wtorek, 22 października 2013

006

Całą noc nie mogłam zasnąć, myślałam tylko o tym, co mnie czeka. Skoro nie wrócę do domu, to znaczy, że... Chwila... To właściwie lepiej, bo będę mogła widywać się z Ellingtonem, ale z drugiej Ryland... Ale postanowiłam suchać się słów Ell'a. Mówił, że mam się nim nie przejmować, że przecież nic nie zrobi, ale kto wie? Rozmyślałam tak przez dłuższy czas, gdyby nie zegarek, który był w pokoju pewnie nawet nie wiedziała bym, która jest godzina, a dochodziła czwarta... To w zasadzie żadne zaskoczenie, ponieważ można było dostrzec, że na zewnątrz zaczyna robić się już widno, minimalnie, ale zawsze. W końcu postanowiłam zmusić się do snu, nie chciałam już myśleć o tym wszystkim i na moje szczęście usunęłam w miarę szybko.
Rano obudził mnie zwyczajny szmer domowników, westchnęłam cicho i po niespęłna czterech godzinach snu wstałam z łóżka i poszłam się trochę ogarnąć. Wcześniej zaczynałam się przyzwyczajać już do tego miejsca, ale po ostatnich dwóch dniach, teraz znowu czuje się tutaj obco, dziwnie. Przebrałam się i wtedy do pokoju weszła Rydel.
- Maia, ooo, już nie śpisz. Świetnie, mama wola na śniadanie. - powiedziała stając w drzwiach, a na jej twarzy jak zwykle gościł przyjazny uśmiech. Naprawdę ją podziwiałam, że chyba cały czas jest uśmiechnięta, ale czemu się dziwić? Ma normalną rodzinę i nigdzie nie musi być wbrew woli. Ale już trudno, jedni mają lepiej natomiast inni o wiele gorzej. Ja tylko przytaknęłam i uśmiechnęłam się lekko, na do blondynka wyszła z pokoju. Jeszcze chwile siedziałam w ciszy, a później postanowiłam wyjść na to śniadanie. Wyszłam z pokoju i teraz tak... Zaraz, zaraz, gdzie to było? Gdzie ta kuchnia? - zaczęłam się zastanawiać, w końcu byłam w tym pomieszczeniu może ze tezy razy... W końcu wyszło na to, że od razu trafiłam, a w chwili kiedy przekroczyłam próg kuchni poczułam na sobie spojrzenia wszystkich, poczułam się conajmniej głupio i dziwnie, ale zaraz potem usłyszałam miły głos Stromie.
- Dzień dobry. Siadaj do stołu i w końcu coś zjedz. - wydała polecenie rownież uśmiechnięta. Posłusznie udałam się w stronę stołu, były jeszcze dwa wolne miejsca, ponieważ dzieci państwa Lynch'ów zajęły większość, zostało jeszcze dla mnie i Stormie, a Mark.... Jak sie domyślam w pracy lub cokolwiek, w każdym razie wolne miejsca były: jedno między Rylandem, a Rydel, drugie między Rossem i Rikerem. Bez wahania wybrałam te drugą opcję i trochę niepewnie usiadłam między dwoma blondynami. Wyraźnie widziałam, że przerwałam im ich wesołą rozmowę, ale głupioby było teraz bez niczego stąd wyjść. Po chwili do stołu dosiadła się Stormie.
- Maia, jak już zjesz zostań jeszcz chwile, zgoda? - zapytała będąc nadal uśmiechnięta, kiwnęłam głową na znak zrozumienia i wzięłam do ręki szklankę z jakimś pomarańczowym sokiem.
- Coś ty taka małomówna? - zapytał Rocky coś przeżuwając.
- Rocky... - mruknęła Rydel?
- No co? Jestem po prostu ciekawy, każdy w tym domu gada ile wlezie.
- Ale mógłbyś sie już łaskawie zamknąć?
- A czy ty byś mogła.
- Rocky, twoja siostra ma racje. - przerwała mu Stromnie. - Poza tym, jak ty się do No niej odnosisz? - dopowiedziała już z lekkim oburzeniem.
- Dobra... Maia, Rydel, przepraszam... - powiedział cicho brunet, a Pani Lynch ponownie lekko się uśmiechnęła. Później rozmowa już jakoś przeszła, bracia razem z siostrą jeszcze chwilę się wygłupiali, ale w końcu ich dobra zabawa zdążyła przenieść się do pokoju Rikera, a ja zostałam w kuchni ze Stromnie. Kiedy tylko wyszli kobieta obok mnie i lekko spoważniała. Oczywiście doskonale wiedziałam, co mnie czeka. Westchnęłam cicho czekając na pierwsze słowa kobiety.
- Wiesz już chyba, że ta rozmowa cię nie ominie? - zapytała cicho, najwyraźniej próbując powiedzieć to jak najbardziej delikatnie. Ja tylko jej przytaknęłam.
- A więc? Dlaczego postanowiłaś uciec? - odrzekła oczekując szybkiej odpowiedzi.
