

- Że coś jest nie tak.

- Wszystko ok...

- Maia... Może i nie znamy się długo, ale widzę, że coś jest wyraźnie nie tak... O co chodzi?

- Nic, po prostu... Nie chcę widzieć Rylanda... Jakoś... Po prostu nie wiem, co mi jeszcze powie...

- Posłuchaj... Cokolwiek ci powie, nie przejmuj się tym. On chyba po prostu boi się, że rodzice będą zwracać na ciebie większą uwagę, niż na niego... On może i umie mówić, ale nic nie zrobi. Zaufaj mi.

Po wysłuchaniu słów Ellingtona spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.

- Dobrze... Dobra, zgoda. - kiwnęłam głową i trochę się do niego przybliżyłam, on zrobił to samo, a nasze usta złączyły się w pocałunku. Po parunastu sekundach odsunęłam się od niego.

- Zobaczymy się jutro? - zapytałam niepewnie.

- Mam nadzieję... Może powinniśmy...

- Tak. Chodźmy. - przerwałam mu i obydwoje wyszliśmy z samochodu. Podeszłam do drzwi, a zaraz za mną brunet. Chwilę się zawachałam, ale w końcu nacisnęłam na dzwonek. Nie musieliśmy czekać długo, ponieważ drzwi szybko zostały otwarte, przez Rocky'ego.

- O siema, znalazła się nasza zguba. - powiedział Lynch i sie zaśmiał, a zaraz po tym za nim pojawiła sie Stromie i Rydel.

- Wchodźcie! - rzucił Rocky i otworzył szerzej drzwi. Trochę niepewnie weszłam do środka i spuściłam wzrok.

- Maia! Coś ty zrobiła? - usłyszałam zatroskany głos Stormie.

- Przepraszam, ja... - mruknęłam cicho i spojrzałam na kobietę.

- Ojej, a co ci się stało? - zapytała zaniepokojona widząc moją jeszcze widoczną ranę na wardze.

- Emm, to nic... - odpowiedziałam szybko i ponownie spuściłam wzrok.

- Maia, nie możesz tak robić. Coś mogłoby ci się stać. Całe szczęście, że Ellington cię znalazł. Dobrze... Wrócimy do tego tematu jutro... Teraz idź do swojego pokoju, odpocznij. - powiedziała spokojnie Stromie, spojrzałam na Ell'a, on kiwnął głową i uśmiechnął się lekko. Posłusznie i bez słowa wróciłam do pokoju, natomiast, kiedy Ell chciał już wyjść Rydel na chwilę do zatrzymała.

- Czekaj... Gdzie ją znalazłeś? - zapytała ciekawa.

- Emm... Niedaleko. - powiedział szybko.

- Dobra, a co się jej stało? - kontynuowała pytanie.

- A ja wiem? Nie rozmawiałem z nią na ten temat. - odpowiedział jakby nigdy nic.

- Jaasne, Ell, znam cię i wiem, że coś kręcisz.

- Ja? Oj Rydel, Rydel... Tobie też radzę odpocząć...

- W sumie może i masz rację... W każdym razie, dziekuje, że się nią zaopiekowałeś, mama była mocno zmartwiona, że uciekła... A właściwie, wiesz, dlaczego to zrobiła?

- Zapytaj najmłodszego brata. - odparł i wzruszył ramionami.

- Nie rozumiem...

- Ryland ją nastraszył. Pogadaj z nim. Ja muszę już wracać... Too, do jutra?

- Tak, widzimy się jutro na próbie, chyba nie zapomniałeś?

- Nie, no coś ty. Widzimy sie jutro! Pa! - powiedział i szybko wyszedł, zanim Delly odpowiedziała cokolwiek.

Kiedy tylko weszłam do pokoju spojrzałam w stronę okna, okna przez które oststnio uciekłam. Teraz nie chciałam tego robić, słowa Ellingtona dały mi pewność siebie i w pewnym stopniu przestałam myśleć o Rylandzie i jego słowach. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi, powiedziałam ciche "proszę", a do pokoju weszła Stromie.

- No dobrze... Możesz powiedzieć, dlaczego uciekłaś? Aż tak bardzo ci się tu nie spodobało? - zapytała podchodząc do mnie.

