Nadeszła mnie tylko jedna myśl, ale powstrzymałam się słysząc czyjeś kroki zbliżające się do drzwi pokoju. Byłam przygotowana tak naprawdę na najgorsze, na to, że przyjdzie tu Ryland, właściwie byłam tego pewna, ponieważ Rocky i Riker od dobrych 30 minut nie wracali. Słysząc, że ktoś otwiera drzwi westchnęłam cicho i spuściłam wzrok, a po chwili usłyszłam swoje imię wypowiedziane przez... Ellingtona. Od razu sppjrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam wystraszonego Ratliff'a, stojącego przed drzwiami. Okropnie się ucieszyłam na jego widok, szybko zeszłam z łóżka , a brunet podszedł do mnie i od razu przytulił. Ja również mocno go przytuliłam. Tak się cieszyłam, że przyszedł.
- Ellington... Przyszedłeś tutaj... - wypowiedziałam chyba najciszej, jak potrafiłam, przy Ell'u naprawdę czułam sie bezpieczna.
- Dla ciebie. - szepnął.
- Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że cię widzę... - powiedziałam cicho, ani na chwile się od niego nie odsuwając.
- Riker dał mi znać... Co się stało? - odsunął sie trochę ode mnie i spojrzał w oczy.
- Ryland... On...
- Znou on? - przytaknęłam i jemu postanowiłam powiedzieć wszystko. To, co sie tu stało i to, dlaczego tak się go bałam.
- Chciałam przyjść do Delly, żeby do ciebie zadzwonić, ale on wyszedł z pokoju i miał ten nóż w ręce...
- Zaraz, zaraz... Jaki nóż, czy on coś ci zrobił?! - zapytał przejęty.
- Nie, nic mi nim nie zrobił... Ale było blisko i nie wiem, co stałoby sie, gdyby nie było za mną drzwi, tylko ściana... Weszłam do tego pokoju, Rocky'ego... Tam przyszedł tez Riker, a później wszedł Ryland. Znowu się go przestraszyłam... Ale to nie dlatego, że miał sobie jakiś nożyk do papieru... Chodzi o to, że mój ojciec... - znowu zacięłam się w tym samym miejscu. Trudno było mi o tym mówić, ale chciałam, aby Ell wiedział. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, cały czas patrzyłam w oczy brunetowi, wzięłam głęboki oddech:
- On właśnie takim nożem... Na moich oczach zrobił mojej matce... - mocno zacisnęłam powieki. - wyciął jej napis "DZIWKA" na plecach... - powiedziałam szybko i przypominając sobie ten widok wybuchnęlam płaczem i szybko schowałam twarz w dłoniach. Ellington wszystko uważnie wysłuchał i od razu mocno mnie przytulił. Sam wyglądał na przerażonego, ale on przynajmniej tego nie widział...
- Maia, nie... Zapomnij o tym... A w każdym razie nie myśl o tym teraz... Najważniejsze jest to, że tobie nic takiego nie zrobił... - powiedział cicho, a do jego oczu również napłynęły łzy. - Bo... Tobie nic nie zrobił, prawda? - spojrzał na mnie. Nic nie odpowiedziałam, bo nie chciałam go kłamać.
- Maia...
- Nie zdążył... Nie zdążył całego... - powiedziałam cicho przez łzy.
- Jak to, nie zdążył 'całego'? - zapytał uważnie na mnie patrząc.
- Był wtedy naprawdę na nas zły... To zresztą, jak zwykle... Chciał się jakoś wyżyć, czy coś... Najpierw zrobił to mojej matce, mnie zaraz po niej, ale ja zdążyłam mu się wyrwać... Później już nie miał do tego okazji. Teraz ja mam "DZI"... Powiedział, że jeżeli on teraz tego nie dokończy, na pewno zrobi to ktoś inny...
- Nie... Nikt tego nie dokończy. Zapewniam cię, że ja do tego nigdy nie dopuszczę...
- Dopóki tutaj jestem... Kiedyś wrócę... A tam...
- Nie. Nawet tak nie myśl. Dobrze wiem, że kiedyś wrócisz, ale mimo t ja zawsze będę przy tobie i nic złego ci sie już nie stanie. - uważnie wysłuchałam słów Ellingtona i już nic nie odpowiedziałam tylko mocno się do niego przytuliłam. Chwile tak staliśmy, ja płakałam, a Ratliff próbował mnie pocieszyć.
- Ellington... - mruknęłam cicho i spojrzałam mu w oczy.
- Tak?
- Zostaniesz dziś ze mną? - zapytałam z nadzieją, chociaż tak naprawdę dobrze wiedziałam, że to wprawdzie niemożliwe.
- No jasne... - odpowiedział cicho, zdziwiłam się, naprawdę bardzo się zdziwiłam, ale równocześnie ogromnie ucieszyłam. Tak naprawdę tylko jemu ufałam na tyle, abym mogła teraz z nim zostać.
- Naprawdę? - zapytałam dla pewności.
- Tak... Porozmawiam z Rikerem i Rocky'm... Muszą się zgodzić... Muszą nas zrozumieć. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. - szepnęłam. - Jesteś wspaniały, wiesz o tym, prawda? - uśmeichnęłam się lekko, na co chłopak przecząco pokręcił głową.
- Nie nie jestem. -również uśmiechnął się delikatnie.
- Dla mnie jesteś i zapamiętaj, że zawsze będziesz. - uśmiechnęłam się lekko, co chłopak odwzajemnił, a do pokoju wszedł Rocky, od razu spojrzałam w tamtą stronę, ponieważ obawiałam, sie, że to może być Ryland.
- Ooo, Ratliff... To ten, mam sprawę... Emm, zostaniesz dziś tu, z Maią? - zapytał podchodząc do nas.
- No właśnie, emm... - zaczął, ale Rocky mu przerwał:
- No Ell... Sądze, że tak byłoby najlepiej. No wiesz, jak ty z nią zostaniesz. - odparł cicho, spojrzałam na Ellingtona. Czyżby zaczął się wahać? Przecież przed sekundą od razu sie zgodził! Wescthnęłam cicho i spuściłam wzrok i wtedy usłyszałam głos Ell'a:
- Jasne. - a jednak się zgodził. Bardzo się ucieszyłam, ale mimo to nadal miałam spuszczony wzrok.
- A co z waszymi rodzicami? - zapyał starszy brunet.
- Powiemy im, że zostajesz dziś u nas, a Maia... Powiemy, że zostaje z nami lub u Rydel. - objaśnił i uśmiechnął sie lekko. - Także... To ja was zostawiam, a później przejdziemy do was z Rikerem, Rossem i Rydel, oczywiście jeśli chcecie? - kiwnęłam głową na zgodę, a Ell powiedział ciche "spoko" i się uśmiechnął. Lynch przytaknął i wyszedł z pokoju. Przez chwile staliśmy z Ellingtonem w ciszy, którą postanowiłam przerwać.