- Ja... Bo to przez...- Co? Cii! Maia, idiotko! Nie możesz oowiedzieć jej, że to przez Rylanda! Jeszcze raz... Wzięłam głęboki oddech i niepewnie spojrzałam na Stromie.
- Przez? Przez co?
- Ja po prostu nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że... Że nie szybko nie wrócę do domu... A tutaj czułam się po prostu dziwnie... Powinnaś mnie zrozumieć... - Tak, skłamałam, ale co miałam powiedzieć? Że to przez jej najmłodszego syna? O nie, co to to nie... Spuściłam wzrok, ponieważ Stromnie nie odpowiadała.
- Rozumiem, oczywiście. Ale wiesz, że teraz będziemy musieli bardziej cię pilnować?
- Tak, wiem o tym... - przytaknęłam jej.
- A na razie... Nie wiem jak cię ukarać, dlatego tym razem będzie tylko ostrzeżenie, pierwsze i mam nadzieję, oststnie. - odparła poważnie.
- Będzie ostatnie... - powiedziałam cicho. Będzie oststnie, o ile głupi Ryland znowu nie zwróci sie do mnie z taką idiotyczną sprawą.
- Mam taką nadzieje. - westchneła cicho.
- Mogę już iść? - zapytałam z nadzieją.
- Jazcze chwileczka... Jest jeszcze jedna sprawa.
- O co chodzi? - zaciekawiło mnie, co ma mi jeszcze do powiedzenia.
- Wiesz już, że na razie nie wrócisz jeszcze do domu, tak? No więc to wiąże się z tym, że będziesz co jakiś czas mogła zobaczyć się ze swoją matką. - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Zapewne sądziła, że będę z tego powodu skakać ze szczęścia, a jednak nie...
- Z nią?
- Tak, to chyba dobrze? - zapytała z nieco zmieszaną miną.
- Tak, umm... Pewnie, zobaczę się z matką, to... Super. - powidziałam udawając zadowolenie.
- Mam nadzieję, że chociaż trochę za nią tęsknisz, w końcu to twoja matka... W każdym razie spotkanie będzie za tydzień we czwartek. - oznajmiła miłym tonem.
- Super. Emm, to wszystko?
- Tak, możesz już iść, Maia. - przytaknęła. Szybko wstałam z miejsca i poszłam w stronę pokoju. Do moich oczu napłyneły łzy, wcale nie chciałam się z nią widzieć, jeszcze nie... Nie patrzyłam przed siebie, tylko miałam spuszczony wzrok. W końcu poczułam, że na kogoś wpadłam, miałam tylko cichą nadzieje, że jest to Riker czy Rydel, a nie któreś z ich braci. Podniosłam wzrok i przed sobą zobaczyłam Rossa.
- Przepraszam... - mruknęłam cicho, od razu go wyminęłam i równocześnie ocierając łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach weszłam do pokoju, ale na tym nie koniec, jak się okazało, Ross poszedł za mną.
- Maia, coś się stało? - zapytał wchodząc za mną do pokoju.
- Nie, nic. - odpowiedziałam do razu będąc odwrócona do blondyna plecami.
- Przecież widzę, że coś się stało... O co chodzi? - nie dawał za wygraną, ale ja również nie miałam zamiaru mówić mu o niczym. - No dalej, mnie możesz zaufać. - odparł podchodząc do mnie, jednak ja nadal stałam bez ruchu z założonymi rękami i tylko pokręciłam sprzecznie głową. - Dobra, to po prostu nie mów, ale nie licz na to, że tak szybko stąd wyjdę. - oznajmił lekko uśmiechnięty i oparł ręke na szafce. W końcu jednak postanowiłam się odwrócić.
- I ile będziesz tutaj siedział? - zapytałam unosząc brwi.
- Przypominam, że jestem u siebie. - odpowiedziała zadowolony.
- Dobra, to ja wyjdę. - oznajmiłam szybko i chciałam go wyminiąć i wyjść z pokoju, taki miałam plan, ale przechodząc obok niego nie wszystko wyszło, jak chciałam. Chłopak zatrzymał mnie łapiąc za biodra. Oczywiście chciałam mu się wyrwać, ale to było oczywiste - był silniejszy.
- Możesz mnie puścić?! - zapytałam oburzona.
- Nie, dopóki nie powiesz mi, co się stało i co cię skłoniło do ucieczki z domu. - oznajmił całkiem poważnie.
- A co ci tak na tym zależy?
- Słuchaj, chcąc nie chcąc teraz mieszkasz tutaj, a tutaj nikt nie ma przed nikim tajemnic.
- Ooo, jesteś tego pewny? - zapytałam z ironią wyczuwalną w moim głosie.
- O co ci chodzi? - zdziwił się.
- Zapytaj młodszego brata, a teraz mnie puść.
- Czekaj... Ryland? Co zrobił?!
- Wyobraź sobie, że to przez niego uciekłam. Tak, właśnie przez niego. Zadowolony? Teraz możesz mnie już puścić?!