- Nie, to nie to...

- A więc o co chodzi? Słuchaj... Wiem, że bardzo chcesz wrócić do domu, ale na razie zostaniesz tutaj i nie możesz robić takich rzeczy.

- Wiem, przepraszam...

- Już dobrze... W każdym razie.. Dzwoniła do mnie Savannah, może ją znasz?

- Tak... Znam ją, tak właściwe ona jest za mnie odpowiedzialna...

- Tak, o nią chodzi... No więc, po pierwsze, dlaczego od niej nie odebrałaś?

- Dzwoniła do mnie? Ja... Ja... Zgubiłam telefon... - powiedziała, cicho.

- Ale jak to zgubiłaś?

- Po prostu... Kiedy chodziłam po mieście... Zanim znalazł mnie Ellington... Musiała mi gdzieś wypaść.

- Mhym... Dobra, jutro do tego wrócimy... Chodzi o to, że Savannah powiedziała mi, że jeszcze przez dłuższy czas tutaj zostaniesz. Sama nie wiem jeszcze przez ile, ale na pewno nie prędko wrócisz do domu...

Wysłuchałam każdego jej słowa z uwagą i wescthnęłam cicho spuszczając wzrok. Czy chciałam wracać? Cóż, to zależy. Na pewno nie chciałam zostawiać Ellingtona, a przecież tak by się stało. Przez chwilę się nie odzywałam, ciszę przerwała Stromie.

- Wiem, jak możesz się teraz czuć, ale nie martw się. Będzie dobrze...

- To wszystko?

- Nie... Głównie chodziło mi o to, że jeśli masz tutaj zostać musisz zacząć chodzić do tutejszej szkoły.

- Ehh... To konieczne?

- Naturalnie. Musisz, ale spokojnie, dobrze się składa, będziesz w jednej klasie z Rylandem. - powiedziała kobieta i lekko się uśmiechnęła.

- Co? Z nim? Dlaczego? Nie mogę chodzić do innej... Szkoły?

- O czym ty mówisz? Oczywiście, że do innej szkoły nie pójdziesz. Właściwie, dlaczego nie chcesz być z nim w klasie?

- Po prostu... Nie chcę i tyle.

- No, jest mi bardzo przykro, ale jesteś już zapisana.

- Zapisana? Omm, super, świetnie. - mruknęłam ironicznie.