- Nie chciałeś tego... - powiedziałam cicho.
- Co? - lekko się zdziwił.
- Od razu nie odpowiedziałeś, że chcesz zostać, dopiero za drugim razem... - wyjaśniłam równie cicho, co przedtem.
- Co? Nie, nie o to mi chodziło... - zaczął sie tłumaczyć.
- A więc o co? - cofnęłam się o krok i spojrzałam na niego.
- Posłuchaj... Naprawde uważasz, że nie chciałbym zostać, po tym, jak przed minutą mówiłem, że zostanę?
- Umm... Masz racje... Przepraszam. - odrzekłam cicho.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. - uśmiechnął się lekko, podszedł do mnie i mnie przytulił, na co się uśmiechnęłam. - Nie masz nic przeciwko, aby tu przyszli?
- Nie, nie... O ile Ryland z nimi nie przyjdzie nie mam nic przeciwko... - odpowiedziałam cicho.
- Nie, Rylanda nie będzie, możesz być spokojna. - uśmiechnął się lekko.
- Ellington... Mam prośbę...
- O co chodzi? - spojrzał na mnie.
- Mogłabym zadzwonić? - zapytałam cicho.
- Umm, no jasne. - kiwnął głową i wyciągnął z kieszeni bluzy swoją komórke i podał mi.
- Dzięki... - uśmiechnęłam się lekko i wzięłam telefon do ręki.
- To może ja ten... Ee... Wyjdę?
- Co? Nie. - uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. - Nie musisz.
- Jak wolisz. - wzruszył ramionami i usiadł na łóżku. Wpisałam numer przyjaciółki i zadzwoniłam, a po chwili odebrała:
- Hej, Caroline... Tu Maia... - zaczęłam, ale dziewczyna mi przerwała.
- Maia?! O mój boże, dlaczego nie odpisywałaś i nie odbierałaś?! Wiesz, jak się o ciebie martwiłam?! Myślałam, że twój ojciec coś ci zrobił... - powiedziała nerwowo Caroline.
- Przepraszam, ale zgubiłam telefon, ale to nie istotne... Chodzi o to, że nie jestem w domu i raczej szybko nie wrócę... Bądź spokojna, jestem cała i nic mi się nie stanie. - wyjaśniłam cicho.
- A gdzie jesteś? - zapytała.
- Nie mogę... Tego powiedzieć... Ale możesz być spokojna, tu jestem bezpieczna. - spojrzałam na Ellingtona i uśmiechnęłam sie lekko, a następnie spuściłam wzrok.
- No jasne, w porządku... Mam nadzieje, że niedługo się odezwiesz i... Czekamy na ciebie Maia, tutaj. - powiedziała miło.
- Muszę kończyć... Narazie, Caroline. - powiedziałam szybko i nie czekając już na słowa przyjaciolki rozłączyłam się, a do moich oczu szybko napłyneły łzy. Westchnęłam cicho i usiadłam obok Ratliff'a, który najwyraźniej domyślił sie, o co chodzi, dlatego od razu mnie przytulił.
- Pewnie chcesz jak najszybciej tam wrócić? - odezwał sie po chwili.
- Sama nie wiem... Nie mam do kogo tam wracać... - odpowiedziałam cicho.
- Jak to nie masz dla kogo? Chociażby Caroline, z którą rozmawiałaś... Twoja mama...
- Nie... Do nich wcale nie chce wracać... Caroline strasznie sie zmieniła, ostatnio nie widywałyśmy się tak często, jak zwykle... Jeszcze jej nie powiedziałam, że tutaj jestem.. A mama... Nie chce do niej wracać. Po prostu. - wyjaśniłam i spuściłam wzrok. Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy na ten temat, ale niedługo, ponieważ do pokoju, zgodnie ze słowami Rocky'ego, weszła czwórka rodzeństwa Lynch, oczywiście bez najmłodszego członka rodziny.
- No więc jesteśmy. - powiedział uśmiechnięty Rocky wchodząc do pokoju. - A i powiedziałem rodzicom, ale oni i tak gdzieś wyszli i pewnie wrócą rano, więc spoko.
- A Ryland? - zapytałam troche niepewnie.
- Ryland ma się ogarnąć. Już z nim rozmawiałem, więc powinien być z nim spokój. - odpowiedział najstarszy blondyn i uśmiechnął się lekko, a ja kiwnęłam głową. Wszyscy się rozsiadli: Ross usiadł obok Ell'a, Rocky obok mnie, Riker na fotelu obok łóżka, a Rydel na oparciu fotela.
- A więc... Co chcecie robić? - zapytał Ross i spojrzał na każdego z osobna.
- To wy tutaj przyszliście, myślcie. - odpowiedział rozbawiony Ellington. Chłopcy właściwie nic nie wymyślili, ale to nie było potrzebne, bo w sumie rozmawialiśmy, a to nie było takie złe. Przynajmniej nie poruszali tematu dotyczącego Rylanda, mojej ucieczki, mnie i Ell'a i nic innego ze mną związanego. Właściwie na czymś takim zeszło nas do późna, choć właściwie to wczesnego ranka, kiedy reszta rozeszła się do swoich pokojów było koło czwartej rano. Riker zgodził się przenocować Rocky'ego, a ja z Ellingtonem zostaliśmy w jego pokoju.
Obudziłam sie koło godziny dziewiątej, Ell też już nie spał i oznajmił mi, że pilnie ma coś do załatwienia, dlatego zaraz potym wyszedł, a ja cicho zeszłam do 'mojego' pokoju. Chcoiaż z tym nie było trudności, bo państwa Lynch nie było na dole, więc bez problemu przeszłam. Kiedy tylko weszłam do pokoju westchnęłam cicho i usiadłam na łóżko i zaczęłam myśleć o tym, co będzie, kiedy będę w jednej klasie z Rylandem. Z "przemyśleń" wyrwał mnie głos Stromie, która weszła do pokoju.
- Widzę, że już nie śpisz... - uśmiechnęła się i podeszła do mnie, ja tylko lekko się uśmiechnęłam. Tak, cieszyłam się, że jest, przy niej Ryland na pewno by się nie odezwał.
- Tak... O co chodzi? - zapytałam cicho i spojrzłam na nią.
- Mam jedno pytanie.
- Jakie?
- Widzę, że trochę się tu nudzisz, zgadza się?
- Nie... To znaczy... Trochę, ale to nie ważne. - pokręciłam głową i spuściłam wzrok.
- Tak właśnie myślałam, więc... Mam do ciebie to pytanie: czym się interesujesz? - zapytała patrząc na mnie.
- Przepraszam... Co?