- Nie... Powiedz mi najpierw, co takiego powiedział ci Ryland. - chłopak twardo nie dawał za wygraną, dlatego postanowiłam powiedzieć mu, co powiedział jego brat. Ross wyraźnie się zdziwił i... Hmm... Zdenerwował? A w każdym razie końcówkę wysłuchiwał już trochę niespokojnie. Później powiedziałam mu też, dlaczego byłam smutna. On próbował mnie pocieszyć i... Mnie przytulił, to było naprawdę bardzo miłe z jego strony.
- Hej, a może wybierzesz się dziś z nami na próbę zespołu? - zaproponował z uśmiechem.
- Sama nie wiem, twoja mama powiedziała, że teraz będę bardziej pilnowania, wątpię, aby teraz mnie puściła, poza tym sama nie wiem, może lepiej, żebym wam nie przeszkadzała...
- Żartujesz? Nie będziesz przeszkadzać i... Serio tak ci powiedziała?
- Tak, w końcu uciekłam...
- A właśnie, powiedziałaś jej, że to przez Rylanda?
- Nie... Nie chcę, aby o tym wiedziała, ty też jej nie mów. Nie mów nikomu, zgoda?
- Jasne, jasne... W każdym razie... Będziesz z nami... Z Rikerem, na pewno cię puści, no nie ma innej opcji. - odparł nadal lekko uśmiechnięty.
- No nie wiem... - nadal nie byłam do końca przekonana, nie chciałam im przeszkadzać.
- Zgódź się! No... Emm... Ell będzie, może troche lepiej się poznacie?
- Czekaj, czekaj... Ellington będzie? - No tak, w końcu on też jest w zespole, idiotka! Ale jeśli będzie... Oh, jak już za nim tęsknię... Tak, muszę się z nim zobaczyć, postanowiłam w końcu sie zgodzić.
- No tak, bez Ratliff'a próby raczej by nie było. - odpowiedział zdziwiony moją reakcją.
- A więc... Tak, pewnie, mogę się przejść. - kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się lekko.
- Super, więc za chwile wychodzimy, a ja oznajmie mamie, że idziesz z nami. - dodał uśmiechnięty już nieco szerzej i wyszedł z pokoju. Nie musiałam długo czekać, bo po niespęłna kilku minutach do pokoju wpadł nikt inny jak Ross. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Oznajmił mi, że Stromie nie miała nic przeciwko i całą piątką za chwilę wychodzimy.
Po około dziesięciu minutach byliśmy już w drodze, z początku szłam równo z Rossem i Rikerem, ale chłopcy razem z Rocky'm zaczeli sie wygłupiać, więc szłam z Rydel. Dobrze nam się razem rozmawiało, nawet bardzo dobrze. Szybko doszliśmy na miejsce. Muszę przyznać, że poraz pierwszy byłam w takim miejscu. Weszliśmy do środka i cała czwórka zaczęła orzkladać swój sprzęt, Ellingtona jeszcze nie było. Jak tak patrzyłam na nich... Naprawdę zazdrościłam im takiej wesołej, zgodnej rodziny. Taka rodzina to skarb. Westchnęłam cicho, miałam zamiar zająć pierwsze, lepsze miejsce ale usłyszałam, że ktoś wchodzi do sali.
- Ratliff! W końcu. - zawołał Ross, który stał już na swoim miejscu. Od razu spojrzałam w tamtą stronę i usłyszałam śmiech Ellingtona. Widząc chłopaka w duchu ucieszyłam się, jak małe dziecko. Ell spojrzał na zespół, a bastęonie jego wzrok padł na mnie. Obydwoje właściwie bez słowa podeszliśmy do siebie i przytuliłam go chyba najmocniej, jak tylko potrafiłam, on również mnie przytulił.
- Tak mi cię brakowało... - szepnęłam będąc nadal wtulona w bruneta.
- Mnie ciebie też. - odpowiedział równie cicho i uśmiechnął sie lekko ukazując tym samym swoje przesłodkie dołeczki. Po chwili stania wtulonych w siebie Ratliff lekko mnie pocałował, co oczywiście odwzajemniłam, a moje oczy lekko się zaszkliły, naprawde bardzo cieszyłam sie, że w końcu go zobaczyłam. Po chwili obydwoje zorientowaliśmy sie, że spojrzenia Lynch'ów zawiesiły się na nas. Odwróciłam się do nich, a Ellington na nich spojrzał. Nie do końca wiedziałam, co powiedzieć, Ell zresztą to samo.


~~~


Po ponad miesiącu dodałam kolejny rozdział. Naprawdę przepraszam, że tak późno, ale jestem już w trzeciej gimnazjum i mam mnóstwo nauki. Poza tym miałam tragedię w rodzinie, także chyba sami rozumiecie... :c Nie mam pojęcia, kiedy dodam kolejny rozdział... Może za tydzień, może za kolejny miesiąc, nie wiem i nic nie obiecuję. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, zaczęłam pisać go wczoraj, choć właściwie już dziś, grubo po północy, przez co w szkole byłam ledwo żywa, ale mam nadzieję, że to docenicie :))

~ Cat.