- Ale jutro do tego wrócimy. Domyślam się, że jesteś zmęczona, dlatego odpocznij. - odparła i z delikatnym uśmiechem na twarzy wyszła z pokoju.
Świetnie... Nie dosyć, że tutaj mam z Rylandem pod górkę, to jeszcze będę musiała być z nim w jednej szkole... W jednej klasie. Po prostu idealnie. Przez chwilę wpatrywałam się w pustą ścianę, rozmyślając. W końcu postanowiłam wziąć prysznic i jak najszybciej zasnąć. Tak też zrobiłam, jednak z zaśnięciem miałam niemały problem. Cały czas obawiałam się pójścia z Rylandem do szkoły. Chociaż może tam nie będzie zwracał na mnie uwagi? Taką miałam nadzieję. W domu robiło się cicho, a ja czułam się tam zupęłnie obco. Jedyne, o czym myślałam, to dzień spędzony z Ellingtonem, wprost nie mogłam doczekać się naszego kolejnego spotkania.



~~~



Po dłuższym czasie pojawił się kolejny rozdział <3

Jakoś tak przez oststnie dni kompletnie nie miałam weny na napisanie czegokolwiek, nauka robi swoje .__. Ale mam nadzieję, że w weekend uda mi się coś napisać ^^


~ Cat.

środa, 4 września 2013

004

Wróciłam do Lynch'ów. Tym razem było inaczej, kiedy tylko weszłam do domu zobaczyłam Stormie, która bez słowa, ani nawet uśmiechu zaprowadziła mnie do pokoju. Weszłam do środka, ten pokój wydawał sie być mniej kolorowy, niż wcześniej. Kobieta zostawiła otwarte drzwi, zobaczyłam, że wszyscy przechodzili obok drzwi, ale jednak nikt nawet nie spojrzał w moją stronę, jedynie Ryland przechodząc uśmiechnął sie z satysfakcją, siedziałem chwilę w ciszy, którą przerwał Riker.
- Maia, ktoś do ciebie. - powiedział szybko i wycofał sie, a w drzwiach stanął mój ojciec. Do tej pory sądziłam, że mogę tutaj czuć się bezpiecznie, jednak się pomyliłam. Ojciec podszedł do mnie, wyraźnie był zły, ale nic nie powiedział, tylko uniósł swoją dłoń. Zdążyłam tylko zamknąć oczy. Następnie usłyszałam tylko swoje imię wypowiedziane przez... Ellingtona, otworzyłam oczy. Nad sobą zobaczyłam przestraszonego i lekko zaspanego Ell'a. Przez chwile sie nie odzywałam, tylko rozejrzałam sie po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na brunecie.
- Nie chcę wracać do Lynch'ów... - powiedziałam cicho.
- Maia, to tylko zły sen. - powiedział i przytulił mnie.
- Ale Ryland... Nie chcę wracać do niego... - szepnęłam.
- Posłuchaj... To był tylko zły sen, a Rylandem nie musisz sie przejmować. Znam go, może wczoraj chciał cię tylko wystraszyć, na pewno nic nie zrobi.
- A jeśli?
- Nie ma żadnego "jeśli", on ma szesnaście lat, zapewniam cię, że nic nie zrobi.
- Dobrze... - westchnęłam cicho. Nadal miałam obawy, co do powrotu do Lynch'ów, ale nie chciałam nimi martwić Ellingtona. Ponownie położyłam się na łóżku, a kiedy chłopak zrobił to samo, położyłam głowę na jego ramieniu. Zamknęłam oczy, ale póki co nie planowałam zasnąć. Na zewnątrz było już całkiem widno, jednak domyśliłam się, że jest jeszcze wczesna pora. Ratliff nie miał problemu z zaśnięciem, właściwie, usnął od razu, a wyglądał tak uroczo... Uśmiechnęłam sie mimowolnie. Jeszcze przez chcwilę nie mogłam zasnąć, ale w końcu mi się udało.
Kiedy się obudziłam Ellingtona nie było obok, trochę się przestraszyłam, ale nie potrzebnie, w końcu był u siebie i nikt nie kazał mu czekać aż się obudzę. Wstałam z łóżka, przetarłam swoje oczy i wyszłam z pokoju. Nie wiedziałam, gdzie może być, więc udałam się do pomieszczenia, jak sądziłam do kuchni. Po raz kolejny się nie pomyliłam, a przy okazji brunet właśnie tam był. Od razu mnie zauważył i posłał szczery uśmiech.
- Gotowa? - zapytał patrząc na mnie.
- Nie chcę tam wracać... - wymamrotałam cicho.