- No czym się interesujesz? Nie chcę, abyś się tutaj nudziła. Wiem, że na pewno nie zastąpimy ci tutaj rodziny, ale przynajmniej chce, abyś dobrze się tu czuła. Stąd moje pytanie. - wyjaśniła, będąc nadal uśmiechnięta.
- Rozumiem... Ale... Niczym specjalnie się nie interesuje... - powiedziałam już nieco ciszej.
- Na pewno musi być coś, co lubisz robić... No dalej.
- Naprawdę... W domu nie miałam...
- No jasne... Rozumiem. - kiwnęła głową. - Ale może jest coś, no nie wiem... Może kiedyś chciałaś nauczyć się na czymś grać?
- Nie.. Raczej nie. - uśmiechnęłam się lekko, a Stromie widząc mój uśmiech wyraźnie się ucieszyła.
- Na pewno? Jeśli byś chciała to Rocy może zacząć uczyć cię grać na gitarze, Riker basie, Rydel keyboardzie, a jeśli nic z tego to Ross może nauczyć cię grać na perkusji lub jeśli by się udało, Ellington mógłby to zrobić. - powiedziała z uśmiechem. Słysząc o Ell'u ucieszyłam sie, ale nic nie okazałam. Jeśli on miałby mnie uczyć spędzalibyśmy ze sobą więcej czasu.
- Hmm, jeszcze się zastanowie, zgoda?
- Oczywiście. A może jednak, hmm, bardziej ciągnie cię do książek?
- Nie, to zdecydowanie nie. - odpowiedziałam lekko rozbawiona.
- No jasne, ale jeśli jednak znajdzie się coś takiego, dzięki czemu byś się nie nudziła... Powiedz, postaram się o to. - uśmiechnęła się nieco szerzej.
- Dziękuje... - powiedziałam cicho i właściwie bez dłuższego zastanowienia przytuliłam się do kobiety. Ona rownież mnie przytuliła, z jednej strony cieszyłam się, że tutaj trafiłam, a z drugiej wolałabym być teraz u siebie, gdzie byłabym z matką. Po chwili cofnęłam się o krok i spuściłam wzrok.
- Jest pani wspaniała. Naprawde... Dziękuje, że chcieliście się mną zająć.
- Nie ma problemu, jesteśmy właśnie po to. - powiedziała uśmiechnięta. - I jakbyś miała jakieś pytania, również śmiało możesz zapytać.
- Właściwie mam jedno... Jaka jest szansa, że wrócę do matki..? - zapytałam niepewnie.
- Będę szczera... Nie mam pojęcia. Wszystko zależy od sądu i od tego, jak on zadecyduje...
- No jasne... A... Co z moim ojcem? - zapytałam już bojąc się odpowiedzi.
- Ehh... To on krzywdził ciebie i twoją mamę, zgadza się? - zapytała, na co przytaknęłam. - A więc zapewne do niego nie wrócisz. - dopowiedziała.
- To wszystko, dziekuje. - wymusiłam delikatny uśmiech, który pani Lynch odwzajemniła, powiedziała "nie ma za co" i wyszła. Westchnęłam cicho i na samą myśl o tym wszystkim, co zrobił mi ojciec wszystkiego mi się odechciało. Wiedziałam, że nie chcę do niego wrócić, ale również nie chce wracać do matki, bo o tym nikt nie wiedział i nie podejrzewał, ale ona sama sobie z tym nie radziła i jeśli nie ojciec... To ona się na mnie 'wyrzywała'. Ściągnęłam z siebie bluzę i spojrzałam na moje ręce. Widok nie był najlepszy: ani moje rany, ani siniaki pozostawione przez rodziców nie schodziły. Po chwili usłyszałam, że ktoś idzie w stronę mojego pokoju, nie zdążyłam ubrać mojej bluzy, bo do pokoju weszła Rydel, z rękoma z tyłu.
- No cześć... - uśmiechnęła się i podeszła do mnie.
- Hej... - odpowiedziałam cicho.
- Słuchaj, mama mówiła mi, że pewnie jesteś tutaj okropnie znudzona, dlatego mam coś dla ciebie. - oznajmiła uśmiechnięta i ukazała mi różowego laptopa i podała go mnie.
- Rydel... Co to ma być?
- Jak to co? To mój laptop, wiem, że musisz się tu nieźle nudzić, dlatego możesz go mnieć do czasu, kiedy tutaj będziesz. - wyjaśniła nadal uśmiechnięta.
- A ty? - zapytałam zdziwiona gestem dziewczyny.
- O mnie się nie martw! Jeśli będę czegoś potrzebowała zawsze mogę skorzystać z laptopów braci, z tym nie ma problemu.
- W takim razie... Dziękuje bardzo. - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie ma problemu... To... Na razie. - dodała uśmiechnięta, podała mi jeszcze ładowarkę od laptopa i wyszła z pokoju. Szczerze? Bardzo mnie to zdziwiło, ale było to niezwykle miłe z jej strony.
~ Rydel ~
Kiedy tylko dziewczyna wyszła z pokoju poszła do kuchni, gdzie była jej matka.
- Byłam u Mai. - powiedziała wchodząc do pomieszczenia.
- I co? Rozmawiałaś z nią? - zapytała i uśmiechnęła się lekko.
- Nawet nie... To znaczy tak, ale o niczym konkretnym. Mówiłaś, że musi jej się nudzić, więc pożyczyłam jej swojeg laptopa. - oznajmiła uśmiechnięta.
- Naprawde? To świetnie. - uśmiechnęła się do córki.
- Tak, ale.. Widziałaś co ma na rękach..?
- Co ma na rękach? - zapytała zdziwiona.
- Naprawde nic nie widziałaś? Ma tam pełno ran i siniaków... Dziewczyna najwyraźniej się cieła... - wyjaśniła.
- Żartujesz? O rany... Muszę dokładniej dowiedzieć się o tym, co działo sie u niej w domu. Dziękuje Rydel. - uśmiechnęła sie lekko.
- Nie ma sprawy, to ja spadam na górę. - odparła lekko uśmiechnięta i wyszła z kuchni.
___
Okej, dodałam kolejny rozdział :) Mam nadzieje, że się spodobał. A i ostatnio na e-mail dostałam pytanie: "Czy w ogóle wiesz coś tym, czym w twoim opowiadaniu znajmują się Lynch'owie, czy piszesz to od tak?"
Odpowiedź brzmi: ”Wiem, ponieważ moi rodzice zajmują się dokładnie czymś takim. Stąd pomysł na opowiadanie", to tak btw :) Aha... I musze powiedzieć, że zaczęłam myśleć nad usunięciem bloga... Ale nic jeszcze na 100% nie postanowiłam.
~ Cat.
sobota, 21 grudnia 2013
czwartek, 12 grudnia 2013
008
Po wyjściu z kina wracaliśmy dosyć wolno, głównie za sprawą chłopaków, którzy po drodze się wygłupiali, jeszcze nie przeszło im z kina. Ale szczerze powiedziawszy nie miałam nic przeciwko, chyba wszyscy dobrze się bawili, ja, chłopcy i mam nadzieję, że Rydel również. Na szczęście... tak, na szczęście po niedługim czasie w końcu się uspokoili, Ellington podszedł do mnie, my zwolniliśmy, a Lynch'owie szli przed nami, abyśmy jeszcze przez chwile mogli pobyć razem.
- A więc... - odezwał się Ell przerywając ciszę, która powoli zaczęła zapadać.
- Więc..? - uśmiechnęłam sie lekko i spojrzałam na chłopaka.
- Więc... Przepraszam. Wiem, że mieliśmy spędzić trochę czasu razem, a wyszło zupełnie inaczej...
- Daj spokój. - uśmiechnęłam się nieco szerzej.
- Nie rozumiem...
- Nic się nie stało. To nic, ty wyszalałeś się z kolegami, a ja bardziej poznałam Rydel, nie było tak źle. - wyjaśniłam.
- Tak? Sądziłem, że zdążyłyście się już dobrze poznać. - również uśmiechnął się lekko.
- Powiedzmy, że jeszcze nie miałyśmy do tego okazji. - wyjaśniłam uśmiechnięta.
- Mhym, rozumiem. - przytaknął. - Następnym razem... Następnym razem musimy iść w miejsce, gdzie oni nie przyjadą.
- A kiedy będzie ten następny raz? - zapytałam i lekko posmutniałam. Ell najwyraźniej nie wiedział, co odpowiedzieć, dlatego przez chwile panowała cisza, którą wzięłam sobie za obowiązek przerwać. - W każdym razie... I tak cieszę się, że przynajmniej dziś spędziliśmy ze sobą troche czasu. - ponownie lekko się uśmiechnęłam.
- Postaram się, abyśmy mieli go więcej, o to bądź spokojna. Myślę, że Riker nas zrozumał i będzie chciał nam w tym pomagać. - odparł, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. - No dobra... To tutaj. - westchnął cicho i się zatrzymał.
- O co chodzi? - również się zatrzymałam i trochę zdziwiona spojrzałam na bruneta.
- Tutaj musimy się rozstać. - powiedział niechętnie.
- Już..?
- Niestety. - kiwnął głową, a za sobą usłyszałam głośne "Na razie Ratliff", wypowiedziane równo przez rodzeństwo Lynch. Westchnęłam cicho i podeszłam do chłopaka i mocno go przytuliłam. Szczerze nie chciałam, aby teraz mnie zostawiał, ale wiedziałam, że nie może być inaczej. I tak byłam wdzięczna za to, ile już dla mnie zrobił, zresztą on i Lynch'owie.
- To... - zaczęłam niepewnie i spojrzałam w jego oczy.
- Do jutra. - uśmiechnął się lekko, ukazując tym samym swoje urocze dołeczki.
- Do jutra?
- Tak, jutro mamy próbę, liczę na to, że ty również się na niej pojawisz.
- Chciałabym... Postaram sie. - uśmiechnęłam się lekko, jednak zaraz usłyszałam, jak Rocky wykrzykuje moje imie, wiedziałam już, że muszę iść, Ell raczej też się już domyślił. Obydwoje spojrzeliśmy na siebie, a ja bez wahania pocałowałam Ratliff'a, który odwzajemnił pocałunek, a kiedy już się od siebie odkleliliśmy uśmiechnęłam się jeszcze lekko.
- To do jutra... - powiedziałam cicho i powoli zaczęłam się cofać.
- Do jutra. - odparł cicho Ell i obydwoje poszliśmy w swoje strony, on do siebie, a ja do Rikera, Rocky'ego, Rossa i Rydel. Oni znowu zaczeli się wygłupiać, jedynie ja szłam w ciszy. Kompletnej. Słowem się nie odezwałam, co in najwyraźniej nie przeszkadzało. Dopiero po kilkunastu minutach Ross się uspokoił i podszedł do mnie.
- I jak? - zapytał uśmiechnięty.
- Z czym? - spojrzałam na blondyna nieco obojętnym wzrokiem.
- Z Ratliff'em. - odpowiedział nadal uśmiechnięty.
- Normalnie... - wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Normalnie? Sądziłem, że jest świetnie, super czy coś...
- Bo tak jest... - westchnęłam cicho. - Nawet nie wiesz, jak to jest, kiedy kogoś kochasz, a nie możesz sie z nim spotkać... - spuściłam wzrok.
- Przecież dopiero się widzieliście... Jutro raczej też... - powiedział trochę zdezorientowany.
- Nie chodzi mi o Ellingtona...
- A więc o kogo? - zapytał dziwiony moją odpowiedzią. Spojrzałam na niego oczami pęłnymi łez.
- Chodzi o moją matkę... Nie widziałam się z nią tak dawno, poza tym... Martwię się o nią... Nie wiem czy ojciec wrócił już do domu, jeśli tak... Znowu będzie robił to samo... - wyjaśniłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Ale.. Co miałoby się st...
- Naprawdę nie domyślasz się, dlaczego tutaj jestem? To raczej nie był mój pomysł... - ponownie spuściłam wzrok.
- A tak, racja... Ale, hej... Zapewniam cię, że Twojej mamie nic nie jest. Na pewno... Poza tym niedługo się z nią zobaczysz, racja? - próbował mnie pocieszyć, raczej średnio mu to wyszło, ale i tak to doceniałam.
- Mam nadzieje... - powiedziałam szybko, otarłam swoje łzy i spojrzałam przed siebie. - Nieważne... Chodźmy już... - dodałam po czym przyśpieszyłam, chłopak bez słowa zrobił to samo, on dołączył do reszty, a ja szłam nieco za nimi. Zadręczałam się tą jedną myślą... Nie wiedziałam, co teraz dzieje się z moją matką, ani z ojcem... Nie chciałam o tym wszystkim myśleć, ale nie potrafiłam nawet na chwilę zapomnieć...
Kiedy tylko wróciliśmy do domu od razu miałam zamiar iść do swojego pokoju, jednak przed wejściem zatrzymała mnie pani Lynch.
- Maia, jutro jadę zapisać cię do nowej szkoły, chcesz jechać ze mną? Od razu zobaczysz szkołe, twoją nową klasę. - powiedziała z uśmiechem. Przez chwilę nic nie odpowiadałam. Zastanawiałam się czy warto; z jednej strony chciałam zobaczyć te szkołe, ale z drugiej strony był tam Ryland... Wolałam jednak nie.