- Maia... Wiesz, że musisz. - odparł podchodząc do mnie.
- Nie... - nadal nie dawałam za wygraną.
- Wolisz wrócić do siebie? Do ojca? U Lynch'ów będziesz bezpieczna.
- Nie chcę wracać ani tam, ani tam. - spusćiłam wzrok.
- Musisz... Maia, nie zachowuj się jak dziecko, po prostu tam wróć. - powiedział cały czas patrząc na mnie.
- W porządku... Ale... - westchnęłam cicho.
- Ale? - zapytał unosząc brew.
- Są dwa warunki... - zaczęłam niepewnie.
- Słucham uważnie.
- Pierwszy, będziesz mnie odwiedzał.
- Da się zrobić, a drugi? - uśmiechnął się delikatnie.
- Wrócę do Lynch'ów wieczorem... - spojrzałam w jego oczy.
- Obiecałem Stormie, że odstawię cię z samego rana, a już jest grubo po dziesiątej.
- No to zadzwonisz do niej, że źle się czuje i wrócę wieczorem... Ellington... Proszę. - powiedziałam z nadzieją w głosie. Wiedziałam, że muszę wrócić, ale chciałam zrobić to jak najpóźniej.
- No dobrze... Niech ci już będzie. Dziś wieczorem. - oznajmił.
- Dziękuje. - szepnęłam, a na mojej twarzy namalował się lekki uśmiech.
- Dobra... Co chcesz na śniadanie? - zapytał po chwili.
- Nie jestem głodna...
- Wczoraj nie jadłaś nic prawie cały dzień, po tym wszystkim musisz być głodna.
- Ale naprawdę nie jestem. - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się słodko, choć domyślałam sie, że w moim wykonaniu wyglądało to bardziej żałośnie, niż słodko.
- Dobra, to chociaż się czegoś napijesz?
- Wody...
- Zrobię ci herbaty, siadaj. - powiedział i wskazał wzrokiem miejsce przy stole. Posłusznie zajęłam wyznaczone miejsce i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Po chwili przede mną pojawił się brunet z kubkiem gorącej herbaty i niewielką miseczką cukru, położył to przede mną, a sam zajął miejsce na przeciwko.
- Jeśli nie chcesz, abym siedziała tutaj aż do wieczoru, powiedz. Zrozumiem, jeśli masz swoje sprawy i nie masz dla mnie czasu. - przerwałam ciszę i spojrzałam na bruneta, który miał całkiem poważną minę.
- Daj spokój... - zaczął, ale przerwał mu dźwięk jego komórki, którą miał w kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz i westchnął cicho.
- Riker... Zaraz mu powiem, że odstawię cię wieczorem. - powiedział szybko i wyszedł z pomieszczenia, ukazując mi tym samym otwartą zmywarkę, a w niej błyszczał niewielki kuchenny nóż. Nie zastanawiałam się długo, wstałam z miejsca i podeszłam do zmywarki. Obejrzałam się za siebie, aby sprawdzić, czy Ell nie idzie. Na szczęście słyszałam, że jeszcze rozmawia przez telefon, ale nie słyszałam, co mówił, chociaż właściwie niezbyt mnie to obchodziło. Szybkim ruchem wyciągnełam niewielki nóż , był czysty, dlatego nie zawahałam się, a raczej nie zawahałabym się, gdyby nie jedno...
- Maia? - usłyszałam głos Ellingtona, w tej chwili nóż wypadł mi z rąk. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka stojącego w drzwiach.
- Ja... - zaczęłam, ale szczerze mówiąc nie wiedziałam, jak mam mu to wyjaśnić. Kiedy ten podszedł do mnie szybko go wyminełam i od razu zamknęłam sie w łazience. Zamknęłam drzwi, a następnie zjechałam po nich na zimną podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam myśleć nad tym, co ja tutaj robię? Powinnam teraz być w domu, jak zawsze, a nie być na łasce jakiś, obcych dla mnie ludzi. Po krótkiej chwili usłyszałam pukanie do drzwi, a następnie ciche "Maia?". Nic nie odpowiedziałam, ale wiedziałam, że chcłopak stoi pod drzwiami. Westchnęłam cicho i wstałam z miejsca. Nie chciałam tego robić, ale musiałam... Cicho otworzyłam jedną z szafek i zaczęłam szukać czegoś... Czegoś ostrego.
- Maia, otwórz drzwi.