- Może lepiej nie... - mruknęłam cicho i szybko weszłam do pokoju. Na samą myśl o tym, że będę w jednej klasie z najmłodszym Lynch'em w jedej klasie od razu wiedziałam, że to będzie istny koszmar. Spojrzałam na zegarek, tak bardzo chciałam zadzwonić do Ellingtona, po prostu usłyszeć jego głos. Potrzebowałam teraz jego głosu i bez wahania bym to zrobiła, gdybym nie zgubiła tego głupiego telefonu. Szybko postanowiłam iść do Rydel. Powód? Byłam pewna, że ona pozwoli mi zadzwonić so Ellingtona, chociaż przez chwilę z nim porozmawiać. Problem polegał na tym, że nie wiedziałam, gdzie konkretnie jest jej pokój, wiedziałam jedynie, że na górze. Ale postamowiłam to zrobić, więc trochę niepewnie wyszłam z pokoju. Na korytarzu zobaczyłam przechodzącą Stormie, która na mój widok promiennie sie uśmiechnęła.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytała.
- Nie... Czy mogę zobaczyć się z Rydel? - zapytałam niepewnie. Byłam nieśmiała, to trzeba mi przyznać.
- No jasne, jest u siebie, u góry. Jej pokój... Myślę, że go rozpoznasz - uśmiechnęła się i przeszła do kuchni. Wescthnęłam cicho i poszłam na schody, będąc na górze rozejrzałam się za pokojem Delly, w oczy rzuciły mi się drzwi z namalowanym Hello Kitty na drzwiach, uśmiechnęłam się lekko wiedząc, że to właśnie jej pokój. Znajdował się on na samym końcu, tak więc postanowiłam iść w tamtą stronę. Minęłam już inne dwa pokoje, kiedy drzwi od jednego szybko się otworzyły, a z pokoju wyszedł Ryland. Najwyraźniej nie był zadowolony na mój widok, ja zresztą też nie cieszyłam się, że go widzę.
- Co ty tutaj robisz?! - zapytał niespokojnie i lekko uniósł ręce. Przeraziłam sie, bo w jednej z nich trzymał nóż do papieru, a z tym widokiem powróciła jedna z moich największych traum. Kiedy tak to uniósł przypomniało mi się, co kiedyś zrobił mój ojciec. Na sam widok narzędzia bardzo się przeraziłam, a fakt, że miał go Ryland zaniepokoił mnie jeszcze bardziej. Wystraszona zaczęłam się cofać, a za mną były jakieś drzwi, czyli dla mnie koszmar, bo nie miałam, jak uciec, a Ryland zaczął się do mnie przybliżać. Do moich oczu napłynęły łzy, brunet wyraźnie wiedział, że się boje, dlatego to zapewne wprawiło go w większą satysfakcję. Chłopak lekko wysunął ostrze nożyka, a wtedy postanowiłam zrobić cokolwiek, byle by jak najszybciej od niego uciec. Położyłam dłoń na klamce od drzwi i pomimo, że nie miałam pojęcia, do kogo należy ten pokój nacisnęłam na klamkę, otworzyłam drzwi i szybko weszłam do środka. Wchodząc do pokoju szybko zamknęłam za sobą drzwi, a sama się o nie oparłam i zjechałam po nich na ziemie i chowając twarz w dłoniach zaczęłam cicho płakać.
- Maia? - usłyszałam znajomy mi głos. To był zdziwion Rocky, który podszedł do mnie i przykucnął obok. - Co się stało?! - zapytał niespokojny. Chciałam powiedzieć o co chodzi, ale po pierwsze: za bardzo sie bałam, a po drugie: usłyszałam pukanie do drzwi.
- Maia... - powiedział moje imię, ponieważ najwyraźniej chciał otworzyć drzwi.
- Nie... To on... Proszę cię, nie otwieraj... - powiedziałam ledwo nadal płacząc.
- On? Emm... To Riker. - wyjaśnił spokojnie, wstał i pomógł wstać mnie, ponieważ sama ledwo trzymałam sie na nogach. Do pokoju rzeczywiście wszedł Riker, a ja otarłam swoje łzy, chlciaż to nie miało znaczenia, ponieważ moje oczy były całe spuchnięte od tego płaczu.
- Rocky... Eemm... Co tu sie stało?! Zapytał blondyn. Sama nie wiedziałam, co powiedzieć... Przeiceż Rocky sam nie wiedział, co zrobiłam. Obydwoje spojrzeli na mnie. Chciałam wziąć sie na odwagę i wszystko im powiedzieć, ale do pokoju nie pukając wszedł Ryland. W swojej dłoni nadal trzymał ten pieprzony nóż, widząc to znowu przestraszyłam się równie mocno, jak za pierwszym razem. Mimo, że przy Rikerze i Rocky'm czułam się już w jakimś sensie bezpieczniejsza, to cały czas bałam się Rylanda.
- Nie! - krzyknęłam przez płacz i w związku, że Rocky stał bliżej mnie stanęłam bardzo blisko niego, a wtedy ten mnie obiął. Riker i Rocky porozumieli sie wzrokiem i mimo, że nadal nie wiedzieli o co chodzi, a w każdym razie Rocky nie wiedział (bo Rikerowi mówił Ross), chłopcy spojrzeli na Rylanda, a następnie na mnie.
- Odejdź... Proszę... - wypowiedziałam ledwo te słowa i nie myśląc długo przytuliłam sie mocno do Rocky'ego.
- Przyszedłem tutaj do Rocky'ego, nie do ciebie d...
- Ryland! - upomniał brata blondyn.
- Nieważne. - rzucił obojętnie i wyszedł z pokoju. Przez chwilę panowała cisza, ja tylko stałam wtulona w bruneta zaciskając pięści na jego koszulce i nadal płacząc. To powróciło, ten strach...
- Idę z nim pogadać. - powiedział poważnie Riker i wyszedł z pokoju. Rocky przytulił mnie, ale w końcu musiał zacząć temat, to oczywiste.
- Maia... Powiesz mi, co się stało? - zapytał, ale zrobił to w tak delikatny sposób... Odsunęłam sie troche od nieo i rękawem wytarłam swoje łzy. Spojrzałam w jego oczy i wzięłam głęboki oddech.
- Chodzi o Rylanda... - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Zauważyłem, ale... Dlaczego tak zareagowałaś? Czy ty się go... Boisz..? - zapytał, na co przytaknęłam.
- Dlaczgo? Czy on coś ci zrobił? - wypytywał.
- Uciekłam... Uciekłam przez niego. On... On mnie straszył... Wtedy tylko się go przestraszyłam. Ellington i Ross mówili mi, abym sie nim nie przejmowała... Tak chciałam zrobić, ale... Tak chciałam zrobić. A teraz... Chciałam porozmawiać z Rydel... Kiedy wyszłam do góry... On wyszedł z pokoju z tym... Nożem w ręce... - wyjaśniłam sie, cały czas się jąkając lub na chwilę przerywając.
- Czekaj... Ryland cię straszył? Przez niego uciekłaś? Ale... Zobaczyłaś go tu... I co? Myślałaś, że coś ci nim zrobi?
- To nie tak... - pokręciłam sprzecznie głową. - To właśnie takim nożykiem ojciec... - zacięłam się... To było dla mnie za ciężkie, abym mówiła o tym wprost. Dopiero co opanowałam swój płacz, a teraz z moich oczu znowu zaczęły płynąć strumienie łez.
- Ale.... Nie, nie myśl o tym... - powiedział podchodząc do mnie i przytulił mnie. - Posłuchaj, nie możesz bać sie Rylanda... On przecież nic ci nie zrobi... Tutaj naprawdę możesz czuć się bezpieczna...
- Nie... Dopóki jest tu Ryland...
- Ale jestem tu ja. Riker, Ross, Rydel... Moi rodzice, przecież tutaj nic się nie stanie... Dlatego tutaj jesteś, tutaj jesteś bezpieczna, a jakiś głupi Ryland nie może sprawić, że będziesz myślała, że jest inaczej. Proszę cię, zapamiętaj to. - powiedział cichym tonem głosu.
- Rocky... Dziękuje... - szepnęłam.
- Nie ma sprawy... Spróbujmy z Rikerem rozwiązać to sami, ale jeśli to się nie uda, zwrócimy się z tym do rodziców...
- Nie! - przerwałam mu. - Nie możecie do nich iść...
- Co? Dlaczego nie?
- Bo...
- Ryland? - zapytał od razu, na co przytaknęłam, chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale do pokoju wszedł Riker.
- Rocky, możemy porozmawiać? - zapytał blondyn.
- No jasne. - kiwnął głową. - Maia... Jeśli chcesz możesz tu na mnie poczekać. - uśmiechnął się lekko.
- Wolałabym nie... - mruknęłam i spojrzałam na Rikera.
- Ryland jest na dole, a my zaraz wrócimy. - oznajmił najstarszy.
- To w porządku... - dodałam już znacznie ciszej, a chłopcy wyszli z pokoju. Nie wiedziałam, co z sobą zrobić, dlatego usiadłam na łóżku z nadzieją, że bracia szybko wrócą. Na szafce obok biórka dostrzegłam komórkę Rocky'ego, coś pokusiło mnie, abym ją wzięła i zadzwoniła do Ellingtona, ale nie chciałam tego robić. Mimo, że potrzebowałam tu teraz jego... Nie chciałam niczym go martwić. Po mojej głowie chodziło jedno, koszmarne wspomnienie... Jedno z najgorszych. Moja trauma, mój koszmar, mój strach... To wszystko było dla mnie za trudne. W oczy rzuciły mi się kawałki rozbitej szklanki, które leżały na szafce, obok kosza. Teraz nadeszła mnie tylko jedna myśl, ale powstrzymałam się słysząc czyjeś kroki zbliżające się do drzwi pokoju...
~~~
Dano tu nic nie dodawałam... Wiem! Ale naprawdę nie miałam czasu. Sądze, że rozumiecie; wolontariat, Caritas, plus dwa razy w tygodniu pomagam dzieciom na świetlicy i odwiedzam starszą panią... Poza tym 3 gim i właśnie od wtorku do czwartku miałam próbne testy gimnazjalne, więc musiałam się uczyć >_< Kolejny postaram się dodać jak najszybciej, ale nie wiem, kiedy konkretnie, loczę na cierpliwość z Waszej strony i oczywiście mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu (;
~ Cat <3
- A więc... - odezwał się Ell przerywając ciszę, która powoli zaczęła zapadać.
- Więc..? - uśmiechnęłam sie lekko i spojrzałam na chłopaka.
- Więc... Przepraszam. Wiem, że mieliśmy spędzić trochę czasu razem, a wyszło zupełnie inaczej...
- Daj spokój. - uśmiechnęłam się nieco szerzej.
- Nie rozumiem...
- Nic się nie stało. To nic, ty wyszalałeś się z kolegami, a ja bardziej poznałam Rydel, nie było tak źle. - wyjaśniłam.
- Tak? Sądziłem, że zdążyłyście się już dobrze poznać. - również uśmiechnął się lekko.
- Powiedzmy, że jeszcze nie miałyśmy do tego okazji. - wyjaśniłam uśmiechnięta.
- Mhym, rozumiem. - przytaknął. - Następnym razem... Następnym razem musimy iść w miejsce, gdzie oni nie przyjadą.
- A kiedy będzie ten następny raz? - zapytałam i lekko posmutniałam. Ell najwyraźniej nie wiedział, co odpowiedzieć, dlatego przez chwile panowała cisza, którą wzięłam sobie za obowiązek przerwać. - W każdym razie... I tak cieszę się, że przynajmniej dziś spędziliśmy ze sobą troche czasu. - ponownie lekko się uśmiechnęłam.
- Postaram się, abyśmy mieli go więcej, o to bądź spokojna. Myślę, że Riker nas zrozumał i będzie chciał nam w tym pomagać. - odparł, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. - No dobra... To tutaj. - westchnął cicho i się zatrzymał.
- O co chodzi? - również się zatrzymałam i trochę zdziwiona spojrzałam na bruneta.
- Tutaj musimy się rozstać. - powiedział niechętnie.
- Już..?
- Niestety. - kiwnął głową, a za sobą usłyszałam głośne "Na razie Ratliff", wypowiedziane równo przez rodzeństwo Lynch. Westchnęłam cicho i podeszłam do chłopaka i mocno go przytuliłam. Szczerze nie chciałam, aby teraz mnie zostawiał, ale wiedziałam, że nie może być inaczej. I tak byłam wdzięczna za to, ile już dla mnie zrobił, zresztą on i Lynch'owie.
- To... - zaczęłam niepewnie i spojrzałam w jego oczy.
- Do jutra. - uśmiechnął się lekko, ukazując tym samym swoje urocze dołeczki.
- Do jutra?
- Tak, jutro mamy próbę, liczę na to, że ty również się na niej pojawisz.
- Chciałabym... Postaram sie. - uśmiechnęłam się lekko, jednak zaraz usłyszałam, jak Rocky wykrzykuje moje imie, wiedziałam już, że muszę iść, Ell raczej też się już domyślił. Obydwoje spojrzeliśmy na siebie, a ja bez wahania pocałowałam Ratliff'a, który odwzajemnił pocałunek, a kiedy już się od siebie odkleliliśmy uśmiechnęłam się jeszcze lekko.
- To do jutra... - powiedziałam cicho i powoli zaczęłam się cofać.