Spojrzałam w stronę drzwi, a do moich oczu napłyneły łzy. Nadal nie odpowiadałam. W końcu znalazłam nożyczki, przyłożyłam ostrzem do lewego nadgarstka, to właśnie tam miałam więcej ran. Zamknęłam oczy i... Zrobiłam to. Zrobiłam kolejną ranę, z której od razu zaczęła płynąć krew. Poczułam się jeszcze bardziej słaba, nożyczki wyleciały mi z ręki, spadły na płytki na podłodze, robiąc przy tym hałas.
- Maia?! - usłyszałam, że uderzył ręką o drzwi. Teraz było mi już wszystko jedno.
- Maia, otwórz te drzwi!
Westchnęłam cicho i sięgnełam w stronę drzwi i otworzyłam drzwi, przez które od razu wszedł Ellington. Oparłam się rękoma o umywalkę, przez co została ona lekko brudna od krwi.
- Coś ty zrobiła?! - zaniepokoił się Ell, podszedł do mnie i złapał mnie za lewą rękę. - Co ty zrobiłaś..? - mruknął cicho. Ja nie odpowiadałam, czułam się okropnie, okropnie głupio. Chłopak mimo to wyciągnął z szafki wodę utlenioną i paczkę chusteczek. Opatrzył moją ranę, wszystko robił delikatnie, uważając na ruchy. On był uważnie wpatrzony w to, co robił, a ja w niego. Na końcu zalepił moją ranę plastrem. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko, on jednak z poważną miną wyszedł z łazienki. Westchnęłam cicho i wyszłam za nim.
- Ellington, zaczekaj. - powiedziałam pewnie, a chłopak odwrócił się do mnie.
- Dlaczego tak sie tym przejąłeś? Opatrzyłeś te ranę... Przecież w ogóle mnie nie znasz... - Dodałam juz znacznie ciszej.
- A dlatego, że zapewniłem Rikera, że ja również będę ci pomagał, ale ty chyba sama nie chcesz pomocy. - odparł obojętnie.
- Nie... To nie tak... - zaczęłam, jednak brunet mi przerwał.
- Stormie i Mark zgodzili się ci pomóc. Nie musieli tego robić, mogli odmówić, a jednak się zgodzili, bo zależy im, abyś jeszcze wyszła na prostą, bez ojca... Robią wszystko, abyś poczuła sie u nich bezpiecznie. Doceń to. - powiedział patrząc na mnie i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony odwrócił się i wszedł, do jak dobrze pamietam kuchni. Westchnęłam cicho i poszłam do pokoju, w którym spałam. Nadal byłam w koszulce Ellingtona, a w tym pokoju zostawiłam swoje... zostawiła, ubrania, których byłam wczoraj. Wzięłam do ręki bluzkę, była cała brudna z... krwi. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w plamę z krwi na materiale. Świetnie... Zniszczyłam bluzkę Rydel, świetnie! - pomyślałam i westchnęłam ciężko.
- Ekhem, Maia... - usłyszałam głos Ell'a. Odwróciłam sie w jego stronę, ucieszyłam się, że nie jest zły.
- To dla ciebie. - powiedział szybko i wyciągnął w moją stronę ręce, w których trzymał jakieś ubrania. Wstałam i podeszłam do niego.
- Co to? - zapytałam patrząc na niego.
- Ubrania dla ciebie.
- Twoje czy... Twojej dziewczyny? - zapytałam niepewnie z nadzieją, że jednak nie ma dziewczyny, w końcu wczoraj spaliśmy razem i go pocałowałam.
- Nie, nie moje i nie, nie mam dziewczyny... Moja kuzynka często u mnie zostaje, może będą pasować. - powiedział patrząc na mnie. Podeszłam bliżej i wzięłam ubrania, ale szybko odstawiłam je na pierwszą, lepszą szafkę.
- Ellington ja... Naprawdę bardzo przepraszam. - powiedziałam po chwili ciszy.
- Nie rozumiem... Za co przepraszasz? - lekko się zdziwił.
- Zachowuje się kompletna idiotka, a mimo to nadal chcesz mi pomagać...
- Już mówiłem...
- To dla mnie naprawde wiele znaczy. Jeszcze nigdy nikt nie zrobił tak wielu rzeczy dla mnie mimo tego, jak się zachowuje. - szepnęłam patrząc w jego tęczówki.
- Mam nadzieję, że szybko znajdziesz się wsród ludzi, którzy także będą ci pomagać. - odparł nieco obojętnie, chciał wyjść, jednak go zatrzymałam.