- Do jutra. - odparł cicho Ell i obydwoje poszliśmy w swoje strony, on do siebie, a ja do Rikera, Rocky'ego, Rossa i Rydel. Oni znowu zaczeli się wygłupiać, jedynie ja szłam w ciszy. Kompletnej. Słowem się nie odezwałam, co in najwyraźniej nie przeszkadzało. Dopiero po kilkunastu minutach Ross się uspokoił i podszedł do mnie.
- I jak? - zapytał uśmiechnięty.
- Z czym? - spojrzałam na blondyna nieco obojętnym wzrokiem.
- Z Ratliff'em. - odpowiedział nadal uśmiechnięty.
- Normalnie... - wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Normalnie? Sądziłem, że jest świetnie, super czy coś...
- Bo tak jest... - westchnęłam cicho. - Nawet nie wiesz, jak to jest, kiedy kogoś kochasz, a nie możesz sie z nim spotkać... - spuściłam wzrok.
- Przecież dopiero się widzieliście... Jutro raczej też... - powiedział trochę zdezorientowany.
- Nie chodzi mi o Ellingtona...
- A więc o kogo? - zapytał dziwiony moją odpowiedzią. Spojrzałam na niego oczami pęłnymi łez.
- Chodzi o moją matkę... Nie widziałam się z nią tak dawno, poza tym... Martwię się o nią... Nie wiem czy ojciec wrócił już do domu, jeśli tak... Znowu będzie robił to samo... - wyjaśniłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Ale.. Co miałoby się st...
- Naprawdę nie domyślasz się, dlaczego tutaj jestem? To raczej nie był mój pomysł... - ponownie spuściłam wzrok.
- A tak, racja... Ale, hej... Zapewniam cię, że Twojej mamie nic nie jest. Na pewno... Poza tym niedługo się z nią zobaczysz, racja? - próbował mnie pocieszyć, raczej średnio mu to wyszło, ale i tak to doceniałam.
- Mam nadzieje... - powiedziałam szybko, otarłam swoje łzy i spojrzałam przed siebie. - Nieważne... Chodźmy już... - dodałam po czym przyśpieszyłam, chłopak bez słowa zrobił to samo, on dołączył do reszty, a ja szłam nieco za nimi. Zadręczałam się tą jedną myślą... Nie wiedziałam, co teraz dzieje się z moją matką, ani z ojcem... Nie chciałam o tym wszystkim myśleć, ale nie potrafiłam nawet na chwilę zapomnieć...
Kiedy tylko wróciliśmy do domu od razu miałam zamiar iść do swojego pokoju, jednak przed wejściem zatrzymała mnie pani Lynch.
- Maia, jutro jadę zapisać cię do nowej szkoły, chcesz jechać ze mną? Od razu zobaczysz szkołe, twoją nową klasę. - powiedziała z uśmiechem. Przez chwilę nic nie odpowiadałam. Zastanawiałam się czy warto; z jednej strony chciałam zobaczyć te szkołe, ale z drugiej strony był tam Ryland... Wolałam jednak nie.
- Może lepiej nie... - mruknęłam cicho i szybko weszłam do pokoju. Na samą myśl o tym, że będę w jednej klasie z najmłodszym Lynch'em w jedej klasie od razu wiedziałam, że to będzie istny koszmar. Spojrzałam na zegarek, tak bardzo chciałam zadzwonić do Ellingtona, po prostu usłyszeć jego głos. Potrzebowałam teraz jego głosu i bez wahania bym to zrobiła, gdybym nie zgubiła tego głupiego telefonu. Szybko postanowiłam iść do Rydel. Powód? Byłam pewna, że ona pozwoli mi zadzwonić so Ellingtona, chociaż przez chwilę z nim porozmawiać. Problem polegał na tym, że nie wiedziałam, gdzie konkretnie jest jej pokój, wiedziałam jedynie, że na górze. Ale postamowiłam to zrobić, więc trochę niepewnie wyszłam z pokoju. Na korytarzu zobaczyłam przechodzącą Stormie, która na mój widok promiennie sie uśmiechnęła.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytała.
- Nie... Czy mogę zobaczyć się z Rydel? - zapytałam niepewnie. Byłam nieśmiała, to trzeba mi przyznać.
- No jasne, jest u siebie, u góry. Jej pokój... Myślę, że go rozpoznasz - uśmiechnęła się i przeszła do kuchni. Wescthnęłam cicho i poszłam na schody, będąc na górze rozejrzałam się za pokojem Delly, w oczy rzuciły mi się drzwi z namalowanym Hello Kitty na drzwiach, uśmiechnęłam się lekko wiedząc, że to właśnie jej pokój. Znajdował się on na samym końcu, tak więc postanowiłam iść w tamtą stronę. Minęłam już inne dwa pokoje, kiedy drzwi od jednego szybko się otworzyły, a z pokoju wyszedł Ryland. Najwyraźniej nie był zadowolony na mój widok, ja zresztą też nie cieszyłam się, że go widzę.
- Co ty tutaj robisz?! - zapytał niespokojnie i lekko uniósł ręce. Przeraziłam sie, bo w jednej z nich trzymał nóż do papieru, a z tym widokiem powróciła jedna z moich największych traum. Kiedy tak to uniósł przypomniało mi się, co kiedyś zrobił mój ojciec. Na sam widok narzędzia bardzo się przeraziłam, a fakt, że miał go Ryland zaniepokoił mnie jeszcze bardziej. Wystraszona zaczęłam się cofać, a za mną były jakieś drzwi, czyli dla mnie koszmar, bo nie miałam, jak uciec, a Ryland zaczął się do mnie przybliżać. Do moich oczu napłynęły łzy, brunet wyraźnie wiedział, że się boje, dlatego to zapewne wprawiło go w większą satysfakcję. Chłopak lekko wysunął ostrze nożyka, a wtedy postanowiłam zrobić cokolwiek, byle by jak najszybciej od niego uciec. Położyłam dłoń na klamce od drzwi i pomimo, że nie miałam pojęcia, do kogo należy ten pokój nacisnęłam na klamkę, otworzyłam drzwi i szybko weszłam do środka. Wchodząc do pokoju szybko zamknęłam za sobą drzwi, a sama się o nie oparłam i zjechałam po nich na ziemie i chowając twarz w dłoniach zaczęłam cicho płakać.
- Maia? - usłyszałam znajomy mi głos. To był zdziwion Rocky, który podszedł do mnie i przykucnął obok. - Co się stało?! - zapytał niespokojny. Chciałam powiedzieć o co chodzi, ale po pierwsze: za bardzo sie bałam, a po drugie: usłyszałam pukanie do drzwi.
- Maia... - powiedział moje imię, ponieważ najwyraźniej chciał otworzyć drzwi.