- Czekaj... - złapałam go za rękę z nadzieją, że zaczeka.
- Co jeszcze?
- Nie jeszcze... Po prostu bardzo ci dziękuje. Nie chce, abyśmy tak się dziś rozstali...
- Przecież będziemy się jeszcze widywać.
- Nie o to mi chodzi... - szepnęłam i przybliżyłam się do niego, a następnie złożyłam na jego ustach pocałunek. Ku mojemu zdziwieniu chłopak go odwzajemnił, a przy tym całus stał się bardzo czuły i namiętny. Tym razem czułam się już pewniej, ponieważ wiedziałam, że nie ma dziewczyny...
Owinęłam dłonie w okół jego szyi, a on obiął mnie w tali. Ellington lekko przycisnął mnie do ściany, ale nie miałam nic przeciwko. Z pocałunkami zszedł na moją szyję, a ja nie protestowałam, tylko odchywliłam lekko głowę do tyłu. Wplotłam dłonie w jego włosy i poddawałam się jego pocałunkom. Po chwili zaczęłam rozpinać jego koszule, aż w końcu sie jej pozbyłam. Po raz pierwszy się tak czułam... Pocałunki Ellingtona sprawiały mi przyjemność, po raz pierwszy tak się czułam, a było to coś wspaniałego. W końcu jednak wróciłam do rozsądku.
- Ellington, co my robimy? - zapytałam niepewnie, a wtedy chłopak przerwał pocałunki i spojrzał na mnie.
- Spokojnie, Lynch'e się o tym nie dowiedzą. - szepnął czule i wrócił do poprzedniego czynu. Nie protestowałam i nie miałam zamiaru przerywać, ale obydwoje usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Szybko odsuneliśmy się od siebie.
- Powiedziałeś Rikerowi, że wrócę dopiero wieczorem? - spojrzałam zdziwiona na bruneta.
- No tak... To napewno nie on, ale jeśli... Ja otworzę, a ty idź sie przebrać. - powiedział na co przytaknęłam, ale przez chwilę jeszcze go zatrzmałam.
- Ale może lepiej najpierw się ubierz? - uśmiechnęłam się i podałam mu koszule, którą wcześniej miał na sobie.
- No tak. - odwzajemnił uśmiech i pocałował mnie jeszcze lekko, następnie ubrał koszulę i poszedł otworzyć, ja w między czasie poszłam do łazienki, szybko się przebrać. Usłyszałam wesoły, dziewczęcy głos. Nie wiedziałam, kto to może być. Kiedy chciałam już wyjść zobaczyłam się w odbiciu lustra. Na mojej wardze został ślad po wczorajszym, westchnęłam cicho i wyszłam z łazienki. Już w korytarzu dobaczyłam Ell'a, stojącego z jakąś brunetką. Dziewczyna uśmiechnęła się na mój widok.
- Czy to moje ubrania? - zapytała ilustrując mnie wzrokiem i spojrzała na bruneta.
- A bo widzisz... Powiedzmy, że trochę się ubrudziła i...
- I musiałeś dać jej moje ciuchy? - przerwała mu i zaśmiała się. - No nie ważne, dobrze w nich wyglądasz. - ponownie spojrzała na mnie. - A tak w ogóle, to jestem Camille, kuzynka wspaniałego Ellingtona. - powiedziała z uśmiechem.
- Maia... - odpowiedziałam cicho. - Przepraszam, tak naprawdę gdybym nie ubrudziła moich ubrań nigdy nie miałabym tych na sobie. - zaczęłam się tłumaczyć.
- Spokojnie. Przecież nic się nie stało. - uspokoiła mnie Camille.
- No więc... O co chodzi? Mówiłaś, że masz sprawę. - Wtrącił się brunet.
- Nie, już nie ważne... Czy ja wam coś przerwałam? - spojrzała na mnie i Ell'a. Spojrzeliśmy na sobie, a następnie na nią.
- Nie. - powiedziałam szybko.
- Tak. - odparł w tym samym czasie Ell.
- Dobra... Mam nadzieje, że to nic ważnego?
- Nie, właściwie to... - zaczęłam nieco pewniej.
- Właściwie to tak. - przerwał mi, nadal patrząc na dziewczynę.
- Acha... To tego, emm... Wy jesteście razem? - Dopytywała sie brunetka, spojrzałam na Ellingtona i stwierdziłam, że on może odpowiedzieć za nas dwoje.
- Emm tak... Nie... Można to tak nazwać, emm... Co to za sprawa?
- Mówiłam już, nie ważne. Wiesz, chyba wpadnę jutro, no tak, do jutra. - powiedziała szybko i nie czekając na jakąkolwiek reakcje z naszej strony wyszła z domu,