- Nie... To on... Proszę cię, nie otwieraj... - powiedziałam ledwo nadal płacząc.
- On? Emm... To Riker. - wyjaśnił spokojnie, wstał i pomógł wstać mnie, ponieważ sama ledwo trzymałam sie na nogach. Do pokoju rzeczywiście wszedł Riker, a ja otarłam swoje łzy, chlciaż to nie miało znaczenia, ponieważ moje oczy były całe spuchnięte od tego płaczu.
- Rocky... Eemm... Co tu sie stało?! Zapytał blondyn. Sama nie wiedziałam, co powiedzieć... Przeiceż Rocky sam nie wiedział, co zrobiłam. Obydwoje spojrzeli na mnie. Chciałam wziąć sie na odwagę i wszystko im powiedzieć, ale do pokoju nie pukając wszedł Ryland. W swojej dłoni nadal trzymał ten pieprzony nóż, widząc to znowu przestraszyłam się równie mocno, jak za pierwszym razem. Mimo, że przy Rikerze i Rocky'm czułam się już w jakimś sensie bezpieczniejsza, to cały czas bałam się Rylanda.
- Nie! - krzyknęłam przez płacz i w związku, że Rocky stał bliżej mnie stanęłam bardzo blisko niego, a wtedy ten mnie obiął. Riker i Rocky porozumieli sie wzrokiem i mimo, że nadal nie wiedzieli o co chodzi, a w każdym razie Rocky nie wiedział (bo Rikerowi mówił Ross), chłopcy spojrzeli na Rylanda, a następnie na mnie.
- Odejdź... Proszę... - wypowiedziałam ledwo te słowa i nie myśląc długo przytuliłam sie mocno do Rocky'ego.
- Przyszedłem tutaj do Rocky'ego, nie do ciebie d...
- Ryland! - upomniał brata blondyn.
- Nieważne. - rzucił obojętnie i wyszedł z pokoju. Przez chwilę panowała cisza, ja tylko stałam wtulona w bruneta zaciskając pięści na jego koszulce i nadal płacząc. To powróciło, ten strach...
- Idę z nim pogadać. - powiedział poważnie Riker i wyszedł z pokoju. Rocky przytulił mnie, ale w końcu musiał zacząć temat, to oczywiste.
- Maia... Powiesz mi, co się stało? - zapytał, ale zrobił to w tak delikatny sposób... Odsunęłam sie troche od nieo i rękawem wytarłam swoje łzy. Spojrzałam w jego oczy i wzięłam głęboki oddech.
- Chodzi o Rylanda... - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Zauważyłem, ale... Dlaczego tak zareagowałaś? Czy ty się go... Boisz..? - zapytał, na co przytaknęłam.
- Dlaczgo? Czy on coś ci zrobił? - wypytywał.
- Uciekłam... Uciekłam przez niego. On... On mnie straszył... Wtedy tylko się go przestraszyłam. Ellington i Ross mówili mi, abym sie nim nie przejmowała... Tak chciałam zrobić, ale... Tak chciałam zrobić. A teraz... Chciałam porozmawiać z Rydel... Kiedy wyszłam do góry... On wyszedł z pokoju z tym... Nożem w ręce... - wyjaśniłam sie, cały czas się jąkając lub na chwilę przerywając.
- Czekaj... Ryland cię straszył? Przez niego uciekłaś? Ale... Zobaczyłaś go tu... I co? Myślałaś, że coś ci nim zrobi?
- To nie tak... - pokręciłam sprzecznie głową. - To właśnie takim nożykiem ojciec... - zacięłam się... To było dla mnie za ciężkie, abym mówiła o tym wprost. Dopiero co opanowałam swój płacz, a teraz z moich oczu znowu zaczęły płynąć strumienie łez.
- Ale.... Nie, nie myśl o tym... - powiedział podchodząc do mnie i przytulił mnie. - Posłuchaj, nie możesz bać sie Rylanda... On przecież nic ci nie zrobi... Tutaj naprawdę możesz czuć się bezpieczna...
- Nie... Dopóki jest tu Ryland...
- Ale jestem tu ja. Riker, Ross, Rydel... Moi rodzice, przecież tutaj nic się nie stanie... Dlatego tutaj jesteś, tutaj jesteś bezpieczna, a jakiś głupi Ryland nie może sprawić, że będziesz myślała, że jest inaczej. Proszę cię, zapamiętaj to. - powiedział cichym tonem głosu.
- Rocky... Dziękuje... - szepnęłam.
- Nie ma sprawy... Spróbujmy z Rikerem rozwiązać to sami, ale jeśli to się nie uda, zwrócimy się z tym do rodziców...
- Nie! - przerwałam mu. - Nie możecie do nich iść...
- Co? Dlaczego nie?
- Bo...
- Ryland? - zapytał od razu, na co przytaknęłam, chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale do pokoju wszedł Riker.
- Rocky, możemy porozmawiać? - zapytał blondyn.
- No jasne. - kiwnął głową. - Maia... Jeśli chcesz możesz tu na mnie poczekać. - uśmiechnął się lekko.
- Wolałabym nie... - mruknęłam i spojrzałam na Rikera.
- Ryland jest na dole, a my zaraz wrócimy. - oznajmił najstarszy.
- To w porządku... - dodałam już znacznie ciszej, a chłopcy wyszli z pokoju. Nie wiedziałam, co z sobą zrobić, dlatego usiadłam na łóżku z nadzieją, że bracia szybko wrócą. Na szafce obok biórka dostrzegłam komórkę Rocky'ego, coś pokusiło mnie, abym ją wzięła i zadzwoniła do Ellingtona, ale nie chciałam tego robić. Mimo, że potrzebowałam tu teraz jego... Nie chciałam niczym go martwić. Po mojej głowie chodziło jedno, koszmarne wspomnienie... Jedno z najgorszych. Moja trauma, mój koszmar, mój strach... To wszystko było dla mnie za trudne. W oczy rzuciły mi się kawałki rozbitej szklanki, które leżały na szafce, obok kosza. Teraz nadeszła mnie tylko jedna myśl, ale powstrzymałam się słysząc czyjeś kroki zbliżające się do drzwi pokoju...
~~~
Dano tu nic nie dodawałam... Wiem! Ale naprawdę nie miałam czasu. Sądze, że rozumiecie; wolontariat, Caritas, plus dwa razy w tygodniu pomagam dzieciom na świetlicy i odwiedzam starszą panią... Poza tym 3 gim i właśnie od wtorku do czwartku miałam próbne testy gimnazjalne, więc musiałam się uczyć >_< Kolejny postaram się dodać jak najszybciej, ale nie wiem, kiedy konkretnie, loczę na cierpliwość z Waszej strony i oczywiście mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu (;
~ Cat <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)