- Co to było? - zapytałam od razu.
- No co? Przerwała nam. - odpowiedział spokojnie.
- Nie o to chodzi... Po tym, co zaszło... My jesteśmy razem..? - zapytałam niepewnie.
- Nie wiem, jak myślisz?
- Nie wiem... Wiesz, wczoraj z tobą... To był mój pierwszy pocałunek.. - przyznałam cicho.
- Naprawdę?
- Tak, wcześniej wiedziałam, że nie zaufam już żadnemu mężczyźnie, a jednak... - uśmiechnęłam się pod nosem - Ale cieszę sie, że mój pierwszy pocałunek był z tobą...
- A ja cieszę sie, że mi zaufałaś. - uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Teraz tym bardziej nie chcę wracać do Lynch'ów. - mruknęlam cicho.
- Spokojnie, przecież ja bywam tam całkiem często, będę teraz przychodził do ciebie. - odparł lekko uśmiechnięty.
- Powiemy im o nas? - zapytałam przegryzając dolną wargę. Chłopak westchnął cicho.
- Sam nie wiem... Chyba nie powinnismy... Nie powinniśmy tego robić.
- Robić, czego?
- Tego, co przerwała nam Camille. - oznajmił z poważną miną, ja też szybko spoważnialam.
- Ale... Posłuchaj mnie... Wiem, że możesz tego nie chcieć, bo przecież w ogóle sie nie znamy, ale ja... Ja cię kocham. Przy nikim jeszcze się tak nie czułam... Nigdy nie sądziłam, że tak szybko sie zakocham, a jednak... - powiedziałam cicho i spojrzałam w jego oczy. Ell nic nie odpowiedział, tylko mnie przytulił. Mocno się do niego przytuliłam, a do moich oczu napłynęły łzy.
- A ty, Ellington..? - zapytałam niepewnie.
- Ja... - zaczął i spuścił wzrok.
- Jasne... - mruknęłam domyślając się, że on nie czuje tego samego do mnie i zrobiłam krok do tyłu, a następnie chciałam odejść, ale on złapał moją dłoń i przyciągnął blisko siebie.
- Ja ciebie też kocham. - szepnął czule i pocałował mnie. Uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Ja naprawde nie chcę tam wracać...
- Maia... Przecież wiesz, że musisz. Nie ma innego wyjścia.
- Wiem, ale wolałabym zostać tu, z tobą.
- Posłuchaj, ja też bym wolał, abyś została tu ze mną, ale niestety nie możesz. Obiecuję, że będę do ciebie przychodził. - powiedział i uśmiechnął się delikatnie, ale za to szczerze.
- To jak... Powiemy im o nas? - zadałem po raz drugi to pytanie.
- Obawiam się, że nie możemy...
- Nie możemy? Czyli, że mogą nam zakazać być razem..?
- Nie wiem, ale nie chcę ryzykować. Przyjaźnię się z Lynch'ami, do tego gramy razem w zespole... Nie chcę ryzykować...
- Rozumiem, nie mówimy im o nas. - westchnęłam cicho, ale mimo to uśmiechnęłam sie lekko.
- Wszystko ok? - zapytał i lekko pogładził mój policzek.
- Tak, jasne... Wszystko ok. - kiwnęłam głową.
- Dobrze, skoro wszystko ok... Chodź, idziemy na miasto. - powiedział po chwili.
- Po co? - lekko się zdziwiłam.
- Na pizzę, jeszcze nic dzisiaj nie jadłaś... Poza tym, to wiele ciekawsze, niż siedzenie w domu, racja? - uśmiechnął się.
- Racja. Ale na pizzę..? - zapytałam, a na mojej twarzy pojawiło się lekkie rozbawienie.
- Tak, chyba, że wolisz na co innego.
- Wiesz... Wolałabym kebaba. - zaśmiałam się.
- Kebaba? Chcesz iść na kebaba? - Zaśmiał się brunet. Nie tylko słodko się uśmiechał, ale też miał świetną minę, kiedy się śmiał.
- Taak, na kebaba. Dlaczego nie? - odpowiedziałam rozbawionym tonem.
- No w sumie dlaczego by nie... Spoko, chodźmy na kebaba. - kiwnął głową i uśmiechnął się wesoło.


~~~

Hej :) Rozdział napisałam za namową Laury (say-you-stay.blogspot.com) ^^ I zaczęła się szkoła, ale nie mam zamiaru zaniedbywać bloga, jeśli o to chodzi, nadal będę dodawała rozdziały przynajmniej raz w tygodniu, a w każdym razie będę się starała.